16. Konsekwencje ❧

224 20 0
                                    

Prócz Hermiony, Rona i Draco nikt nie wiedział o całym zajściu, a to po okrzyku rudzielca dość zaskakujące. Cała trójka chodziła jak struta i nikt nie chciał wchodzić im w drogę. Ginny bardzo martwiła się o przyjaciółkę, a Harry o oboje Gryfonów. Czas było to zakończyć - w ten czy inny sposób.

- Ron, słuchaj, musimy pogadać. - zaczął zielonooki.

- Co chcesz? Wiem, że podoba Ci się moja siostra, masz moje błogosławieństwo i tak dalej, bla bla bla.

- Nie o Ginny chodzi, ale o.. Hermionę.

- Jeśli sądzisz, że pokłóciliśmy się, to nie. Nie pokłóciliśmy się. Wszystko jest ok.

- Wiem, że nie jest, za długo się znamy. Słuchaj... Musisz poznać prawdę. Może zamiast mnie powinna tu być ona, ale myślę, że tak będzie lepiej. - przerwał na chwilę - By nie pogarszać sytuacji powinieneś spokojnie to co powiem przemyśleć... - wziął głęboki wdech i zaczął modlić się w duchu do Godryka o jakieś nagłe zbawienie - Hermiona jest z Malfoy'em i to od dłuższego czasu. Sam dowiedziałem się po próbnych egzaminach...

- Już wtedy?! I cały czas wiedziałeś?! Tacy z was przyjaciele? - początkowy rezon całkiem osłabł.

- Uspokój się! Właśnie dlatego nikt nic Ci nie mówił. Zrozum, ona też chce być szczęśliwa. Sam byłem zły i nie dowierzałem, ale.. to jej życie. Jest naszą przyjaciółką i powinniśmy ją wspierać.

Ron nie mógł w to uwierzyć. Tyle czasu ich oszukiwała! A on był tak ślepy i naiwny. Głupiec! I w dodatku zraniony i samotny...

**

Od tej pory dni mijały powoli, niemal leniwie. Harry, Ginny i Hermiona spotykali się normalnie w dzień, pod wieczór brunetka z Draco, choć zdarzało im się spotkać całą czwórką. Nawet Ginny stwierdziła, że Malfoy nie jest taki zły. Harry próbował utrzymywać normalne kontakty z Ronem, ale nie było to łatwe. Unikał go, nawet nie siedział z nim w ławce na lekcjach. Wszyscy dziwili się na taki stan rzeczy, ale co można poradzić, jak się osioł zaprze?

Lekcje toczyły się również jakby wolniej. Nauczyciele bardziej przynudzali, oczywiście z jednym wyjątkiem. Profesor Snape był bardziej złośliwy, a nie zapowiadało się na koniec jego możliwości. Któregoś dnia kończąc dodatkowe zajęcia Hermiona zebrała się na odwagę.
- Jak ten czas leci, czyż nie? Już niedługo SUM-y i wakacje, koniec lekcji, prac domowych...
- Też nad tym ubolewam. Jeśli sądzisz, że przestanę je zadawać to się mylisz.
- Nie, nie! Pan zna mój stosunek do przedmiotów, tak tylko sobie mówię..
- Nikt nigdy nie mówi nic od tak. Szczególnie ty, Granger. Kończ i znikaj mi z oczu.
Zawiedziona szybko skończyła mieszać jeden z wielu eliksirów w dniu dzisiejszym i wzięła torbę. Chciała się pożegnać, jednak Snape gdzieś zniknął.
Byłaby nawet z tego zadowolona, ale miała wyjątkowo złe przeczucia. Poszła w stronę prywatnego pokoju profesora i zajrzała, zamiast zapukać.
Widok przeszedł jej najśmielsze oczekiwania. Snape stał tyłem do drzwi w samych spodniach, a w ręku trzymał strzykawkę. Ze świstem wzięła oddech, co nie uszło uwadze mężczyzny. Odwrócił się w jej stronę z miną jakby chciał ją zabić. Jednak Hermiona nie zwróciła na to uwagi, gdyż wpatrywała się w niemal atletyczne ciało nauczyciela poorane bliznami. Chciała coś powiedzieć, ale..
- Granger, kto Ci pozwolił tu wchodzić?! WYNOCHA!

**
Draco był zaniepokojony. Po jednej z lekcji ze Snape'em Hermiona była nieobecna i jakby zmartwiona. Nie przyznała tego, ale coś ciągle zaprzątało jej myśli. Skoro ona mu nie powie z własnej woli, on się dowie inaczej.
Spróbował najpierw u Ginny. Mimo próśb nic się nie dowiedział. Skoro nawet najlepszej przyjaciółce nic nie powiedziała to było bardzo źle. Spytał jeszcze Harry'ego, tak dla pewności, ale i tu niczego się nie dowiedział. Chcąc nie chcąc poszedł do opiekuna domu...
- Profesorze Snape, mam ważne pytanie i mam nadzieję, że udzieli Pan na nie odpowiedzi. - zwrócił się oficjalnie, więc zapowiadało coś poważnego - Co stało się po poprzedniej lekcji Hermiony z Panem? 
- Coś sugerujesz..? Nie tknąłbym Gryfona nawet kijem. A tym bardziej dziewczyny w takim wieku. 
- Nie jest sobą i.. martwię się. Nic mi nie chce powiedzieć...
- To wasz problem. Nie jestem waszą niańką. Mam nadzieję, że to wszystko.
Chłopak był rozzłoszczony. Może i jej nic nie zrobił, ale czemu tak się zachowywała? Czyli ostatnią przyczyną może być już tylko Weasley. I co niby ma teraz zrobić? Nie rzuci w niego klątwą, bo pogorszy to sprawę z Hermioną. A może...
Przez te myśli w końcu wpadł na kogoś przy schodach.
- Uh, prze...
- DRACUŚ! Kochanie moje! Czemu mnie tyle czasu unikałeś?! - Pansy przywarła do niego jakby obsmarowała się klejem. Próbował ją odepchnąć, ale ta dziewczyna była zbyt uparta.
- Przytul mnie, a Cię puszczę, obiecuję!~<3
Po chwili zawahania zrobił to z nadzieją, że szybko się jej pozbędzie. Oczywiście i na nieszczęście blondyna przechodziła akurat w stronę biblioteki Hermiona i widziała to cudowne zajście: jak Ślizgonka wiesza się na JEJ chłopaku i on to odwzajemnia. I jak go pocałowała. Wstrzymując łzy wróciła do wieży Gryffindoru, więc nie widziała jak Dracon ją odepchnął i nie słyszała, jak zwyzywał. Był to piątek wieczór. Idealny początek weekendu.
**
Zielonooki chłopak przechadzał się pod rękę z dziewczyną korytarzami jakby nigdy nic, a jednak z celem znalezienia pewnej osoby, którą ochrzcił jako "łajza". Stanął z Ginny po jednej stronie posągu, a blondyn po drugiej.
- Obściskiwać się z innymi na korytarzu to już przesada, nie sądzisz? - pełen jadu głos wrócił na swoje miejsce.
- Pansy się na mnie uwiesiła! Co miałem zrobić, skoro nie chciała się odkleić? Co z Hermioną?
- Lepiej, ale do poniedziałku jej na pewno nie zobaczysz.
I odeszli. Draco stał załamany. Jak mógł do tego dopuścić? Musiało to wyglądać fatalnie i było to najdelikatniejsze określenie, ale jakoś to naprawi. Pobiegł do pokoju wspólnego, by wezwać "na dywanik" pewną damę.
- Siadaj, Parkinson.
- Czemu po nazwisku, Dracuś? To coś ważnego, tak? Oh, oświadczysz mi się?!
- Zamknij pysk, dziewczyno! - wziął wdech, żeby się opanować - Nie chcę Cię znać, rozumiesz? Odwal się ode mnie raz na zawsze. Ja już mam dziewczynę, którą kocham. - szatański uśmieszek pojawił się na jego ustach.
- C-co?... KOGO?!
- Nie twój interes. Nie wtrącaj swojego wymodelowanego nochala w nie swoje sprawy, jasne

Dziewczyna wstała, oburzona jego grubiańskim zachowaniem, i poszła do swojego pokoju. Jeszcze będzie ją za to przepraszał, ale wtedy będzie nieugięta! Będzie musiał wydać krocie na prezenty dla niej zanim ponownie łaskawie na niego spojrzy.

Samotni wśród tłumu / Hermiona GrangerWhere stories live. Discover now