9. Sylwester

361 19 2
                                    

Hermiona spakowała się, pożegnała z przyjaciółmi i wróciła do domu. W tym aspekcie chociaż nie musiała kłamać - chłopcy otrzymali informację, że jedzie do domu i stamtąd wróci do szkoły.

Minimalnie żałowała tylko, że nie widziała się z Draconem przed wyjazdem. To nie był przecież jej przyjaciel, ale... miała poczucie, że tak wypadało. Ale że on sam też pewno nie pałał chęcią pożegnania, to było to w gruncie rzeczy nieistotne. Przynajmniej tak sobie to tłumaczyła. 

Spędziła wspaniale czas z rodziną i wysłała sowę z torbą pocztówek do znajomych z życzeniami świątecznymi i noworocznymi. Zastanawiała się jeszcze tylko nad jedną osobą. Potrzebowała ostatecznie jednak rady mamy.

- Mamo, słuchaj... potrzebuję pomocy.

- Ojej, coś w szkole? Ktoś Ci dokucza? - pani Granger pogłaskała córkę po głowie - Powiedz mamusi, zrobię co mogę. Może i czarodzieje, ale też ludzie!

- Nie, nie, nie! Tylko... mam znajomego. Tylko on jest jakby... rozumiesz, nie ta liga, inny dom. Ale ostatnio się z nim spotykałam. W sensie pomagałam, uczyliśmy się. I... czy wypadałoby wysłać mu też życzenia?

- Kimkolwiek by nie był, jeśli się z tobą spotykał, znaczy, że jak najbardziej ucieszy się, że o nim pamiętasz. Uwierz sercu, a nie rozumowi. Wiem, że to dla Ciebie jak magia... no, może złe porównanie. Po prostu zdaj się na intuicję. Tylko żeby Cię nie skrzywdził! A ładny?

Hermiona zaśmiała się i szybko wybiegła z pokoju unikając kolejnych pytań, napisała życzenia na kartce i podała sówce. Pewnie się zdziwi, że coś takiego dostał, ale niech uzna to przy okazji za prezent. 

**

Malfoy leżał na swoim wielkim, niemalże książęcym łóżku z zamkniętymi oczami, kiedy nagle coś zastukało w szybę. Wstał niechętnie i otworzył okno, przez które wleciała mała, jasna sówka.

- A ty coś za jedna? Masz coś dla mnie?

Wyjął z jej dzioba kartkę i dał smakołyk. Migiem wyleciała zadowolona.

„Drogi Draco,

Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Jeśli się zobaczymy na Sylwestra to wtedy złożę Ci kolejne życzenia. Baw się dobrze i pięknych prezentów.

H. G."

Hermiona... nie myślałem, że będzie o mnie pamiętać, ale to miłe z jej strony. Hm, a może by tak... w sumie teraz wypadałoby, właściwe jako facet powinienem pierwszy. Problematyczna kobieta.

Poszedł szybkim krokiem do domowej sowiarni razem z listem, który napisał naprędce. Złapał pierwszą z brzegu sowę, doczepił liścik i wysłał. Oby szybko dotarł.

Tak się też stało. Hermiona jeszcze tego wieczora dostała odpowiedź, która wyglądała na pisaną szybko, ale widać, że się starał, by chociaż niezbyt tak wyglądała. Musiała go zaskoczyć! Miło, że odpisał, nawet jeśli był do tego nieco przymuszony. 

List schowała do pamiętnika. To jedno z niewielu bezpiecznych miejsc. 

**

I nadszedł Sylwester. Hermiona jeszcze nigdy się chyba tak nie denerwowała. Ubrała się najładniej jak mogła przy pomocy mamy, ale też ciepło z racji oczywistych i wyszła przed dom. Tam już stał elegancki, młody mężczyzna w garniturze. Ucałował ją i jej matkę w dłoń, po czym objął dziewczynę i zniknęli. Przystojny i wygląda na odpowiedzialnego – pomyślała jej mama i wróciła do domu zadowolona. Jej córeczka dorasta i może znalazła szczęście nie tylko wśród książek? Tylko tatuś był mocno sceptycznie nastawiony.

**

- Draco, gdzie jesteśmy? - dziewczyna rozejrzała się podejrzliwie. Chciała mu zaufać, jednak coś z tyłu głowy kazało zachować czujność. Czy to był na pewno dobry pomysł?

- Mój prywatny ogródek. Tylko ja tu mam wstęp i osoby, które tu zabieram. Za każdym razem po wizycie zmieniam zaklęcia ochronne.

- Wow... – nie była w stanie wydusić więcej. Wolała też nie pytać ile razy te zaklęcia były zmieniane.

Ogród faktycznie był przeogromny i przepiękny. Niezależnie od pory roku było tu pełno kwiatów, oczko wodne z tak czystą wodą, że widać było rybki i oczywiście nie zabrakło miejsca do siedzenia. Niedaleko stał mały, niemal skromny (jak na ród Malfoyów), wyglądający na mugolski domek, co mocno dziewczynę zdziwiło.

- Nic nie mów. Taki dziwny fetysz, ale przynajmniej jest przytulny i wygodny. Chodź.

Weszła za nim po marmurowych schodkach do przedsionka. Wieszak na ubrania, szafka na buty, duże lustro... rozebrała się z odzienia i weszła dalej. Salon był większy niż wskazywałyby gabaryty domu. Kominek, przy nim sofa, w głębi dwie mniejsze kanapy, stoliczek, dalej komoda i fotele. Po lewej były schody oraz wejście do jasnej, równie przestronnej kuchni, po prawej pokój gościnny i łazienka.

- To mini pałac!

- W końcu też chcę się tu dobrze czuć. Rozgość się.

Draco wyczarował coś na kształt radia i włączył. Teraz w tle rozbrzmiewała spokojna, jeszcze cicha melodia. Hermiona usiadła w fotelu i rozglądała się z zainteresowaniem i rosnącym zdziwieniem.

- Draco... tu jest cudownie! Czemu mnie tu przyprowadziłeś? Jak sądzę była tu już każda ślizgonka, którą zaliczyłeś. - nie mogła darować sobie złośliwego komentarza.

- No wiesz co, takie słownictwo nie przystoi damie, a szczególnie w takich okolicznościach. Wbrew pozorom nie jestem dziwkarzem, a tylko flirciarzem. - usiadł obok niej rozpierając się na siedzeniu i  zarzucając nogę na nogę - Chcesz się przekonać?

- Ym... masz coś do picia? – speszyła się nieco. Poczuła jego dość intensywne perfumy, nieco gryzące, ale pasowały do jego charakteru. 

Z chytrym uśmieszkiem poszedł do kuchni, by powrócić zaraz z dwoma szklankami soku.

- Jest dopiero 20, mamy jeszcze sporo czasu, a nie chcę byś mi się upiła. 

- Ph... Więc? Odpowiesz mi, czemu tu, ze mną?

- Słuchaj uważnie, bo nie powtórzę. - westchnął ciężko. Miał nieco inny plan, który z resztą bardzo dokładnie opracowywał, ale chyba został zmuszony dostosować się do niej, przynajmniej w tym wypadku - Jesteś wyjątkowa.

Samotni wśród tłumu / Hermiona GrangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz