17. Diametralna zmiana ❧

174 14 1
                                    

Z jakiegoś dziwnego powodu lubię ten rozdział :D
Jeśli i Wam się spodobał dajcie gwiazdkę i komentarz <3 

~~~~~~~~~~~~

Nikt nie widział Hermiony całą niedzielę i poniedziałek. Gdy Ginny kładła się spać (a było już późno) jeszcze jej nie było, a gdy rano wstawała - już (a może jeszcze?) nie. Była bardzo zaniepokojona - przemęcza się dziewczyna i to na tak krótko przed egzaminami! Choćby miała nie spać całą noc, poczeka na przyjaciółkę i się z nią rozmówi!

Jednak zbliżał się koniec kolejnego dnia, a Hermiony nadal nie było widać. I jak się okazało, jednak po prostu nie wracała na noc do dormitorium. Pobiegła więc po Harry'ego, by udać się do McGonagall. Wiewiórkę mogłaby uznać za nadopiekuńczą, ale przecież przeczuć Złotego Chłopca nie zignoruje. Okazało się, że Miona ma... dodatkowe zajęcia z eliksirów, o czym im nie powiedziała. Właściwie dni tygodnia Hermiony już można było nazwać po prostu "Kociołek 1, kociołek 2, kociołek 3..."

Poszli więc niechętnie po Malfoy'a. Ze Ślizgonem u boku mają większe szanse na... cokolwiek, bo ciężko byłoby sprecyzować ich oczekiwania, a przynajmniej tak im się zdawało. Chcą z pewnością wyjaśnień, typowych dla Hermiony - logicznych, ale gdzieś z tyłu głowy kołatały się pewne niewypowiedziane myśli. Oczywiście jednak sala była zamknięta, ale dzięki zaklęciu, które Ślizgon wyćwiczył, wsunął za drzwi podsłuchującego robaka.

- No to co, wrócisz na zajęcia? To, że masz zmieniacz czasu Cię nie usprawiedliwia.
- Może tak, a może nie... zobaczymy. A co, ma mnie Pan dość?
- Czasem nawet bardzo. Ale chroni Cię tylko twoja opiekunka.
- Jaaasne... wie Pan co, lubię Pana. Mimo wszystko. I dziękuję, że jest Pan ze mną. To na prawdę wiele dla mnie znaczy.
- Nie myśl, że będę twoim przyjacielem. A co z Weasley'ówną i Potterem?
- Oni i tak już zbyt się namartwili przez moje humory i miłostki. Krumm, Malfoy... eh, faceci! Wszyscy tacy sami!
- Dziękuję, Panno Granger.
Po drugiej stronie drzwi stało troje wrytych w ziemię osób, które dobił jeszcze odgłos śmiechu zza drzwi. Snape i śmiech? I pomoc Hermionie? To nie brzmiało jak lekcja...
**
Hermiona na zajęciach pojawiła się dopiero w czwartek. Nauczyciele nawet patrzyli na nią podejrzliwie, bo wiedzieli gdzie była i to ich niepokoiło. W końcu nie było to doborowe towarzystwo... Jeszcze pół biedy z tym gdzie była, ale jak ona wyglądała po powrocie! Niby to zaledwie kilka dni, a schudła (przynajmniej sprawiała takowe wrażenie). Podwinięte rękawy nie są niczym dziwnym w sali eliksirów, ale chodząc po korytarzu wypadałoby wyglądać schludniej. No i makijaż - w sumie w ogóle się pojawił, przez co był bardziej wyrazisty, ale niezbyt do niej pasujący. Znaczy, nie pasujący do tej grzecznej, inteligentnej dziewczynki, którą wszyscy znali. Gdy Draco zobaczył ją na lekcji zielarstwa, zastanawiał się nawet przez chwilę skąd tą dziewczynę zna. Dopiero gdy Harry do niej podbiegł niemal wykrzykując jej imię dotarła do niego ta świadomość. Podszedł więc do nich.
- Hej Harry, Hermiona. Możemy pogadać? Co się z tobą działo? Nie mogłem się z tobą skontaktować.
- Nie twój interes ślizgonie. Zmiataj do tych swoich wypindrzonych laluń, które Ci się tak rzucają na szyję.
- Akurat dziś nie wyglądasz od nich wiele gorzej...
Walnęła go w pysk. Po prostu, bez zastanowienia. Nie miała nawet ochoty na niego patrzeć. Czuła, że nie jest sobą, ale to było silniejsze. To 'coś' obudzić w niej mógł tylko Nietoperz, z nikim innym nie miała kontaktu przez ostatnich kilka dni.
Draco po tym incydencie zniknął jej z oczu i uznała to za jeden z niewielu pozytywów obecnej sytuacji. Była tak zaabsorbowana nauką, że nawet nie zwróciła na to uwagi. Wreszcie miała swój upragniony spokój, nawet zostały odwołane jej prywatne zajęcia z eliksirów.
**
Wreszcie długo oczekiwany czerwiec! Hermiona wróciła do swojej normalności i pod względem wyglądu i zachowania. Spotykała się z Ginny i Harry'm, nawet próbowała dogadać się z Ronem, co jednak nie wyszło zbyt pozytywnie. Kilkakrotnie również była na rozmowie z prof. McGonagall, która troszczyła się o nią jak o własną córkę. Dziewczyna była radosna, uśmiechnięta i wyrywała się na lekcjach do odpowiedzi, więc wszyscy uznali, że stara, dobra Hermiona wróciła na dobre, ale nie znali jednego, istotnego szczegółu...
Środek nocy, Hermiona ku niezadowoleniu Grubej Damy znów wyszła z Pokoju Wspólnego. Szła powoli korytarzami aż do lochów. Zastukała różdżką w tylko jej wiadomy sposób do drzwi. Uchyliły się i powoli weszła, zamykając je za sobą.
- Myślałem, że Ci się to kiedyś znudzi.
- Panie profesorze, wie Pan, że jestem uparta.
- Powinnaś o tej porze dawno spać, niedługo egzaminy, a Ty...
- A ja spotykam się z Panem po nocy, a w dzień uczę się i śpię, a nikt się temu nie dziwi, bo cały dzień spędzam w bibliotece. Jeszcze jakieś pretensje czy możemy skończyć tę dyskusję?
Snape'owi nikt prócz McGonagall raczej się nie stawiał, a z Lordem Voldemortem wolał nawet nie próbować. A ta smarkula śmiała mu się prosto w twarz! On sobie nie może na to pozwolić, duma węża na to nie pozwala.
- Jak chcesz, Granger, ale z radością obwieszczę Twoją porażkę z egzaminów.
- Cała przyjemność po mojej stronie.

Przemknęło mu przez myśl, że chyba za dużo czasu z nim spędza i za dużo jego cech nabywa, aczkolwiek z drugiej strony...

Gdy jej nie było, czyli nie plątała się pod nogami, czas umilały mu lekcje i eseje, które chętnie zadawał, co było absurdalne. Od lat te prace wyglądają tak samo, te same błędy, te same oceny. Jak miał kogoś docenić, skoro nawet przepisać konkretów z książki nie umie? Gdy już mu się znudzi wyszukuje prac Hermiony i jej kumpli. Oczywiste jest, że sami swoich prac nie piszą i oceny są stosownie niższe, ale ona od początku robiła wszystko perfekcyjnie. Niechętnie to przyznaje, ale dziewczyna ma cechy potrzebne przy eliksirach: cierpliwość, wytrwałość, skupienie. 

Zauważył, że jest bardziej uparta niż podejrzewał, mimo jego kąśliwych uwag,  męczących zadań i rutynowych wykładów. Ba, sam przywykł do jej odwiedzin i cieszył się niejako, że trochę roboty może na nią zwalić. Co prawda odpocząć nie bardzo może, bo gdyby znowu wybuchł jakiś kociołek... strach pomyśleć, co zrobiłaby z nim McGonagall. Tak, ona czasem jest gorsza niż Voldemort.

Samotni wśród tłumu / Hermiona GrangerWhere stories live. Discover now