22. Czas wolności [?] ❧

131 9 0
                                    

Wakacje trwały w najlepsze, a pogoda dopisywała. Słońce gorące, czyste niebo, lekkie powiewy wiatru dające ukojenie. Trójka przyjaciół starała się spotykać regularnie, ale czasem każdemu coś wypadało - w końcu dwa miesiące to nadal ograniczony czas, by zrobić wszystko, co się zaplanowało. Hermiona uwielbiała wycieczki z rodzicami, Ron miał wypad do brata w Rumunii, a potem jeszcze za Morze Irlandzkie. Niestety to nie dotyczy Harry'ego - cóż mógł biedak robić przy takiej ilości wolnego czasu?

Raczej zbytnio interesującym zajęciem nie było przebywanie z ukochaną, jakże irytującą rodziną przy obiedzie i rozprawianie o tym co on powinien jeszcze zrobić, by odwdzięczyć się za dobroć serc kuzynostwa. Haha.

Ron z rodziną wyjechał na dwa tygodnie do Irlandii, natomiast Hermiona nie miała ochoty całe dnie siedzieć w domu z nosem w książkach (co było zaskakującą odmianą), więc wpadała do Harry'ego kiedy się dało. Co prawda Dursley'owie dziwili się temu, że jakakolwiek dziewczyna interesuje się tym „dziwolągiem", w dodatku tak ładna. Ale młodzi nie zwracali na to uwagi i przesiadywali albo w pokoju Harry'ego albo w parku.

- Hermiono, ale czy nie za często przyjeżdżasz? To dość daleko, więc i drogo. A twoi rodzice? Tak lubisz spędzać z nimi czas. Znaczy nie zrozum mnie źle, strasznie się cieszę, że tu ze mną jesteś, ale... 

- Tak, wiem, ale ostatnio... - westchnęła ciężko; sama nie wiedziała jak ułożyć myśli w słowa - jest inaczej. Coś mnie męczy i nie mogę sobie z tym poradzić. Nie potrafię zebrać myśli. Poza tym już mieliśmy przecież rodzinną wycieczkę, więc nie ma problemu. Wysłałam ci pocztówkę.

- Czyli jest naprawdę źle. A jeśli wolisz rozmyślać o pierdołach niż się uczyć, to apokalipsa -roześmiał się chłopak.

- To nie jest takie zabawne. Mam wrażenie, że naprawdę coś jest nie tak. Prześladuje mnie takie dziwne uczucie, które nie wiem nawet jak określić.

- A może brakuje Ci kogoś. Kiedy ostatni raz rozmawiałaś z Malfoy'em?

- Piszemy ze sobą regularnie. No, dość regularnie. Ostatnio był zajęty.

- Więc nie widziałaś się z nim do tej pory? To na mój gust masz odpowiedź.

- Ale to nie to. Właśnie o to chodzi, że to nie to... - chyba każdy z nas miewa takie dni, że po prostu czuje gdzieś w środku, że coś się dzieje, ale nie potrafi zdefiniować co i zdecydowanie łatwiej jest powiedzieć, co przyczyną nie jest, choć to wcale nie ułatwia.

**

Tymczasem w Hogwarcie nauczyciele nie schodzą ze swej „straży". Krzątają się, spotykają w porach śniadań, obiadów i kolacji, dyskutują, przygotowują materiały na nowy rok - nadmiar czasu wolnego doskwiera każdemu. Niewielu z nich ma rodziny, do których mogliby się w ogóle odezwać. Dla siebie nawzajem są rodziną, nawet po śmierci. W końcu będąc duchem czy postacią z obrazu nadal możesz mieć bogate życie i mnóstwo zainteresowań. 

Ale są też tacy, którzy wyglądają, jakby pobyt w szkole był dla nich jak pobyt w Azkabanie, nawet bez uczniów.

Pewien nietoperz akurat przechadzał się w nocy po korytarzach zagłębiony w swoich myślach, gdy akurat na kogoś wpadł.

- Kto do diabła o tej porze....

- Ou, przepraszam... Severusie?

- Albusie... co tu robisz o tej porze? - mężczyzna zmrużył oczy. Wiedział, że to nie może być przypadek. 

- Właśnie również chciałem Cię o to spytać. Uczniowie wyjechali i nie będzie ich jeszcze długi czas. Więc?

- Nie mogę spać. Z resztą czy to ważne? Ja nie muszę się Panu spowiadać, dyrektorze.

- Ależ oczywiście, Severusie. Skoro już się spotkaliśmy, może się przejdziemy razem i porozmawiamy?

Cóż mu pozostało? Nie powie, że ma klasówki do sprawdzenia. Ewentualnie eliksir musi dopilnować... ale jaki i po cholerę? Eh, dobra. Wiedział, że to nie przypadek...

Z początku nie rozmawiali o niczym konkretnym. Ale to znaczyło, że zapowiada się źle dla Mistrza Eliksirów...

- Severusie, ostatnio wydajesz się bardziej cichy i zamknięty w sobie niż zazwyczaj. Powinieneś się chyba cieszyć?

- Cieszyć? Nie. Nie mam kogo dręczyć. Nie ma komu odejmować punktów...

- Wiemy obaj, że nie o to tu chodzi. Nie o całą gromadę uczniów. Może powinieneś się nad tym zastanowić, może spisać myśli? Uwierz mi, to pomaga. A jak na razie, dobrej nocy, Severusie. – i odszedł.

O co temu dziadowi chodziło? Tyle czasu zmarnowane dla jednego, głupiego pytania, które mógł zadać od razu? On chyba sam robi sobie jakieś małe miksturki... albo tak działa starość.

**

Jednak Snape za namową dyrektora wrócił do swojego gabinetu i usiadł przy biurku. Jakkolwiek komicznie by to nie brzmiało, to mimo wszystko...

Hm... spisać myśli... mógłbym użyć myślodsiewni i byłoby dużo szybciej, ale skoro mam nadmiar wolnego czasu... Więc..

Wziął pergamin, pióro i zaczął pisać:

„Dziś nie wiem jaki mamy dzień, ale chyba już minęła połowa wakacji. A może i nie? Zawsze wylatuje chmara sów na urodziny co bardziej lubianych uczniów. Czy były już listy do Potter'a? A to ci zagwozdka.

Co prawda nie wiem czemu w ogóle to piszę, na dodatek to za namową naszego ukochanego dziadunia, ale zobaczymy co z tego wyjdzie."

Stwierdził, że jak na pierwszy raz to i tak dobre. Nie wszystko można mieć od razu. Nawet Hogwartu w jeden dzień nie zbudowano. Chyba... może przejdzie się do biblioteki i przypomni sobie kilka faktów z historii. 

Samotni wśród tłumu / Hermiona GrangerTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon