☆ Piwnica ☆

490 33 11
                                    

Od ostatniej kłótni z Damonem bardzo dużo myślałam o Mikaelsonach. W szczególności o Klausie, który kiedyś obiecał przyjechać tylko kiedy będzie miał czas. Czy to oznaczało, że był zbyt zajęty, czy może po prostu o mnie zapomniał? Mam nadzieję, że jest to pierwsza opcja. Rodzina Pierwotnych odgrywała bardzo ważną rolę w moim życiu. Dlatego też dziś postanowiłam wybrać się do Nowego Orleanu.

- Tyler! Wychodzę! - krzyknęłam chwytając za klamkę. Meldowanie się mojemu przyjacielowi było już rutyną.

- Gdzie, jeśli mogę wiedzieć? - pojawił się przy niemalże natychmiastowo.

- Już ci o tym mówiłam. Jadę do Nowego Orleanu. - przewróciłam oczami.

- Przecież nie pojedziesz tam sama. Jadę z tobą. - odparł i założył ręce na piersi.

- Tay, wolałabym jechać sama. Chcę porozmawiać z nimi na osobności. - wyjaśniłam i otworzył drzwi. Chłopak złapał moją rękę i odwrócił mnie twarzą do niego.

- Nie pozwolę ci. Może ci się coś z nimi stać. Nie lubię tego twojego Klausa. - skrzywił się wymawiając te imię.

- Może mi się coś z nimi stać? - prychnęłam. - Nigdy by mnie nie skrzywdzili.

- Nigdy? Nie bądź taka pewna. - odparł.

- Nie będziesz mi dyktował czego mogę a czego nie. Jadę i koniec. Do widzenia. - warknęłam, po czym chwyciłam walizkę i wyszłam, zamykając mu drzwi przed nosem.

- Ann! Zaczekaj. - wybiegł za mną. - Miłej podróży.

- Dzięki. - mimowolnie się uśmiechnęłam. - Wrócę dopiero we wtorek, bo sama droga trochę mi zajmie.

- Nie ma sprawy. - przytulił mnie chwilę. - Cześć.

- Cześć, Tay. - pomachałam mu, po czym poszłam w stronę mojego starego domu. Wyciągnęłam z torebki kluczyki od garażu, po czym otworzyłam go. Usiadłam za kierownicą białego BMW Juliana i wyjechałam na podwórko. Włączyłam radio, po czym wjechałam na zatłoczoną ulicę. Nucąc pod nosem słowa piosenki Grenade, wyprzedzałam wszystkie samochody na autostradzie, aby jak najwięcej czasu spędzić z rodziną Mikaelsonów. Byłam niesamowicie podekscytowana myślą, że w końcu będę mogła zobaczyć Klausa, Kola, Rebekę, czy Elijahę.

* * *

Po dwunastu godzinach spokojnej jazdy zatrzymałam się na bezpłatnym parkingu i zaszłam do pobliskiego supermarketu, aby coś zjeść. Kupiłam dwie bułki, wodę i jakiś jogurt, po czym szybko wszystko pochłonęłam. Odchyliłam fotel i zamknęłam samochód. Położyłam się na bok i mimo niezbyt wygodnej pozycji zasnęłam zmęczona długą podróżą.

* * *

Obudził mnie alarm w telefonie, który nastawiłam dzień wcześniej. Przeciągnęłam się i zamruczałam, po czym wytarłam zaspane oczy i wyszłam z samochodu, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Ponownie poszłam do sklepu, zamykając wcześniej samochód. Zjadłam dokładnie to samo co wczoraj, po czym odpaliłam silnik i rozpoczęłam czternastogodzinną podróż.

* * *

Po trzynastu godzinach jazdy w niewielkich korkach znalazłam się przed domem Klausa. Na szczęście trzy miesiące wcześniej Nik dał mi swój adres. Wzięłam głęboki oddech i przełknęłam powoli ślinę. Zapukałam w drzwi i zrobiłam krok do tyłu czekając aż ktoś pojawi się w drzwiach. Po niecałej minucie czekania zapukałam ponownie. Za drugim razem usłyszałam przekręcanie klucza w zamku. Poczułam, że serce zaczęło mi bić szybciej.

- Ann? - przede mną stanął Klaus i zastygł zdając sobie sprawę, że to najprawdziwsza ja.

- Nawet się nie przywitasz? - zaśmiałam się widząc, że Klaus ciągle stoi w progu drzwi.

Wilczy instynktOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz