● Pod presją czasu ●

916 48 19
                                    

Zapukałam w wielkie, drewniane drzwi. Po chwili otworzył mi nie kto inny, jak Klaus.

- Słońce, myślałem, że nie przyjdziesz. - odparł z uśmiechem. - A to byłaby wielka szkoda stracić takiego cudownego wampira, jakim jest Amy.

- To lepiej nie myśl. - warknęłam. - Gdzie oni są?

- E-e-ej. Najpierw umowa. Zabij, później rodzice. - oznajmił.

- Nie mam zamiaru nikogo zabijać. - stwierdziłam.

- Albo zabijesz jedną osobę, albo ja zabiję dwie. - Zaśmiał się.

- Chcę ich najpierw zobaczyć! Gdzie oni są!? - spytałam.

- Nie denerwuj się księżniczko. Złość piękności szkodzi. - Uśmiechnął się sztucznie.

- Nie igraj z ogniem Klaus. A po za tym, nie jestem twoją księżniczką! - fuknęłam.

- Już. Uspokój się. Nic im nie jest. - powiedział spokojnie.

- Cholera! Niklaus! Pokaż gdzie oni są! - krzyczałam. W końcu wybuchłam - usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Jak on może taki być? Bez żadnych uczuć. Dlaczego ja zawsze muszę mieć problemy?

- Csii... spokojnie Annabeth. Ja.. nie chciałem cię skrzywdzić. P-prze.. - Tu zatrzymał się na chwilę. - Nie ważne.

- Nie chciałeś mnie skrzywdzić!? Nie? Mogłeś mnie dać na pożarcie twojemu kochanemu braciszkowi. Chociaż byłabym martwa i nie miałabym problemów. - odparłam.

- Dobrze... zaprowadzę cię do rodziców. - wyciągnął do mnie rękę. - Chodź.

- Nie. Chcę zginąć za nich. - stwierdziłam.

- Nie. Tak się nie umawialiśmy.

- Zabij mnie. Błagam. Ich życie jest ważniejsze. - powiedziałam żałosnym głosem.

- I tu się mylisz. Oni mają już trochę lat. W szczególności Amy. Ty masz przed sobą całe życie. - Znów wyciągnął do mnie rękę. Tym razem ją ujęłam i szybko puściłam kiedy udało mi się wstać. Rodzice byli w pobliskim pokoju. I nie wiedzieć dlaczego, ale siedzieli na dwóch miękkich fotelach i nad czymś mocno myśleli.

- Myślałam, że będziesz ich przetrzymywał w piwnicy i..

- Nie zrobiłbym im nic, kochanie. - Zaśmiał się a ja obdarzyłam go wyjątkowo wrogim wzrokiem.

- Mogę z nimi porozmawiać? - spytałam.

- Naturalnie. - Posłusznie wyszedł i zamknął drzwi.

- Dobrze, że nic wam nie jest, ale nie o tym chciałam porozmawiać. - odparłam.

- Jeśli chodzi o Klausa, to on naprawdę nic by nam nie zrobił - wyjaśniła Amy.

- Tak? Za to mi zrobił. Zjawia się taki ktoś na ulicy. Jeden próbuje mnie zjeść, drugi go powstrzymuje i mówi : Jesteś wilkołakiem. Myślę sobie, on jarał czy jak? Ale w końcu do mnie dociera, że mówi prawdę. Po prostu moi opiekunowie uważają mnie za siedmiolatkę. Annabeth nie jest gotowa... - prychnęłam. - A gdybym kogoś zabiła, zupełnie przez przypadek? I nie powiedziałabym wam tego? I gdyby nadeszła pełnia... co byście powiedzieli? Jak mogliście mi tak nie ufać. Znacie mnie od urodzenia. I tak sobie myślę, że...

- Annabeth, my chcieliśmy ci powiedzieć. Tylko czekaliśmy na odpowiedni moment. - wtrącił Julian.

- Odpowiedni moment? To teraz rzeczywiście macie dobry moment. - Syknęłam. - I dlaczego daliście się złapać?

Wilczy instynktWhere stories live. Discover now