☆ Past v2 ☆

582 35 3
                                    

Stałam jak wryta i patrzyłam na grób rodziców Eleny - Mirandy i Graysona.

Nigdy nie patrzyłam na to z tej strony - Elena tez straciła rodziców. Też była sama z myślami. Dlaczego więc jej nic nie jest? Dlaczego jest taka jak dawniej? Dlaczego nie jest zepsuta, jak.. ja?

I znów zapomniałam z Eleną oficjalnie pogadać o naszej.. więzi rodzinnej jeśli można to tak ująć.

A jak to ubrać w słowa? Cześć, Elena. Pewnie dobrze wiesz, że jestem twoją siostrą. Zamieszkajmy razem, z ciocią Jenną, Jeremy'm i Alarickiem. Stworzmy nową, kompletną rodzinę.

Nie

Tak jej raczej tego nie powiem. Dlaczego ludzie są zawsze tacy oficjalni? Dlaczego nie mogę tak po prostu podejść do Eleny, przytulić ją i powiedzieć : Cześć, siostro. Miło Cię widzieć.

To takie trudne, a jednocześnie dziecinnie proste.

Muszę to zrobić.

Najlepiej dziś.

- Ann, oni... już się zbierają. Zaraz będą... - poszedł do mnie Damon. Przerwałam mu i odparłam szybko :

- Wiem. Idę już.

Damon poszedł za mną. Szliśmy chwilę, aż w końcu znaleźliśmy się w wyznaczonym miejscu. W miejscu ich spoczynku.

* * * * * * * * * * * * * * * *

Było już po wszystkim. Stałam nad grobem i rozmawiałam z rodzicami w myślach. Nie lubiłam się modlić, nie potrafiłam, nie chciałam. Chciałam przede wszystkim rozmowy. Przerwałam na chwilę mój dialog i spojrzałam na napis przede mną.

Amy i Julian Jhonsonowie.
Wierni rodzice i przyjaciele
Niech spoczywają w pokoju wiecznym

Znów zaczęłam płakać jak opentana. Dlaczego tak łatwo daje się ponieść emocjom? Dlaczego one tak łatwo wypływają. Już i tak złamałam obietnice. Miałam być silna.

Jednak nie potrafię.

Czułam, że z każdą chwilą jest gorzej. Uspokajam się, żeby później wylać emocje z dwa razy większą siłą. Nie wiem ile to jeszcze potrwa.

Wszyscy już poszli. Byłam sama. Kolejny raz sama z myślami. Usiadłam na trawie i skuliłam się. Kolejne łzy, kolejne wspomnienia, kolejny ból. Potworny ból.

Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Otarłam twarz z łez i odwróciłam się do tyłu.

- Klaus. - szepnęłam. Wstałam z trawy i wtuliłam się w niego. Czułam następną serię łez.

Najdziwniejsze co w dzisiejszym dniu poczułam to łza.

Łza nie należąca do mnie.

Łza Klausa

On potrafi.. płakać?

Spojrzałam mu w oczy. To niemożliwe. Nigdy nie będę psychologiem ale chyba widziałam w nich smutek.

Chyba

- Jedź do Nowego Orleanu. Ze mną. - przerwał ciszę.

- Nie mogę, Nik. Muszę tu zostać. Muszę dać sobie radę sama. - po raz kolejny się w niego wtuliłam.

- Nie musisz. Nikt cię tu nie trzyma. W Nowym Orleanie zapomnisz o smutku i o bólu. To miasto jest.. cudowne. - odparł z uśmiechem.

Wilczy instynktWhere stories live. Discover now