● 109 dni ●

926 45 33
                                    

Później słyszałam już tylko szumy, urywki rozmów. Nagle nastała cisza, którą zastąpił potem niewyobrażalny szmer. Było tak głośno, że nie słyszałam nawet własnych myśli. Nóż zaczął wibrować. To się dzieje naprawdę? Czy to tylko wymysł mojej wyobraźni? Szmer rozmów był już nie wyobrażalnie głośny. Czułam, że zaraz wybuchnę. Kurczowo trzymałam w rękach nóż. Byłam pewna, że dłużej nie wytrzymam. To było silniejsze ode mnie...

Nawet nie wiem kiedy wbiłam nóż w plecy mężczyzny, który upadł po tym na podłogę, martwy. Nie poczułam smutku, żalu... Nic. Nic nie czułam. Kol patrzył na mnie usatysfakcjonowany. Amy spoglądała na mnie ze współczuciem. U Juliana było widać, że jest ze mnie dumny. Elijah za to, patrzył na mnie nieokreślonym wzrokiem. Dopiero po chwili dotarło do mnie co zrobiłam. Ja zabijam człowieka... Szumy i piski wypełniły moją głowę. Upadłam na podłogę. Później zapadła ciemność.

************************
************************

Otworzyłam powoli oczy. Moje powieki wydawały się być okropnie ciężkie. Przez pół-zamknięte oczy zobaczyłam jakąś postać. Siedziała obok mnie. Tyler? Amy?

- Tyler.. - wymruczałam.

- Czuje się urażony, słońce. - zaśmiał się.

- Klaus.. - stwierdziłam. Nie widziałam jego całej twarzy. Domyśliłam się po tym, jak się do mnie zwrócił.

- Jak się czujesz? - spytał.

- Nie powinno cię to obchodzić. - syknęłam.

- Annabeth...

- Mam na mię Ann! - przerwałam.

- Dobrze.. Ann. Nie powinnaś się tak dąsać. Nic ci nie zrobiłem. - odparł.

- Nic mi nie zrobiłeś? Nic? Mógłbyś to inaczej zaplanować, Nik. O hej, Ann! Wpadłabyś do mnie na herbatę? Twoi rodzice też są. Tak? To czekam. - powiedziałam udając Klausa. - Wiesz jak się czułam? Amy i Julian są dla mnie najbliżsi. Znamy się całe życie. A ty się ze mną licytujesz o ich życie przez telefon.

- Dobrze, prze.. przepraszam. - powiedział.

- Tak lepiej. A tak po za tym, to gdzie reszta? - spytałam.

- Annabe... Ann... zapadłaś w śpiączkę. - oznajmił.

- I..ile ona t-trwała? - wyjąkałam.

- 4 miesiące. Przykro mi. - odparł.

- 4 miesiące!? Jestem tutaj od 4 miesięcy? Dlaczego..

- Zadzwonię do Amy. - powiedział, po czym wstał i wyszedł z sali. Po niecałych dwóch minutach wrócił.

- Mógłbyś zadzwonić do Tyler'a? - spytałam.

- Po co ci on, skoro masz mnie? - spytał. Posłałam mu nienawistne spojrzenie. - Oj już dobra, dobra. Masz szczęście, że Amy przyniosła ci telefon, na wypadek gdybyś się szybciej obudziła. - odparł. Wyjął z torby telefon i włączył go. - Kto to? - spytał pokazując tapetę odblokowywania na moim telefonie.

- Przyjaciele i chłopak. - wyjaśniłam.

- Chyba byli przyjaciele i były chłopak. - odparł.

- Wcale, że nie! Nadal są moimi przyjaciółmi a Scott nadal jest moim chłopakiem! - oburzyłam się.

- Sądzę, że przyjaciele dbają o siebie wspólnie. Nie słyszałem, żeby ktoś do ciebie dzwonił oprócz Tyler'a, od którego masz jakieś sto nieodebranych połączeń.

- Nie dzwonili.. bo.. bo byli zajęci. - próbowałam okłamać samą siebie. Klaus miał rację...

- Byli zajęci przez 4 miesiące? - uniósł lewą brew.

Wilczy instynktWhere stories live. Discover now