☆ Ktoś tu ma spore kłopoty ☆

374 19 10
                                    

Na dole ważne wyjaśnienia co do fabuły!

Następnego dnia Annabeth obudziła się z okropnym bólem głowy. Po tym co wczoraj zobaczyła, postanowiła ukraść trochę bourbonu ze schowka Damona. Upiła się i zasnęła na kanapie w salonie. Najwidoczniej w nocy musiał ją przenieść jeden z braci. Dziewczyna wstała z łóżka, po czym poszła do łazienki wykonać poranną rutynę.

Zeszła do salonu i usłyszała fragment rozmowy braci Salvatore. Postanowiła więc do nich dołączyć. 

- Sprowadziłeś Johna Gilberta? Tak ratujesz Elenę i Ann? - spytał zdziwiony Damon, stojąc przed Stefanem z założonymi rękoma. 

- Szukałem Isobel. Powiedział, że pomoże. - wyjaśnił mu brunet, po czym chrząknął znacząco, widząc nadchodzącą Annabeth. 

- Czy ja dobrze słyszałam? John? Isobel? - spytała Ann, natychmiast żądając od nich wyjaśnień. 

- Mam zamiar znaleźć twoją biologiczną matkę, Ann. John nam w tym wszystkim pomaga. 

- To znaczy, że mój ojciec jest u Gilbertów? - upewniła się dziewczyna, na co Damon pokręcił nieznacznie głową. 

- Wracając do rozmowy... - kontynuował Damon. - Nie jesteśmy przecież aż tak zdesperowani.

- Damon, próbował mnie upiec. - odparł Stefan. Ann wytrzeszczyła oczy, jednak jak zwykle ktoś jej przerwał. - Znajomy Bonnie wspiera Mikaelsona, a kamień księżycowy został zniszczony. Elena i Ann całą wiarę pokładają w umowę, którą zawarły z Pierwotnym, żeby wszystkich chronić. Ufasz mu, Damon? Bo ja nie. Zabić też go nie zdołamy, bo jest nieśmiertelny.

- A gdzie w tym wszystkim John Gilbert? - wtrącił zirytowany Damon. 

- Wie od Isobel o ofierze, którą trzeba złożyć za pomocą kamienia. Twierdzi, że potrafi uchronić Elenę. Sądzi też, że Klaus nie poświęci Annabeth. Ostatnimi czasu była Klausowi bliska. - oznajmił Stefan, na co Ann zupełnie nieświadomie zaczęła rozmyślać o Mikaelsonie. Mimo tego, że zasztyletował swoje rodzeństwo i uciekł, aby uniknąć konsekwencji, był dla niej jedną z najważniejszych osób. Chociaż za żadne skarby świata, nie przyznałaby tego na głos, gdzieś głęboko wiedziała, że Klaus to dobry człowiek. 

- I niby jak John je ochroni? - prychnął Damon, nadal trzymając skrzyżowane na piersi ręce.

- Tego nie mówi. Przynajmniej mnie. - powiedział cicho Stefan, spuszczając lekko głowę. 

- Wspaniale. tylko tego mi brakowało. - powiedział wściekle Damon, po czym skierował się w stronę drzwi.

- Przykro mi z powodu Rose. - powiedział brunet, z wyraźnym współczuciem. Damon zmrużył oczy i wzruszył obojętnie ramionami. 

- Znałem ją pięć minut. - odparł mężczyzna, po czym miał zamiar wyjść, jednak po raz kolejny zatrzymał go Stefan. 

- I pięć minut ci na niej zależało. - pokręcił głową z dezaprobatą. Damon odwrócił się ze skwaszoną miną. - Ciekawe co to znaczy. 

- Że mi zależy, że są we mnie ludzkie uczucia. Liczą się nawet te chwilowe. Także uważaj, bo jeszcze zostanę bohaterem i cię zdetronizuję. - prychnął kpiąco, po czym wyszedł zostawiając Ann samą ze Stefanem. 

- Co macie na myśli mówiąc "zabić też go nie zdołamy" ? - powiedziała Ann, nie rozumiejąc, dlaczego bracia Salvatore chcieliby zabić Elijahę. 

- Sądzę, że nie jest on z wami w pełni szczery. W końcu to jego brat. Wątpię, że pragnie jego śmierci. A poza tym.. - Stefan przerwał i uniósł lekko brwi, słysząc, że jego telefon zawibrował.

Wilczy instynktDove le storie prendono vita. Scoprilo ora