● Pierwszy dzień ●

2.3K 78 9
                                    

Właśnie przekraczałam próg tego przepięknego domu. W głębi serca cieszyłam się, że poznam nowe twarz i te cudowne miejsce, jednak trudno było mi się pogodzić z tym, że opuszczam Nowy Jork, przyjaciół i mojego chłopaka - Scotta. Przynosiłam właśnie wszystkie kartony z rzeczami do mojego nowego pokoju. Odetchnęłam z ulgą, kiedy mama powiedziała mi, że wprowadzamy się tu na zawsze. Częste przeprowadzki były dla mnie normą. Dlatego też, przyzwyczaiłam się już do zawierania nowych znajomości. Można było powiedzieć, że nawet to polubiłam. 

Pokój był spełnieniem moich marzeń. Pewnie dlatego, że to ja sama go urządziłam. Wszystkie meble były białe, tak samo jak panele. Ściana pomalowana była na szaro. Łóżko zrobione było z białego drewna, za to koce i poduszki utrzymywały się w szarym kolorze. Trzeba było przyznać, że pomieszczenie miało w sobie wyjątkowy urok. Kiedy skończyłam wykładać wszystkie ubrania do szafy, podeszłam do małej szafki nocnej i postawiłam na niej zdjęcie z moimi przyjaciółmi z Nowego Yorku : Celinne, Margaret, Patriciem i chłopakiem - Scottem. Położyłam się chwilę na  łóżko i przytuliłam się do poduszki. Ledwo zdążyłam przymknąć oczy, a z kuchni zawołała mnie mama. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam na dół.

- Tak? - powiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersi.

- Rozpakowana? - spytała mnie mama, a ja uniosłam ze zdziwienia lewą brew.

- W godzinę miałam się rozpakować? Dopiero włożyłam ubrania do szafy - powiedziałam z  pretensją. W sumie spodziewałam się takiego pytania ze strony rodziców. Byli bardzo wymagający i spodziewali się pewnie, że ich idealna córka uwinęła się z tym zadaniem w niespełna 60 minut. O tuż nie. I nie miałam zamiaru kończyć tego dzisiaj. Jak mniemam, rodzice już pewnie uporali się z tym zadaniem. No tak... państwo idealni.

- No cóż.. trudno. Myślałam że pomożesz mi z kolacją, ale jeśli nie zdążyłaś się jeszcze rozpakować to nie oczekuję pomocy. Idź. Masz czas do 21:00. Wszystko ma być gotowe. Mam nadzieję, że podołasz - odparła, a ja wytrzeszczyłam oczy. Bez zbędnych pytań pobiegłam na górę do pokoju i kontynuowałam to, co zaczęłam.

Ku mojemu zdziwieniu, i przede wszystkim uciesze, zdołałam wyrobić się z zadaniem w niespełna dwie godziny. Co prawda trochę oszukiwałam - niektóre pudła wsunęłam pod łóżko - ale i tak większość była na swoim miejscu.

Po zjedzeniu pysznej kolacji, przygotowanej wspólnie przez moich rodziców, poszłam do łazienki i wzięłam ciepły prysznic. Zmęczona całym zamieszaniem i porządkami odpłynęłam w mgnieniu oka... 

●●●●●●●

Obudziłam się około godziny ósmej. Wstałam z łóżka, po czym pognałam do łazienki z kosmetyczką i ręcznikami. Obiecałam sobie wyglądać dzisiaj jak najlepiej mogłam. Głównie dlatego, że chciałam zrobić dobre, pierwsze wrażenie. Poza tym pewnie każdy wie, że wygląd równie mocno wpływa na zawarcie kontaktów.

Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i twarz, po czym ubrałam się w czarne, obcisłe rurki i koszulę moro. Zrobiłam nieco mocniejszy niż wczoraj makijaż, podkreślając moje brązowe oczy ciemną, grubą kreską. Całość wykończyłam mocnym wytuszowaniem rzęs i przyczepieniem do nich pojedynczych kępek. Założyłam złote kolczyki w kształcie łapek wilka, które dostałam od Celinne i wyszłam z łazienki. Zawiesiłam przez ramię wcześniej spakowany przeze mnie plecak i poszłam do kuchni. Zastałam tam moją mamę, robiącą mi już śniadanie do szkoły. Jak gdybym sama nie potrafiła go sobie zrobić...

- Mam nadzieję, że nie ubrałaś się tak dla jakichś chłopców. Bo jeśli tak, to nie wypuszczę cię z domu - burknął mój ojciec, który właśnie wszedł do kuchni i wziął do ręki gazetę. Szybko chciałam mu się odgryźć, jednak jak zwykle mama weszła mi w słowo.

Wilczy instynktWhere stories live. Discover now