Rozdział LVI

445 60 22
                                    

Hux stał w kolejce do szkolnej kawiarenki. Nie zdążył zrobić rano śniadania, była długa przerwa i był pewien, że zaraz zejdzie, jeżeli czegoś nie zje. Niestety, jak to bywa na długiej przerwie, pół szkoły przypominało sobie o istnieniu kawiarenki. Z przerażeniem w oczach spoglądał, jak kolejne kanapki znikają zza szyby.

Nagle ktoś poklepał go w ramię. Hux obrócił głowę i spotkał spojrzenie Rey.

- Hej - uśmiechnęła się dziewczyna.

- Jeżeli myślisz, że cię wpuszczę, to się pomyliłaś - odpowiedział od razu.

Rey parsknęła śmiechem.

- Nie chcę tych paskudnych buł i tobie też radziłabym sobie odpuścić. Ale chciałabym za to wiedzieć, co u Kylo.

- Nie mam śniadania, więc nie mam wyboru - przyznał. - A z Kylo w porządku. Dalej leży w szpitalu na lekach. Do końca tygodnia mają go niby wypuścić - powiedział, uznając, że skoro Rey i tak wie, o co chodzi, to nie ma sensu robić z tego wielkiej tajemnicy.

- Myślisz, że możemy go odwiedzić? - zapytała.

- MożeMy? - odparł.

Nie miał bladego pojęcia, jak Kylo zareagowałby na wizytę Rey, a co dopiero większej ilości osób.

- No ja, Finn, Poe i ty, żeby go w razie potrzeby uspokajać. Myślałam o ekipie z treningów, ale to chyba za dużo jak na jeden raz.

- Sam fakt, że stwierdziłaś, że trzeba go będzie uspokajać mówi, że to może nie być najlepszy pomysł.

Akurat była jego kolej na kupowanie, więc odwrócił się do sklepikarki i poprosił o drożdżówkę z serem - tylko to zostało. Gdy wyszli z kawiarenki, kontynuował:

- Nie wiem, Rey. Kiedy chcecie to zrobić?

- Myślałam o piątku po zajęciach. Wiesz - urwała, żeby pomachać jakimś dziewczynom - on wydaje się zawsze czuć taki odrzucony. Chciałabym mu pokazać, że wcale tak nie jest.

Hux był już bliski, by zrobić jakiś niewybredny komentarz, ale powstrzymało go wspomnienie z urodzin Rey. Kylo przecież powiedział, że rozmawiali, że się pogodzili, zaczęli od początku. Hux, nauczony nie wybaczać, miał się na baczności w imieniu Kylo. Chociaż... oni sobie wszystko wybaczyli, w każdym pocałunku, w każdym słowie. Rey też powinna dostać szansę.

- Okej, zaprowadzę was - powiedział Hux.

- Świetnie - dziewczyna aż klasnęła w ręce. - O której kończysz?

- O czternastej.

- To spotkajmy się przed szkołą, tak z dziesięć po, dobrze? Myślisz, że powinniśmy coś dla niego zabrać?

- Może coś słodkiego? Wiesz jak karmią w szpitalach - zamyślił się.

- Wiesz może, co lubi?

Hux przypomniał sobie, jak Kylo bez problemu recytował upodobania innych ludzi, w tym Rey, trochę mu tego brakowało.

- Kwaśne żelki, czekoladę... czasem piecze ciasta - powiedział, zniżając głos na ostatniej kwestii, jakby sprzedawał Rey ściśle tajne informacje za bezcen.

- Ściemniasz.

Ledwo udało im się przebić przez grupę uczniów, która tarasowała korytarz. Dochodzili już pod klasę Rey.

- Może jeszcze powiesz, że ci gotuje?

Hux poczuł gorąco na twarzy. Nie cierpiał, gdy był taki oczywisty.

Antidotum na niepokójTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon