Rozdział XV

564 79 59
                                    

Gdy Armitage uznał, że mogą bezpiecznie wyjść, dał Kylo znak i szybkim krokiem opuścili najpierw salę, a potem budynek. Mieli szczęście, że usiedli na końcu pokoju. Zaraz po otwarciu drzwi wyjściowych, uderzyło ich chłodne, wieczorne powietrze. Główna aleja była pusta, w pokojach pawilonów było zupełnie ciemno, co kilka metrów żółtym światłem paliły się latarnie. Hux i Ren skierowali się w prawo, skąd wydawało im się, że dochodziło szczekanie i pięli się w górę ścieżki, w stronę swojego pawilonu. W drodze Hux wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i włożył jednego do ust, poszukując jeszcze zapalniczki.

- Musisz akurat teraz? - zapytał Kylo, gdy Armitage odpalał fajkę, a mały płomień rozświetlił mu na moment twarz.

- Wiesz, to taka stresująca sytuacja, poszukiwania, że muszę odreagować - ironizował, wydmuchując dym.

Skręcili w uliczkę za swoim budynkiem, szczekanie zdawało się dobiegać z okolic boiska do siatkówki.

- I tak dużo palisz, to cię ubije szybciej niż myślisz - powiedział Kylo, rozglądając się za pomarańczową kulką futra.

- Na coś trzeba umrzeć - wzruszył ramionami Hux, idąc spacerowym krokiem i niespiesznie wodząc oczami po okolicy.

W tej zieleni i mroku ten ośrodek wydał mu się jeszcze brzydszy, ale miał jakiś klimat. Zatrzymali się przed boiskiem. Było pusto i ciemno, wiał lekki wiatr, na mokrym od deszczu piasku widać było ślady małych psich łapek.

- Był tu - stwierdził Kylo, obracając głowę w stronę Huxa.

Ten wydmuchał mu dym prosto w twarz, uśmiechając się dumnie.

- Sukinsynu, mam astmę - warknął Ren, rozrzedzając dym dłonią.

Hux wzruszył ramionami i zaciągnął się po raz ostatni, po czym wyrzucił niedopałek na piasek i zasypał butem. W tej samej chwili BB-Rex wyłonił się znikąd i mimo krótkich nóżek, mignął im między nogami, wybiegając na główną aleję. Hux może i nie rozumiał psów, ale miał wrażenie, że ten doskonale wiedział co robi i że czerpał z tego nieskrywaną radość. Chłopaki ruszyli za zwierzakiem, który biegał w kółko, zatrzymując się, by sprawdzić, czy ktoś za nim podąża, po czym zrywał się ponownie i uciekał w najlepsze. Kylo czuł, że do momentu, jak go złapią, zupełnie wytrzeźwieje. W pewnym momencie, Hux, ledwo łapiąc oddech, kazał Kylo biec z drugiej strony i tak BB-Rex wpadł w końcu w sidła, gdy zabiegli go z dwóch stron między budynkiem mieszkalnym a składzikiem na sprzęty sportowe. Kylo złapał psa i wziął na ręce. Chłopcy odetchnęli z wyczerpania, pies dyszał z wywieszonym jęzorem.

- Dawaj go szybko do pokoju - powiedział Hux, podpierając się pod boki.

Starali się iść szybkim krokiem, uważając, żeby nikogo nie spotkać w alejach. Dwa budynki przed ich miejscem zamieszkania, Hux dostrzegł nauczycielkę. Patrolowała aleje, upewniając się, że wszyscy są na zajęciach i nikt nie przemyca alkoholu z pokoju do pokoju, ani w ogóle na teren ośrodka. Hux wepchnął Rena w przejście między krzakami a ścianą jednego z budynków. Pies zawarczał, Hux i Ren zaczęli go uciszać, jakby rzeczywiście rozumiał mowę ludzką inną niż wyuczone komendy.

- Czy tam ktoś jest? - usłyszeli głos w pobliżu.

- Kurwa mać - zaklął Hux.

Kylo dalej próbował przekonać psa, by zamilkł.

- Co teraz? Nie mamy jak stąd wyjść - szepnął Ren.

Hux myślał intensywnie, czuł, jak szybko bije mu serce.

- Wsadź psa za krzaki, szybko - rozkazał Armitage, oglądając się za siebie.

- Proszę się pokazać i wracać do świetlicy! - niósł się głos nauczycielki.

Kylo położył psa pod krzakiem i kazał warować. Nerwowo patrzyli to po sobie, to zerkali na róg, za którym lada moment mogła pokazać się nauczycielka, całe przedsięwzięcie zaraz trafi szlag. Kylo stał sztywny od zdenerwowania, Hux miał pustkę w głowie. Nagle, na sekundy przed wydaniem, wpadł na pomysł.

- Pocałuj mnie - powiedział głosem pełnym powagi, patrząc Kylo prosto w oczy.

- Że co kurwa? - wykrztusił w szoku, miał wrażenie, że się przesłyszał.

- Co panowie tu robią? - zapytała nauczycielka zirytowanym głosem, dostrzegając ich pod ścianą budynku.

Armitage, bez zawahania, w ostatniej chwili chwycił twarz Kylo w swoje dłonie i wspinając się na palce, złączył ich usta. Zamknął oczy, działał w pewien sposób mechanicznie. Kylo stał w szoku, oczy miał otwarte, nie do końca rozumiejąc, co się właśnie stało.

Nauczycielka, speszona niespodziewaną i intymną sceną, której, jak założyła, nikt nie miał ujrzeć, wycofała się, szybkim krokiem zawracając w dół alei. Hux odczekał kilka sekund, po czym odsunął się od Kylo, który w międzyczasie zapomniał, jak się oddycha. Stali chwilę w ciszy, Hux miał wrażenie, że zaraz zejdzie na zawał, Kylo miał w głowie za dużo pytań, by się w ogóle wysłowić.

- Co - wydukał w końcu, bardzo skonfundowany.

- Publiczne okazywanie uczuć sprawia, że inni czują się niekomfortowo - wyjaśnił krótko Hux, wycierając usta wierzchem dłoni. - Weź psa i idziemy, póki mamy szansę.

Nie spojrzał na Kylo, odwrócił wzrok i ruszył pierwszy. Kylo poszedł krok do przodu, po czym cofnął się dwa, aby chwycić BB-Rexa i podążył za Armitagem.

- Czy to był tekst Kapitana Ameryki? - zapytał po chwili, gdy rzeczywistość wydarzeń zaczęła do niego powoli docierać.

- Chciałeś powiedzieć Black Widow - poprawił go.

- Hux! - Ren podbiegł, by zrównać się krokiem z rudym.

- Och, zamknij się już - odpowiedział, nie wiedząc, co było bardziej żenujące: dobrowolne pocałowanie Kylo czy znajomość bohaterów Marvela.

- Poczekaj - złapał go za ramię i obrócił do siebie. - Co to było i dlaczego okłamałeś mnie, że nie widziałeś filmów z Kapitanem Ameryką.

- Ja jebie, Kylo, czy to jest naprawę twój największy problem teraz, nie to, że właśnie pocałował cię inny chłopak - JA? - wyrzucił z siebie Hux, czując, że zaraz spali się ze wstydu.

Kylo uderzyła świadomość, że o wiele bardziej przeszkadzało mu to, że Hux nie powiedział mu o filmach niż ich pocałunek. Znaczy był w kompletnym szoku i to pewnie dlatego i...

- Chodź już do tego pokoju - mruknął, wymijając Huxa i niosąc psa w bezpieczne miejsce.

Armitage ruszył za nim, wciskając dłonie w kieszenie spodni.

Kylo odłożył BB-Rexa pod łóżko, rozkazał pilnować legowiska. Później upewnił się, że drzwi są zamknięte i wyszedł. Hux stał przed pokojem, a Kylo jakoś tak nie potrafił spojrzeć mu w oczy. W milczeniu wrócili na świetlicę, gdzie Poe i Finn akurat kończyli "rapować" ich "piosenkę", śmiech rozluźnił nieco atmosferę. Po dwóch kolejnych występach wszyscy udali się na kolację. Poe z całego serca dziękował chłopakom za przyprowadzenie psa, obiecując, że będzie bardziej odpowiedzialny. Po wszystkich tych wydarzeniach ani Kylo, ani Hux nie mieli już za bardzo ochoty na zabawę. Poe i Finn wyszli na trochę do znajomych z innego pokoju, prosząc kolegów, aby mieli oko na BB-Rexa. Oboje leżeli już wtedy w łóżkach, a w pokoju nastała głucha cisza. Ren, wpatrując się w deski nad sobą, rzucił tylko "dobranoc" i spróbował zmierzyć się z ciemnością i swoimi myślami.


Antidotum na niepokójWhere stories live. Discover now