Rozdział XLVII

490 74 18
                                    

Huxa obudził kaleczący uszy dźwięk uderzającego o siebie szkła i szurających krzeseł. Zaraz potem usłyszał też jakieś rozmowy i dźwięki, prawdopodobnie, telewizji śniadaniowej. Przewrócił się na plecy, zasłaniając oczy przedramieniem, słońce świeciło mu prosto w twarz, a drugą ręką poszukał telefonu w spodniach. Kwadratowy ekranik powiedział, że jest ósma rano, a on ciągle ma dwie kreski baterii. Może i jego ceglany telefon miał swoje wady, ale bateria pewnie go jeszcze przeżyje. Trzymając telefon w dłoni, obrócił się na bok i stwierdził, że Kylo dalej śpi. Leżał plecami do niego, jednak jego bezruch i równy oddech musiały oznaczać, że w ogóle nie dotarły do niego dźwięki sprzątania. Hux pomyślał, że może zdoła jeszcze odzyskać swój sen, jednak nie zanosiło się na to, promienie słońca były bezlitosne. Akurat dzisiaj trafił im się słoneczny, listopadowy poranek.

Przetarł dłońmi twarz i odrzucił kołdrę. Wstanie z łóżka nie było najprostszą rzeczą, ale potrzeby fizjologiczne wzięły górę nad zmęczeniem, dlatego też Hux naciągnął na siebie rzuconą na ziemię koszulę - z niesmakiem, bo była teraz wymięta - i po cichu wyszedł z pokoju.

Kylo obudził się i poszukał dłonią Huxa. Pusto, pościel zatrzymała jeszcze resztki ciepła. Poderwał się, ale był sam w pomieszczeniu. Głowa go bolała, a język przypominał suchy wiór.

Wody.

I Huxa.

Naprawdę nie potrzebował teraz nic innego.

- Hux, wstałeś! - powitała go Rey, gdy minęli się na korytarzu. - Ten kolor wygląda nawet lepiej w dzień.

Dziewczyna była w dresie i włosach związanych w nieułożony kok. Znosiła szklanki z salonu do kuchni. Hux spojrzał na nią zdziwiony, ciągle nie do końca wyciągnięty ze snu.

- Hej, co, jaki kolor? - zapytał, ale Rey już była za ścianą.

Zaszedł do łazienki, spojrzał w lustro i prawie się nie poznał. Teraz sobie przypomniał, że faktycznie jego rude włosy zostały zamienione na nawet bardziej jaskrawy, niebieski kolor. Westchnął. Przyjrzał się sobie jeszcze raz, nie umiał zdecydować czy wygląda źle, czy może całkiem okej. Za chwilę był z powrotem na korytarzu, ponowni mijając się z Rey. Tym razem dziewczyna zatrzymała się na krótką rozmowę.

- Kylo jest? - zapytała.

- Tak, śpi jeszcze - odparł i ziewnął. - Słyszałem, że rozmawialiście.

Rey zabłysły oczy.

- Mówił ci coś? Jak on się czuje? Nie był w najlepszym stanie - wypaliła.

- Chyba w porządku - zamyślił się. - Daj mu chwilę na przemyślenie. Dużo się wydarzyło wczoraj.

Hux uśmiechnął się lekko na wspomnienie. Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem, po czym jakby dopiero po chwili zrozumiała słowa Huxa i spojrzała na niego podejrzliwie.

- Co? - rzucił.

- Nie, nic - odparła, przyglądała mu się, ruszając głową i mrużąc oczy, jakby próbowała się czegoś doszukać na jego twarzy, szyi. - Jak coś to została jeszcze pizza, jak się pospieszycie, to może będzie wasza. A i możecie mi pomóc potem? Zdaje się, że tylko ja i Rose jesteśmy na nogach.

- Okej? - powiedział Hux niepewnie. - Dzięki, zaraz przyjdziemy.

Rey posłała mu niezrozumiały uśmiech i Hux zrobił rękami gest, jakby pytał "o co chodzi?", oboje rozchodzili się już w przeciwnych kierunkach. Rey wzruszyła ramionami i obróciła się. Hux, nieco zbity z tropu, wrócił do pokoju gościnnego.

Antidotum na niepokójWhere stories live. Discover now