Rozdział L

472 69 43
                                    


Wyrzuty sumienia dręczyły Kylo przez kolejne tygodnie. Ciągle starał się jakoś wynagrodzić Huxowi swoją bezmyślność i głupotę, ale czegokolwiek by nie zrobił wiedział, że nie zmieni tego co zrobił i jakie były tego konsekwencje. W dodatku ostatnio było coraz ciężej, co prawda Ren rozumiał tę chorą zależność wszechświata, że jak coś miało jebnąć, to po całości, ale tym razem wszechświat konkretnie przegiął. Sprawdziany zwaliły się na nich stadem, nadchodziła próbna matura z matematyki, trochę się rozchorował i ciągle pobolewało go gardło, a co gorsza wrócił ojciec i ciągle łaził do niego namawiając go do podejścia ponownie do prawka.

Nie wiedział nawet jak się na to zgodził, pewnie przez gorączkę, ale w końcu ojciec zaciągnął go na parking, żeby poćwiczyć przed egzaminem.

- No to ruszaj - powiedział Han. - Chyba pamiętasz jak się odpala.

Siedział obok z łokciem podpartym o drzwi. Kylo niepewnie sięgnął po kluczyki w stacyjce Forda i wtedy też ojciec chwycił go za nadgarstek.

- Nie zapominasz o czymś?

Kylo czuł jak drżą mu ręce, rozejrzał się i po chwili zawieszenia zrzucił bieg na luz. Han kiwnął głową jako potwierdzanie. Dopiero wtedy Kylo przekręcił kluczyki, silnik zawarczał.

- Ruszaj - polecił.

Samochód drgnął i zgasł. Kylo czuł jak ze stresu kropelki potu zasiadają rosą na jego karku.

- Sprzęgło powoli, co jest z tobą?

Kylo powtórzył wszystko jeszcze raz. Zaciskał zęby, zły na siebie. Wiedział te wszystkie rzeczy, przecież jeździł z instruktorem po drogach, dlaczego więc teraz czuł się jakby zasiadł za kółkiem pierwszy raz. W końcu ruszył, wbił dwójkę i kręcił się po parkingu, dosłownie robiąc kółka, bo panicznie bał się jakiegoś bardziej skomplikowanego manewru. W dodatku dygotał od chwili gdy ojciec chwycił go za nadgarstek. Nienawidził, gdy go dotykał.

Wyciągnął rękę żeby włączyć radio i zagłuszyć ciszę.

- Okej, widzę, że z rondami nie będziesz miał problemów - skomentował.

Ren ledwo powstrzymał się od wyprowadzenia ciosu. Takie docinki sprawiały, że krew w jego żyłach wrzała.

Wziął kilka głębszych wdechów, znajdowali się na parkingu przy starym centrum budowlanym, zamkniętym jakiś czas temu. Był praktycznie pusty, co wcale go nie uspokoiło.

- To może pojedziesz na drogę wewnętrzną i na około?

Ren zadygotał. Bał się jeździć, nie czuł wcale tej całej wolności o której wszyscy mówili z takim przejęciem. Za kierownicą czuł się klaustrofibicznie, zamknięty w metalowej puszce bez możliwości ucieczki. Lubił być pasażerem, oczywiście gdy ufał kierowcy, wtedy kilometry były dla niego niczym terapia. Szczególnie czuł się tak z Armitagem.

Wyprostował się i powoli skręcił na uliczkę, wciąż trzęsły mu się ręce, ale myśli o Huxie pomogły mu utrzymać w miarę prosty kurs.

Gdy objechali budynek i wrócili do miejsca startu, Han stwierdził, że Benowi brakuje pewności siebie. Na koniec chciał, żeby ten zaparkował kilka razy w liniach i wrócą do domu. Poszło mu okropnie, samochód ciągle wystawał z którejś strony, ale po kilku próbach ojciec w końcu mu odpuścił i zakomenderował powrót do domu.

Han siedział z kierownicą, Kylo obok niego wpatrywał się zmęczony w szybę. Nie czuł rąk z napięcia, w jakim je trzymał przez ostatnią godzinę. Nikt się nie odzywał, słychać cichą muzykę z radia.

W końcu Han odchrząknął i powiedział:

- No to co, Ben... masz jakąś dziewczynę?

Ren aż się wyprostował. Tylko nie to. Tylko nie durne, niezręczne rozmowy w aucie, gdzie nie ma możliwości ucieczki.

Stanęli na światłach, więc ojciec spojrzał na niego z wyczekiwaniem.

I niby co miał do cholery powiedzieć? Nie miał dziewczyny, miał chłopaka. Zbyt dobrego dla niego, choć trochę wrednego, ale dla Kylo najważniejszego w świecie. I nawet nie chciał znać reakcji ojca na taką informację.

- Nie mam - w końcu udało mu się wyrzucić z siebie.

No przecież nie kłamał.

- Hmm, a szkoda, wiek w sam raz na pierwszą - powiedział.

- Albo pierwszego - rzucił Kylo zanim zdążył się ugryźć w język.

- Co proszę? - zapytał zdziwiony, był pewien, że się przesłyszał.

Kurwa.

Ren zamilkł natychmiast, wbijając wzrok w szybę i udając, że to nie on. Wiatr czy coś. Nieważne, że znajdowali się w środku samochodu.

- Chcesz mi o czymś powiedzieć? Ja rozumiem, że to taki żarcik, czy coś? W sensie, wiesz, że to nie są prawdziwe związki - te homo. Tak się to popularyzuje dla propagandy, ale to nic więcej, bo to nienaturalne.

Kylo najpierw poczuł ukłucie bólu i czegoś podobnego do strachu.

A potem wybuchł w nim pożar.

- No tak bo prawdziwy związek jest wtedy, gdy nie ma cię ciągle w domu, a żonę i dziecko się fajnie pokazuje na zdjęciach - warknął.

- Nasze problemy to jedno, a wynaturzenie to drugie. Nie każda rodzina jest idealna, to są nasze problemy, nie zrozumiesz.

- Ja też z wami mieszkam! Albo raczej sam, bo mamy prawie nie ma, a ty się pojawisz raz na ruski rok i wszystko kurwa psujesz!

Han jechał nieuważnie i nerwowo, na szczęście nie było dużego ruchu. Przyspieszał, wyprzedzał i starał się patrzeć na syna. Jechali pobocznymi drogami w stronę domu.

- Może byłoby łatwiej, gdybyś umiał się zachować! Siedzisz tylko u siebie w pokoju, grasz w te durne gry, nie chcesz się integrować, jesteś agresywny, a jak nie potrafisz przyjąć rozmowy i uciekasz z domu, to jest dorosłe zachowanie według ciebie?

- A co mam siedzieć w domu i się z tobą tłuc?!

- Możesz ze mną rozmawiać jak człowiek! Może byś się opamiętał w końcu, zaczął jakoś wyglądać, nabrać porządnego światopoglądu...

Han definitywnie próbował coś powiedzieć, ale w tym momencie Kylo rozpiął pas i nim jego ojciec zdążył zareagować, po prostu otworzył drzwi auta i wyskoczył z samochodu. Han gwałtownie zahamował i obejrzał się za siebie.

Kylo zbierał się z chodnika, Han krzyczał za nim, żeby wsiadał, samochód za nim trąbił, ale Kylo z twarzą zalaną krwią pokazał mu środkowy palec i słaniając się, poszedł w przeciwnym kierunku. Daleko nie uszedł, pierwsze kroki postawił na mocnym zastrzyku adrenaliny, kolejne były chwiejne, a po kilku chwilach po raz pierwszy w życiu zemdlał.





Sic! To już pięćdziesiąty rozdział, aż ciężko mi uwierzyć, że do tego doszło. Dziękuję ludziom, którzy witali się ze mną na Pyrkonie, jesteście kochani <3 Pozdrawiam serdecznie Różę <3 W związku z nadchodzącą sesją tempo dodawania rozdziałów spadnie, jak pewnie już zauważyliście. No cóż, takie życie. Nie martwcie się, to nie jest jeszcze koniec Antidotum.

Tak na marginesie, jeśli chodzi o temat fanficków i zjawisk z nimi związanych (na przykład queerbaiting, przewaga męskich shipów nad innymi, mpregi itp) to o czym chcielibyście posłuchać? Mam plan na nową serię na YT i potrzebuję Waszych propozycji :3

Antidotum na niepokójWhere stories live. Discover now