Rozdział XXXVI

540 81 29
                                    

Hux walczył ze łzami, zagryzał wargi i słuchał Kylo, dopóki ten nie skończył mówić i dopóki nie usłyszał dźwięku otwierania okna. Został sam w pokoju. Wypuścił wstrzymywany od dłuższej chwili oddech, łamał się, wdechy były za szybkie, pociągnał nosem i starał się nie udusić. Dopiero po kilku minutach odkąd Kylo wyszedł, Hux podniósł się z biurka i przetarł dłońmi oczy. Pierwsze napięcie opadło, Hux nie mógł się jednak pozbyć ścisku w brzuchu. Słowa Kylo nie pozostały bez znaczenia. Mógłby spróbować? Hux obawiał się, że Kylo poczuje się do czegoś zobowiązany i czuł się z tym okropnie. Po zerwaniu z Dameronem nie czuł się nawet w połowie tak zagubiony jak teraz. Wtedy też nie wchodziły w grę jego własne uczucia. Z Kylo było inaczej, z nim chciał po prostu być, najbliżej jak się dało, najdłużej. Czy to zakochanie, czy raczej bardzo intensywna sympatia, nostalgiczna tęsknota za dotykiem i uczuciem, którego nigdy nie otrzymał, a pragnął całym sobą. By dzielić razem ważne i nieważne momenty, wzloty i upadki, być dla siebie. Przyjaźń z Kylo była najważniejszą rzeczą w życiu Armitage'a, cenił ją i nie chciał stracić, ale bał się, że w pewnym momencie może mu to nie wystarczyć, że jego uczucia zniszczą to, co wybudowali.

Spojrzał w stronę okna. Zdjął z pleców sweter i spojrzał na niego. Pomyślał, że Kylo musi się teraz czuć nieswojo, być może widzieć gdzieś swoją winę, co było absurdem. Nie mógł go tak zostawić. Wstał z krzesła, dopiero teraz czuł, jak cały się trzęsie, a nogi są jak z waty. Wyszedł za Renem na dach, robiąc to najciszej, jak tylko potrafił. Kylo, reagując na dźwięk, chciał spojrzeć w jego stronę.

- Nie odwracaj się - powiedział Hux, miał zachrypnięty głos.

Kylo wrócił do patrzenia przed siebie. Siedział z nogami podciągniętymi pod klatkę piersiową. Armitage usiadł tuż za nim, wpatrzył się w jego plecy. Chciał go dotknąć, ale wiedział, że nie może i nie powinien. Nie chciał, żeby Kylo pomyślał, że ich znajomość dąży w kierunku relacji z Dameronem, chociaż, paradoksalnie, zaczął zauważać podobieństwa.

- Przepraszam - zaczął mówić Hux. - To nie powinno się było stać, jestem taki głupi, Kylo. Ale nic na to nie poradzę i ty też nie, dlatego nie czuj się zobowiązany wobec mnie. Też jesteś dla mnie ważny, chociaż teraz brzmi to inaczej. To jest po prostu... takie trudne. - Słyszał, jak drży mu głos, jak nierówny jest oddech. Kontynuował. - Ale nie chcę tracić tego, co mamy. Nie chcę też, żebyś źle się czuł w moim towarzystwie. Nie zmuszaj się do niczego.

Po chwili ciężkiej ciszy Kylo zapytał cicho:

- Czy mogę cię przytulić?

Nie było niczego, czego Hux pragnął by bardziej w tym momencie, ale wiedział, że jeżeli Kylo tylko go dotknie, on nie opanuje emocji.

- Myślisz że to dobry pomysł?

- Tak - w jego głosie brzmiała pewność, wciąż czekał na odpowiedź Huxa.

Hux nie był pewien, ale pragnienia wzięły górę nad rozumem. Wyciągnął rękę i położył Kylo na plecach. Ten drgnął pod dotykiem. Delikatnie przesunął dłonią po plecach Kylo, po czym palcem napisał na nich „ok".

Kylo na chwilę zamarł, a następnie odwrócił się i spojrzał mu w oczy. Pewnych rzeczy się po Huxie nie spodziewał, ale pewnie właśnie teraz nauczy się o nim więcej, nie raz się zaskakując. Przyciągnął go do siebie, zamykając w ramionach i kładąc policzek na jego głowie. Było mu dobrze, czuł się w końcu komuś potrzebny, a to uczucie sprawiało, że najchętniej nie wypuszczałby Armitage'a z uścisku. Po prostu siedział i wdychał zapach papierosów i mięty, którym Hux emanował, jakby nie czuł go wcześniej.

Antidotum na niepokójWhere stories live. Discover now