Rozdział XVIII.

36 2 1
                                    


{ SOPHIE }


Uśmiecham się, widząc jak ostatni skrawek Peety tuż przed tym, jak zamknął drzwi do swojego domu. Wpatruję się w nie przez jakiś czas, a dokładnie do momentu, gdy kątem oka zauważam ekipę filmową, zmierzającą w moja stronę.
— Panienko Collins! — słyszę głos kobiety. — Chcielibyśmy ...
Nie, nie, nie, nie. NIE. — Nie. — robię krok do tyłu, tym samym znajdując się w przedpokoju mojego domu i zamykam za sobą drzwi. Wypuszczam powietrze ustami i obracam się na pięcie, zauważając w salonie stojącą, pojedyńczą białą różę. "Mamy nadzieję na przyjemną współpracę". Nie, nie, nie, nie. NIE. Chcę wrócić na polanę. Chcę wrócić do wody. Chcę wrócić do Peety. Wszystko zaczyna do mnie wracać. Wszystko, czego próbowałam się tam pozbyć. Dalej chcesz grać Kaptol, Sophie? HUH? CHCESZ CZY NIE CHCESZ? Przestań! Dobrze wiesz, że to nie jest takie proste. Tak, nie, tak, nie, tak, nie. Przełykam ślinę i powoli obracam się z powrotem w stronę drzwi. Otwieram drzwi i wpuszczam ekipę filmową, KAPITOL, do środka mojego domu. Nie. Budynku, którego obecnie zamieszkiwalam. Dom, budynek, dom, budynek, dom. PEETA! Tak mi przykro, tak bardzo mi przykro.
— Nie dałaś nam nawet niczego powiedzieć. — odzywa się ponownie kobieta.
— Bo dokładnie wiem czego chcecie. — wywracam oczami.
— Jestem Alice, odpowiadam za wszystkie nagrania związane z waszym życiem w dwunastym dystrykcie. — wyciąga dłoń w moją stronę.
Krzyżuję ręce na klatce piersiowej. Zapada cisza. Peeta, Peeta, Peeta, Peeta. Jego błękitne oczy. Błękitne jak woda. Nie ma mnie tu. Jestem tam, z nim. Tylko ja i on. Kobieta w pewnym momencie poddaje się i opuszcza dłoń.
— Sophie, nie oczekuję, że mnie polubisz. Chciałabym tylko ustalić z Tobą czy byłaby szansa na to abyś udostępniła nam ...
— Nie.
Liczą na współpracę, Sophie. Dalej chcesz grać Kapitol. Tak czy nie? Prawda czy fałsz?
— Może to być pojedyńcza kamera. Nawet nic nie zauwa ...
— Nie.
— Będziecie mogli wybrać co ...
— Nie.
Alice wypuszcza głośno powietrze. Przenosi wzrok na resztę ekipy.
— Zostawcie nas samych. — powiedziała i skinęła głową.
Mimo tego, że zostałyśmy we dwie, dalej się nie rozluźniłam. Stałam w tej samej pozycji, z tak samo pewną siebie miną. Będziesz walczyła z silniejszymi od siebie.
— Posłuchaj Sophie ...
— Cokolwiek masz mi do zaoferowania, odpowiedź będzie: nie. To co dzieje się między mną a Peetą za zamkniętymi drzwiami, zostanie między mną a Peetą.
Będą bardziej wyszkoleni.
— Rozumiem, ale ...
— No jakoś mi się nie wydaje.
Nie pozwól im na wyciągnięcie broni.
— Skontaktował się ze mną Twój Ojciec.
Nie trać uwagi Sophie. Nie trać uwagi. Nie trać. Nie ...
Rozluźniłam się. W oczach pojawiły mi się dobrze znane mojemu Ojcu iskierki.
— Naprawdę? — spytałam, unosząc brew ku górze. Udając, że to dalej ja mam kontrolę nad sytuacją. Udając, że to ja trzymam broń. Udając, że nie złapała mnie w sidła.  — Bardzo przeprasza, że kontaktuje się z Tobą w ten sposób. Obiecał, że gdy tylko nadarzy się ku temu okazja, na pewno tu przyjedzie. 

PRZYJEDZIE TU. OBIECAŁ. KOCHA MNIE. Nie trać ... bro ... MYŚLI O MNIE.
— Na ten jednak moment, poprosił mnie abym przekazała Ci to. — sięgnęła do kieszeni kurtki i wyciągnęła z niej małe pudełeczko ozdobione kokardką. Wie, że lubię kokardy.
Patrzę na nią podejrzliwie, udając, że w myślach nie otwieram już pudełka. Że w myślach nie jestem już z Ojcem, że nie przytulam go, że płaczę, prosząc go by mnie stąd zabrał, nie trać, broń, PEETA, PEETA, PEETA.
Odebrałam od niej pudełeczko, przybierając ponownie oschłe nastawienie. Chcę, żeby już stąd sobie poszła. Chcę, żeby mnie zostawiła. Idź stąd! Zostaw mnie! Zostaw mnie z nim. Zostaw mnie z moim Ojcem.
— Pójdę już. — powiedziała Alice, nakładając na usta uśmiech.
On nas zabił, wiesz, Alice? Mnie. Ciebie. Nas wszystkich.
— Świetny pomysł. — skinęłam głową, odprowadzając ją wzrokiem do wyjścia.
Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, zabrałam się za otwieranie pudełka. Delikatnie zdjęłam z niego kokardę, wyobrażając sobie jak ją nakładał na pudełko. Może robił to w swoim biurze? A może w salonie? A może w kuchni, pijąc poranną kawę. Czy jest samotny? Czy za mną tęskni? Najpierw mama a teraz ja. Obie go zostawiłyśmy. Otwieram pudełko i zauważam w nim wisiorek w kształcie serca. Odkładam pudełko i przyglądam się wisiorkowi. Otwieram je, zauważając w środku dwa zdjęcia. Jedno moje, jedno jego. Czuję, jak żołądek wywrócił mi się do góry nogami. Przepraszam, przepraszam. Przyciskam wisiorek do serca by chwilę później zawiesić go na szyi.
Czy chcesz, czy chcesz, pod drzewem skryć się też? W naszyjniku ze sznura u boku mego nie czekaj pomocy.
Dziwnie już tutaj bywało, nie dziwniej więc by się stało, gdybyśmy się spotkali pod wisielców drzewem o północy.  

❝RAZEM❞ II PIONKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz