Rozdział XVII.

42 2 0
                                    


{ PEETA }


Byłem ciekaw, czy zależy jej na nauczeniu się obrony przez to, że czuje się zagrożona w Dwunastce, czy przez to, że chce wszystkim pokazać, że nie powinna. Tak czy siak, sam cieszyłem się na opuszczenie domu, który nie był moim, choćby z dziewczyną, która nie była moja. Czułem, że muszę zrobić coś, co od dwunastego życia było bardzo moje.
Szybko podłapałem boksowanie, ponieważ od małego ćwiczyłem zapasy. Do tego sportu przygotowało mnie przerzucanie worków z mąką w piekarni taty. W szkole nauczyciele zauważyli, że mam większe predyspozycje niż większość uczniów i zaczęli mnie wysyłać na sparingi i zawody. Rodzice uważali, że to strata czasu, dlatego zdecydowałem się, że będę to trenować. Podczas szkolenia w Rebelii wyróżniłem się swoimi umiejętnościami, gdy ćwiczyliśmy z rekrutami. Dlatego Pułkownik stwierdził, że kiedyś trafię na Igrzyska. A ja się zgodziłem, sądząc, że tam spotkam Sheldona.
Sophie wyszła do domu się przebrać, a ja powstrzymałem się, by jej nie pogratulować, że o tym pamiętała. Myślałem, że jej pierwszym odruchem, będzie podbicie mi oka obcasem najnowszej kolekcji Cinny.
Wziąłem prysznic, zmazując ze swojego ciała miejsca, na których odbiły się palce Sophie. Jeśli mam ją czegokolwiek nauczyć, muszę zapomnieć o tym, że pochodzi z Kapitolu, o tym, że byliśmy razem na Igrzyskach i o tym, że byliśmy razem.
Wciągnąłem na siebie koszulkę, którą kupiłem na czarnym markecie, gdy w zeszłym roku nie zostałem wybrany na Dożynkach. Pod spodem był napis Pulp Fiction.
- Co mi zrobią? – zapytałem się odbicia w lustrze, które mi odpowiedziało, że nic mi nie mogą zrobić. Że wszystko, co najgorsze, zostało już zrobione. A ja miałem wznieść rewolucję, która zapobiegnie kolejnym Igrzyskom. Wiedziałem, że niewiele ludzi się obudzi widząc koszulkę z dwoma kolesiami mierzącymi z pistoletów, ale wiele ludzi się obrazi, widząc, że Zwycięzca Igrzysk nie przestrzega kolejnej zasady. Włożyłem broń za pasek od poszarpanych jeansów i do plecaka wrzuciłem rękawice, skórzane tarcze i bandaże. Gdy zarzuciłem plecak na plecy, usłyszałem głos Sophie.
—Jestem gotowa na skopanie Ci tyłka!
Z uśmiechem wszedłem do przedpokoju.
—Szkoda, że nie będzie kamer, bo nikt Ci nie uwierzy.
Oczekiwałem, że mnie zdzieli w ramię, gdy ją mijałem, więc pomiędzy tym, jak sięgnąłem do klamki, a tym, jak by mi się oberwało, chwyciłem jej rękę, zablokowując jej manewr.
Przejechałem kciukiem po wierzchu jej dłoni. Południowe słońce padło na nas jak reflektory na scenie. Ktoś krzyknął akcja.
—Zostaw agresję na później — mrugnąłem do niej wesoło, kierując się w stronę lasu. Słyszałem, jak do tej pory zastygnięte w bezruchu kamery, odwracały się w drugą stronę.
Czułem, się śledzony dopóki nie wyszliśmy z Wioski Zwycięzców. Gdy przechodziliśmy przez Plac Sprawiedliwości, kamery przekazały pałeczkę przechodniom. Gdy na nich patrzyłem, wydawało mi się, że czas spowolnił. Znowu widziałem w ich oczach wyrzuty. Miałem wrażenie, że wiedzą, co chcę zrobić i są zawiedzeni, że to nie była tylko gra.    Ostatecznie jednak byli za bardzo zajęci walką o przetrwanie, by interesować się dwójką nastolatków, przemykających pomiędzy grupkami ludzi. Byli zbyt przytłoczeni obecnością Kapitolki, by zatrzymywać mnie na coś dłuższego niż dalekie pozdrowienie. 

Puściłem rękę Sophie, gdy szliśmy wzdłuż naładowanego elektrycznością ogrodzenia. Tutaj podłoże zmieniło się z szarego muru na kwitnącą trawę. Byliśmy z dala od budynków, na których były umocowane kamery. Byliśmy bezpieczni.
—Tutaj — oznajmiłem, zatrzymując się przed bramą, która kiedyś była używana do wprowadzenia wojska. Jej otwarcie było zablokowane, by nikt obcy nie wjeżdżał i nie wyjeżdżał. Rebelia zdobyła do niej klucz pięć lat temu. —Mogę Cię podsadzić, ale uważam, że tutaj zaczynamy trening.
Wzruszyłem lekko ramionami, zrzucając plecak. Zamachnąłem się, by przerzucić go na drugą stronę, a potem złapałem się siatki, podciągając na rękach. Wkrótce byłem na górze bramy i wystarczyło przerzucić nogi, by zeskoczyć na drugi koniec.
Usiadłem na górze, machając nogami w przestrzeń.
—Złap się siatki i podciągaj co kilka stopni. Gdy będziesz na górze, pomogę Ci stabilnie tu usiąść —oznajmiłem z uśmiechem.
Gdy Sheldon przyprowadził mnie tu po raz pierwszy miałem podobną minę, jaką ona miała teraz. Nawet rozważałem powrót do domu i zaszycie się w swoim łóżku nad szafą. I wtedy Sheldon mi powiedział: „Założę się o zupę Śliskiej Sue, że kiedyś jeszcze będziesz przez to przeskakiwał". I miał rację.
—Założę się o nową kolekcję Cinny, że kiedyś będziesz przez to przeskakiwać —rzuciłem rozbawiony. I wiedziałem, że miałem rację. Ale nie wiedziałem, czy to dobrze, czy źle.   

❝RAZEM❞ II PIONKIWhere stories live. Discover now