Rozdział II.

85 3 0
                                    

{ SOPHIE }

Szliśmy długim korytarzem szpitalnym. Jej obcasy wydawały równy dźwięk, gdy stawiała kroki. Była w nich znacznie wyższa ode mnie. Zawsze zastanawiałam się jak udaje się jej w nic chodzić, wyglądać tak dobrze i nie przewrócić. 
— Wybrałam dla Ciebie idealną sukienkę! — mówi gdy wychodzimy na dwór i idziemy w stronę przyszykowanego dla nas samochodu.
— Powinnam się bać? — pytam unosząc brew ku górze.
Kobieta spogląda na mnie karcąco przez co ja śmieję się cicho.
— Zupełnie jak matka. — mruczy i kręci głową.
Kierowca wysiada i otwiera drzwi zapraszając nas dłonią do środka. Strażnicy zajmują już miejsca w dwóch innych samochodach. Jeden stoi przed naszym drugi za naszym. Zostawili nam też jednego strażnika, tego, który śledził mnie odkąd wróciliśmy z areny. Ten siada jednak na miejscu obok kierowcy. Effie wsiada jako pierwsza. Ja tuż za nią, zajmując miejsce naprzeciwko niej. Gdy tylko w środku pojawia się Peeta, mimowolnie i jakby z lekka nieświadomie łapię go za skrawek rękawa i pociągam tak by zajął miejsce obok mnie. Nie wiem dlaczego to robię. Nie wiem czy ma to związek z tym „jest jedyną statyczną osobą" czy z faktem, że nie chcę aby „chyba Haymitch" usiadł obok mnie. Po skosie będzie w porządku. Z łatwością uniknę patrzenia na niego a i nie będzie to wyglądało sztucznie.  — Nawet nie macie pojęcia jak szybko wyprzedały się wejściówki na wasz dzisiejszy wywiad. Szaleństwo. To chyba jakiś rekord. — mówi nagle Effie przerywając idealną ciszę panującą w aucie. Wzdrygam się tym samym, bo wyrywa mnie on z zamyślenia i przenoszę wzrok na Peetę. Podobny do tego, który on przybrał gdy Haymitch pojawił się w sali i zaczął zadawać nam te wszystkie pytania. Trochę jakby przepraszający. — Czy zamiast głupich biletów i strojów moglibyśmy zająć się czymś ważniejszym? Na przykład tym co powinni powiedzieć na wywiadzie. — odzywa się na to chyba Haymitch. To musi być Haymitch. Coś na 'h' na pewno. Może Hektor jakiś? Henry, Herman, Horace ... ta! I co jeszcze? Może Harold od razu? Harold? Nie takie głupie w sumie ... NIE! Haymitch. To musiał być Haymitch. — Och! Właśnie! — pisnęła Effie i szybko sięgnęła do torebki wyjmując z niej dwa pliki fiszek. — Znam Ceasar'a bardzo dobrze. Przygotowałam wam kilka przykładowych odpowiedzi na pytania, które może wam zadać. — po czym wyciąga karteczki w naszą stronę. Słyszę głośne westchnięcie mężczyzny i widzę jak zabiera jej część Peety z ręki zanim trafi ona do dłoni chłopaka. Ja więc szybko zabieram swoją i wertuję ją powierzchownie wzrokiem. Parsknięcie śmiechem do kolejna reakcja Haymitcha na fiszki. Rezygnuję z czytania bo i tak nie mogę się skupić, po czym podaję je Peetcie by także mógł je przejrzeć. Znów przyjmuję ten sam przepraszający wzrok i wzruszam lekko ramieniem. Znów nie mogę spokojnie z nim pogadać. Znów nie mogę powiedzieć mu co tak naprawdę myślę. Zupełnie tak jakbyśmy wydostali się z areny ale Igrzyska się nie skończyły. — No co? Może masz coś lepszego? — pyta z lekka podirytowana Effie i wyrywa mu karteczki z ręki po czym wręcza je mi. Zaciska idealnie pomalowane usta w cienką linijkę wyraźnie urażona i wbija wzrok w szybę. Zaciskam palce na kartkach ale znów na nie nie zerkam. Zaczynam się natomiast zastanawiać czy w ogóle powinnam się w nie wczytywać. Czy chcę aby moje odpowiedzi były przygotowane? Może tak będzie bezpieczniej? Chciałabym to wszystko omówić z Peetą ale nie mogę! Nie tutaj! Nie teraz. Poza tym nie tylko o tym powinnam z nim porozmawiać ... westchnęłam cicho i także przeniosłam wzrok na mijające nas za szybą widoki. Po chwili zamykam jednak oczy i powoli, jakby niepewnie, opadam głową na ramię chłopaka. Z jednej strony nie chcę wysiadać z auta. Moglibyśmy tak jechać przez całą wieczność. Nigdy nie dotrzeć na ten głupi wywiad. Z drugiej jednak wiem, że dopóki się stąd nie wydostaniemy nie porozmawiam z chłopakiem. Na pewno nie na te tematy, które chciałabym poruszyć. — A! Właśnie! Miałam was jeszcze spytać o to co chcecie żeby podano wam do picia bo miałam im przekazać a nie mogłam się zdecydować. — mówi ożywiona Effie zupełnie tak jakby nie była obrażona jeszcze chwilę temu. Gwałtownie otwieram oczy i podnoszę się z ramienia chłopaka. — Nie no chyba sobie żartujesz. — odzywa się na to chyba Haymitch, chociaż Harold też nie byłoby takie złe. — Przecież chcę tylko ... — kontynuuje dalej piskliwe podirytowanym głosem Effie. Ja natomiast chowam twarz w dłoniach i opieram łokcie na nogach z lekka zasłaniając także uszy. W tym momencie przestaje mnie to już obchodzić. Mogę nawet wyskoczyć z auta. Zmieniłam zdanie, naprawdę chciałabym być już na miejscu.   

❝RAZEM❞ II PIONKIWhere stories live. Discover now