22

120 8 0
                                    

Luna

- Nie płacz. - powiedział ochryple.
Shin usiadł. Był brudny, rozczochrany, zmęczony. W jej oczach wyglądał pięknie.
- Udało się nam. - powedziała szeptem. Wyciągnęła rękę, by przygładzić mu włosy.
Czule pogładził policzek Lunie.
- Dobrze się czujesz? Chyba masz siniaka.
- Ja? Ty najbardziej oberwałeś. - położyła mu dłoń na gardle.
- Nie płacz już, proszę, nienawidzę tego. - otoczył ją ramieniem.
Zaczęli się całować. Szaleńczo. Śmiali się i całowali jednocześnie. Czuła na ustach smak swoich łez, drżała w jego ramach jak ptak.
- Chcesz być ze mną już na wieczność? - zapytał będąc blisko jej ust.
- Z wiecznością będzie problem, wiesz że jestem śmiertelna. - łagodnie, nie patrząc na nią, położył dłoń na jej dłoni. Delikatnie, z czułością, potrząsnął nią.
- Zrobię z ciebie wampira, mała.
- Myślałam, że takim trzeba się urodzić. - dodała.
- Nie. Wielu dopiero stało się wampirami. Byłoby ich więcej, ale nie zmieniamy pierwszego lepszego w wampira. - odsunął ją delikatne, żeby móc spojrzeć jej w twarz.
- Poczekaj chwilę. Muszę się zastanowić. - powedziała.
- O boże. Jasne, że tak. - zorientowała się, że ściska go za rękę.
- Jak to jest? - zapytała.
- Inaczej. - wyznał spokojnie i rzeczowo.
- Będziesz silna, szybka i nieśmiertelna.
- Nieśmiertelna? A będę mogła zatrzymać swój wiek? - już widziała się jako wieczną starowinkę.
Skrzywił się Shin.
- Luna, przestaniesz się starzeć w jednej chwili.
- Jestem gotowa. - wydusiła przez zaciśnięte usta.
Shin nie zdołał opanować śmiechu.
Uniósł nadgarstek do ust. Energicznie machnął głową, jak by zdzierał kawałek materiału trzymany w zębach. Kiedy odsunął rękę, Luna zauważyła krew. Ciałka wąską stróżką. Była tak czerwona, że nie wyglądała jak prawdziwa. Zaskoczona Luna z trudem przełknęła ślinę.
- To nic wielkiego. - powedział łagodnie Shin.
- Musisz to zrobić. Jeżeli nie będziesz miała w sobie mojej krwi, to się nie zmienisz w wampira.
- Trudno. - pomyślała.
Zamknęła oczy i pozwoliła, żeby Shin naprowadził jej głowę do swojego nadgarstka. Czerwona ciecz nie smakowała jak krew, a w każdym razie nie jak ta, którą czuła kiedy ugryzła się w język albo wkładała do ust rozcięty palec. Smak miała dziwny. Intensywny.
- Jak magiczny eliksir. - pomyślała oszołomiona Luna.
I znów dotknęła umysłu Shina. Upojona bliskością, piła jego krew.
- Dobrze. Musisz dużo wypić. - powedział głos jego umysłu, był cichszy niż wcześniej.
Nagle Luna się przeraziła.
- A co się stanie z tobą?
- Nic mi nie będzie. - powedział głośno.
Luna z radością chłonęła dziwny, esencjonalny płyn. Pławiła się w blasku, który jak jej się wydawało bił z jej na zewnątrz. Czuła się taka wyciszona, spokojna.
Przywarła do niego ustami, jakby chciała ratować Shina po ukąszeniu przez węża.
- To było takie naturalne, takie proste. Ta słodka, gęsta substancja była wyjątkowa i nic innego nie mogło się z nią równać. - Luna ssała łapczywie.
Wspaniałe doznania, bliskość, intensywny smak, czerwonego płynu, siła i żywotność, które zalewały jej ciało, ogrzewając po czubki palców. Ale najlepsze ze wszystkich było poczucie kontaktu z umysłem Shina. Z rozkoszy kręciło jej się w głowie.
Teraz, kiedy na własnej skórze czuła to, co czuję do niej wydawało jej się to śmieszne. Nigdy nie poznała nikogo tak dobrze jak Shina. Rozkoszowali się odzyskaną jednością.
- Chciałabym, żeby to się nigdy nie skończyło. - nie kierowała tych słów do Shina, po prostu przemknęła jej przez głowę taka myśl. Zareagował, choć szybko starał się to ukryć. Nie zdążył. Luna to wyczuła.
- Wampiry nie robią tego między sobą.
Szok.
- Już nigdy po przemianie nie będziemy cieszyli się tą rozkoszą? Nie, nie wierzę. - zaprotestowała w duchu.
- Na pewno jest jakiś sposób... Jak przeżyje, jeżeli już nigdy więcej nie dotknę jego umysłu? Jeżeli nigdy więcej nie poczuje go w pełni, całej jego istoty? To okrutne i niesprawiedliwe. Wszystkie wampiry muszą być idiotami, jeżeli zadowalają się czymś gorszym.
Znów wyczuła reakcję Shina, ale kiedy chciała ją zgłębić, delikatnie odsunął nadgarstek. Stali się dwiema odrębnymi istotami. Potworne.
- Mamy towarzystwo. - Luna podniosła wzrok.
Dookoła stały samochody.
- Pewnie zjawili się podczas walki z Karlheinzem, a huk ognia zagłuszył warkot silników, zresztą wtedy nie zwracałam uwagi na takie drobiazgi.
Pasażerowie zdążyli już wysiąść. Babcia pod rękę z Carlą. Christa z Subaru. Niemal wszystkie wampiry.


Przepraszam za tak długi rozdział, nie mogłam przestać pisać. 🤭😃 Pozdrawiam wszystkich. ☺️

Serce I Księżyc / Diabolik Lovers Where stories live. Discover now