18

135 11 0
                                    

Luna

Luna usłyszała czyjś krzyk.
- Nie! - dopiero po chwili dotarło do niej, że to jej własny wrzask.
Zmagała się ze sznurem czując pieczenie i wilgoć w nadgarstkach. Ale nie była w stanie się uwolnić.
Doskonale wiedziała, co się dzieje. I jeszcze to nieustające echo, które niosło się echem w jej głowie i piersiach.
Poczuła zapach uderzający ją w nozdrza.
- O boże, samochód. - westchnęła.
Spod dymu wysuwały się maleńkie języki ognia.
Wtedy spojrzała na wszystko spokojnie. Zawładnęła nią część natury silniejsza niż przerażenie. Chłodnym okiem przyjrzała się scenie, samochodowi, który nadal płonął, wyrzucając chmury duszącego dymu przy każdym podmuchu wiatru. Bezwładnej postaci Shina, nie wyraźnej plamie, którą był Karl.
- Karl! - mimo bólu gardła mówiła spokojnym i władczym głosem.
- Zanim to zrobisz, niczego mi nie wytłumaczysz? Przecież chciałeś, żebym zrozumiała. - przez długą chwilę z rozczarowaniem myślała, że to nie poskutkuje, że on jej nawet nie słyszy. A jednak podniósł głowę. Dostrzegła jego twarz, krew na brodzie.
- Nie krzycz, nie krzycz. - powtarzała sobie gorączkowo.
- Nie okazuj przerażenia. Musisz go zagadać, utrzymać z daleka od Shina.
Nie przestawała mechanicznie pocierać dłońmi za plecami, jakby od zawsze wiedziała, co trzeba robić, żeby uwolnić się z więzów. Śliska wilgoć w zasadzie ułatwiała zadanie. Sznur się lekko przesuwał.
- Proszę, pomóż mi zrozumieć. - powtórzyła zdyszana, starając się uchwycić wzrok Karla.
- Obserwowałem cię od dawna. - Luna skinęła głową. Nie mogła wydobyć z siebie oni słowa.
- Zawsze wyobrażałem sobie, że pewnego dnia, kiedy cię zdobędę, opowiem Ci o sobie. O wszystkim. Wydawało mi się, że jesteś tą jedyną, która nie będzie się mnie bać.
- Nie boję się. - przytaknęła, starając się opanować drżenie. Nie miała odwagi spojrzeć na Shina. Nie spuszczała wzroku z Karla.
- Chyba rozumiem. - odezwała się.
Karl był spięty i drżał. Ona też zaczęła się trząść.
- Nie patrz na Shina nie kieruj uwagi w jego stronę. - myślała rozpaczliwie.
Wargi Karla znów odsłoniły kły, jakby na nowo szykował się do ataku.
- Cóż, każdemu się zdarzy zakochać. - przyznała. I chodź głos jej się łamał i miała łzy w oczach. Karl najwyraźniej trochę się uspokoił.
- Czekałem i czekałem. - wpatrywał się poza nią w las.
Luna łomoczącym sercem zebrała się na odwagę i zerknęła na Shina.
- O boże, nie rusza się wcale. A wokół niego tyle krwi. Nigdy nie widziałam takiej ilości krwi. - wykręcała nadgarstki w tę i z powrotem, nadal usiłując rozerwać sznur.
- Obserwowałem cię i się pojawiłaś. - oznajmił.
- Zaraz zwymiotuje.
- Co ci jest Luno?
- W porządku. - wyszeptała.
Gwałtownie wykręciła nadgarstek. Dłoń wyśliznęła się z jednej pętli sznura.
- Dobra. Teraz go zajmij, żeby odsuwał się od Shina.
- Mów dalej. - wysapała.
- Co potem?
- Wiedziałem, że muszę cię mieć. Kazałem moim ludzią iść po ciebie. - przysunął się jeszcze bliżej i wtedy światło księżyca odbiło się w jego oczach. Dostała gęsiej skórki. Ale pojawiła się jeszcze jedna gorsza myśl, obraz Karla zabijającego Shina.
- Jesteś taka piękna. - wyznał nagle.
- Zawsze tak uważałem. Uwielbiam twoje włosy. - stał tuż przed nią. Dotknął jej włosów.
- Powedz coś, powiedz coś, nie daj po sobie poznać, że się boisz. - czuła dotyk jego paznokci na uchu.
Zebrała w sobie dość siły, żeby gwałtownie szarpnąć ręką za plecami i jedną dłoń wyswobodziła. Zmarła, bojąc się, że Karl coś zauważy.

Serce I Księżyc / Diabolik Lovers Where stories live. Discover now