11

182 12 2
                                    

Luna

Shin nie zdołał opanować śmiechu. Usiadł przy Lunie.
- Tak bardzo tęskniłem za tobą. - powedział patrząc w jej oczy.
Serce waliło jej tak mocno, że wstrząsnęło całym ciałem.
Shin dotknął jej szyki zimnymi palcami. Czuła ciepły oddech, kiedy pochylał się nad nią i delikatnie chwycił za ramiona. Każdy jej nerw reagował na jego obecność. Nagle poczuła zimno na szyi i zaraz potem, podwójne ukąszenie. Kły zanurzyły się w jej ciele, robiąc dwie małe ranki przez które Shin mógł napić się jej słodkiej krwi.
- Teraz naprawdę zacznie boleć. - pomyślała.
- Luna co ty robisz? Nie walcz. Przykro mi, kiedy się opierasz. Shin do niej mówił, chociaż ciepłe wargi na jej szyi się nie poruszyły. Głos słyszała w swojej głowie.
- Nie opieram się. Nastawiam tylko na to, że będzie bolało. - pomyślała.
Poczuła pieczenie w miejscu ukłucia. Czekała na coś gorszego, ale nic takiego nie nastąpiło. Było niezwykłe.
- och. - pomyslała. Poczucie ciepła okazało się nawet przyjemne. Wrażenie ulgi dawania i bliskość.
Ona i Shin stawali się coraz bliżej, jak dwie krople wody dążące ku sobie, żeby się połączyć. Dotykała umysłu Shina. Wyczuwała jego myśli i doznania. Przepływały przez nią jego emocje. Czułość.. Opiekuńczść. Bezwzględna czarna wściekłość na Karla. Rozpacz, że nie może nic zrobić i tęsknota.. Za tym, żeby z nią być, żeby ją uszczęśliwić.
Fala słodyczy przeprawiła o zawrót głowy. Wyciągnęła rękę po dłoń Shina. Ich palce się splotły.
- Shin. - pomyslała z zadziwieniem i radością. Słowo, które do niego posłała, było nieśmiałą pieszczotą. Czuła jego zaskoczenie i rozkosz. Nierzeczywista przyjemność cały czas narastała. Była tak intensywna, że Luna drżała.
- Jak mogłam być tak głupia, żeby się tego bać. To nie jest okropne, jest miłe. - pomyślała.
Nigdy wcześniej nie doświadczyła takiej bliskości. Miała wrażenie, że są jedną istotą, połączeni, nie jak drapieżnik i ofiara, ale partnerzy w tańcu. Luna i Shin. Czuła dotyk jego duszy. Nagle ujrzała obraz siebie. W jego umyśle była krucha i słodka jak diamendowooki duszek powietrzny. Sylf z duszą z czystej stali.
- To niezupełnie ja. Nie jestem wysoka i piękna. Słowa, które usłyszała nie były skierowane do niej, wyrażały coś, co Shin myśli.
- Dziewczyny nie kocha się za jej urodę. Kocha się ją dlatego, że śpiewa pieśń, którą tylko ty rozumiesz...
Tej myśli towarzyszyło silne poczucie troski. Wreszcie się dowiedziała, co czuję wobec jej Shin. Jest dla niego czymś niezwykle ważnym, co należy chronić za wszelką cenę.. Za wszelką cenę. Bez względu na to, co się z nim stanie.
- Chciałabym, żeby to trwało wiecznie. - pomyślała i właśnie wtedy się skończyło. Ciepło z szyi zniknęło, a Shin się odsunął i wyprostował.
Westchnęła, protestując i usiłowała z powrotem go do siebie przyciągnąć, ale jej nie pozwolił.
Luna spojrzała na regularne rysy jego twarzy na faliste blond truskawkowe włosy jak jedwab opadające na czoło i wstrzymała oddech.
- Powiedz " kocham cię " - nakazała mu w myślach.
- No powiedz, ty tępy facecie. Ale ich umysły nie były połączone i Shin nie dał najmniejszej oznaki, że to usłyszał.
- Nie. To nie wszystko. - wyszeptał.
Przytulił ją, przyciskając wargi do jej ust. Była spokojna i rozleniwiona. Zniknęło przerażenie, które ją dręczyło przez cały czas i po raz pierwszy w życiu poczuła się zupełnie bezpieczna. Był blisko niej. Dotykał jej umysłu i przekonał się, że jest jeszcze odważniejsza i dzielniejsza, niż przypuszczał. Zależało mu na niej tak, że ledwie mógł oddychać. Jego miejsce jest przy niej. Rodziła się między nimi silna więź.
Znów miała wrażenie, że rozpływają się i stapiają ze sobą w każdym miejscu, którego dotykają. Czuła, jak bije w nim serce.
Luna uniosła głowę. W drzwiach zobaczyła Carle.

Serce I Księżyc / Diabolik Lovers Où les histoires vivent. Découvrez maintenant