Rozdział 24

2.8K 61 34
                                    

-Oh, a musimy z tymi wszystkimi pierdołami?-westchnęłam.

-Nie musimy, ale ja nie mam nic przeciwko temu. Chyba, że ty koniecznie nie chcesz. Mogę zrezygnować z pudru, oliwka raz na jakiś czas, ale pieluchy zostają-postawił warunek.

-Ale tato...-jęknęłam.

Na miłość Boską, ile można chodzić a tym białym czymś?

-Nie. Pieluchy będą i koniec, kropka.

Zmienił mi sprawnie biały materiał, wyrzucając zużyty do kosza. Zapiął mi to całe ustrojstwo, przez które nie mogłam chwytać i postawił mnie na podłodze.

-Idź do pokoju, zaraz przyjdę ze śniadaniem-oznajmił i wyszedł.

Usiadłam na swoim łóżku, a dosłownie kilka minut po tym do mojego pomieszczenia wszedł tata. Spodobało mi się to, że wreszcie jestem dla kogoś ważna. Że wreszcie jestem potrzebna, że wreszcie mam kogoś, kto imituje mi ojca.

-Pijemy.

-Nie, mleko?-burknęłam. Nuda.

-No już, nie dyskutujemy-oznajmił i nie czekając na nic włożył mi końcówkę butelki do ust, przechylając tak, że musiałam zacząć połykać płyn.

Kilka minut po tym mleka nie było prawie w ogóle. Jedynie małe kropelki pozostawały na dnie.

-Co teraz robimy?-zapytał Norbert, odstawiając pustą butelkę na półkę.

-Nie wiem.

-Może pójdziemy gdzieś, hm?

-Dobrze, ale muszę się przebrać-oznajmiłam i zeszłam z łóżka.

-Zapominasz o czymś, kruszynko.

-Tatusiu, tak, będę pamiętać już.

-W co się przebierzesz?

-Nowe ubrania!-pisnęłam.

-Nie.

-Tak!

-Dobrze, ale nie krzyczymy.

-Mhm...

Z pomocą mojego taty przebrałam się w krótkie spodenki i jedną z nowych bluzek. Ubrałam różowe sandałki, zabrałam pudrową torebkę, do której spakowałam wszystko co potrzebne i wyszliśmy z domu.

-Gdzie jedziemy?-zapytałam, kiedy wchodziliśmy do auta.

-Do mojej babci i dziadka-odpowiedział, uśmiechając się.

-Co?! Przecież ja wyglądam jak siedem nieszczęść!-krzyknęłam.

-Zawsze wyglądasz cudownie-stwierdził, odpalając auto.

-Ale teraz nie...

-Nie marudzimy-pstryknął mnie w nos.

-A... A twoi dziadkowie... Oni wiedzą?-spytałam.

-Nie, więc będziesz musiała mówić mi po imieniu, hm?-pokiwałam głową i poprawiłam włosy.

×××××

Dojechaliśmy na miejsce. Znajdowaliśmy się przed dość dużym i jasnym domem. Widać było, że cała rodzina jest zamożna. Norbert otworzył mi drzwi od samochodu i, mając rękę na mojej talii, zaprowadził pod wejście domu. Zapukał w drewnianą powłokę, a po chwili naszym oczom ukazał się starszy i siwy mężczyzna w ciemnych spodniach i bordowym t-shircie. Był przeciętny, ani gruby, ani chudy. Pomiędzy, wyglądał, jak typowy dziadek.

-Norbert!-powiedział radośnie i przytulił szatyna.-A to? Kto to?

-Witam, jestem Julia-powiedziałam, ściskając rękę.

Zostałam porwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz