19: „Widziałem jak się na niego patrzyłaś"

37K 1.3K 1.2K
                                    


Otwieram oczy i przeciągam się leniwie. Dziś wtorek, wtorki są mi obojętne. Nie są takie złe, ale nie są też dobre. Są po prostu nijakie.

Wstaję z łóżka i zakładam kapcie na nogi. Idę do toalety, robię siku i wracam do pokoju. Maluję się i ubieram, następnie schodzę na dół, do kuchni. Robię sobie śniadanie, które składa się z jednego gofra z dżemem i dwóch z czekoladą. Mogłabym być na diecie, gdybym tylko trochę mniej kochała jedzenie. Niestety, dla tej miłości jestem gotowa największych poświęceń.

Po zjedzeniu śniadania zakładam trampki na nogi i zarzucam kurtkę na ramiona. Wychodzę przed dom i standardowo czekam na Dylana. Stoję przed domem dobre siedem minut, a go nadal nie ma. Może zapomniał? Zaczekam jeszcze pięć minut, jeśli wtedy go nie będzie to idę.

Dwie minuty potem jego auto podjeżdża pod dom. Ulga. Nienawidzę chodzić na nogach, jestem okropnym leniem.

Podchodzę do auta i ciągnąć za klamkę wchodzę do środka. Zapinam pas i spoglądam na bruneta, który również na mnie patrzy. Dziś jego, piękne, brązowe oczy są nadzwyczaj szczęśliwe. Widzę w nim radość, ekscytacje. Marszczę brwi z uśmiechem na ustach.

- Czemu się tak szczerzysz? - pyta, odjeżdżając z mojego podjazdu.

- Nie wiem - wzruszam ramionami.

Oczywiście, że wiem. Cieszę się, bo Dylan jest w dobrym humorze. Uwielbiam, kiedy jest taki.

- Jesteś, kurewsko, kiepską kłamczuchą, kochanie.

Krzywię się.

- Nie nazywaj mnie kłamczuchą. To brzmi po prostu źle - marudzę.

- Zdecyduj się w końcu czy mam być miły czy szczery.

- Jesteś taki wredny - jęczę, kręcąc głową - Nie wiem jakim cudem mam przetrwać z tobą cały rok.

- Pocieszaj się tym, że to tylko jeden, cholerny, rok i zniknę z twojego życia - śmieje się.

Ja również się uśmiecham. Tak naprawdę mam ochotę rozpłakać się na dobre. Jak on może tak mówić? Ja rozumiem, że my znamy się tylko miesiąc, ale... nie wiem, skoro teraz mam być jego przyjaciółką to dlaczego daje mi tylko rok na bycie nią? Czuję się tak, okropnie, źle. To niesprawiedliwe, że mam się do niego przyzwyczaić, a potem pozwolić mu zniknąć. Skrajna głupota.

- Taaa, będę to sobie powtarzała codziennie przed zaśnięciem - prycham.

Patrzę na brązowookiego, który również nie wyglada na zachwyconego. Cóż, nie wygląda też na aż tak bardzo zrozpaczonego jak ja, ale jego oczy nie błyszczą się z ekscytacji tak, jak robiły to jeszcze chwilę temu.

- Jakie masz plany na dziś? - pyta mnie,

Zastanawiam się chwilę. W sumie to nie mam żadnych planów na ten tydzień. Moje życie ogranicza się do; szkoły, Kelsey, rozpaczania nad Jace'em i przygotowywaniu się do rozpaczania nad Dylanem. W weekend wracają rodzicie... jeszcze nie wiem co wymyślę, ale coś wymyślę, żeby nie musieć spędzać z nimi czasu. Nie, nie, nie.

Problem leży w tym, że oni nie chcą spędzać z tobą czasu.

Och, zamknij się.

- Nie, chyba nie. Czemu pytasz? - spoglądam na niego zaciekawiona.

Brunet zwilża wargi przez co przez całe moje ciało przechodzi prąd.

- Tak sobie myślałem, że możemy pójść do tego kina. W końcu od czegoś ma się przyjaciół, nawet takich popieprzonych jak ja - sarka.

Baby, it's complicatedWhere stories live. Discover now