13: „Dobrze się bawisz?"

38.4K 1.3K 870
                                    


Czwartek następuje szybko, a zarazem leniwie. Nie mam ochoty wstawać z łóżka. Nie mam ochoty patrzeć na ludzi ze szkoły. Nie mam ochoty rozmawiać. Nie mam ochoty żyć. Chcę po prostu pobyć sama ze sobą.

- Okej, wyglądasz przerażająco, kiedy zgniatasz poduszkę i marszczysz brwi z chęcią mordu na twarzy - stwierdza Kelsey.

Spoglądam na nią. Stoi w framudze drzwi. Jest ubrana i gotowa na dzisiejszy dzień w szkole. Na jej twarzy maluje się uśmiech. Jęczę zasłaniając swoją twarz poduszką.

- Ja dziś nie idę do szkoły - mówię do dziewczyny.

- Ależ oczywiście, że idziesz - śmieje się - Przestań, Rosie. Problemy nie znikną, jeśli będziesz przed nimi uciekła.

- Ja wcale nie uciekam - zakładam ręce na piersi, nie mając zamiaru ruszać się z łóżka.

Kelsey kręci głową.

- A co jeśli powiem ci, że zrobię ci na śniadanie naleśniki? - uśmiecha się w moją stronę.

Mrużę oczy.

- To cios poniżej pasa! - rzucam oskarżycielskim tonem.

- No co ty nie powiesz? - posyła mi sarkastyczny uśmieszek, który mam ochotę zerwać z jej twarzy.

Pieprz się, Kelsey.

****

Okej, może śniadanie, które zrobiła mi Kelsey było przepyszne. I może to były najlepsze naleśniki jakie jadłam w swoim życiu. Ale, cholera jasna, nic nie usprawiedliwia tego, że właśnie jadę do pieprzonej szkoły, w której nie mam ochoty dziś przebywać.

- Wiesz, że cię nienawidzę ty podła manipulantko? - syczę w jej stronę - Każdy wie, że jedzenie jest w stanie zmienić moje zdanie o osiemdziesiąt stopni, to takie, cholernie, niesprawiedliwe!

- Przykro mi, Rosie - wzrusza ramionami - Nie będziesz chowała się przed życiem. Nikt nie przeżyje go za ciebie.

Jej słowa docierają do mnie z podwójną prędkością. Zaczynam je analizować. Może ona ma racje? Przecież życie jest jedno, nie mogę go marnować. Nie wiadomo kiedy ono się skończy.

Podjeżdżamy pod szkołę i wychodzimy z samochodu. Kiedy pod szkołą zauważam, stojącego Jace'a, mam ochotę wrócić do domu, zapominając o słowach, które wcześniej wywarły na mnie takie wrażenie.

Jednak ten, widząc mnie, podchodzi do nas prędko. Wywracam oczami, czym go denerwuje.

- Więc teraz będziesz wywracać na mnie oczami? - pyta drwiąco, ja zostaje cicho - I jeszcze nie masz zamiaru ze mną rozmawiać? - prycha pod nosem - Zajebiście. Rosie, przysięgam, kurwa, że mam już dość tej sytuacji. Jesteś najbadziej...

- Zejdź z niej! - wybucha Kelsey.

Otwieram szeroko oczy zdziwiona jej reakcją. Cóż, nie znamy się zbyt długo, nie spodziewałam się tego. Mimo wszystko jest mi bardzo miło. Przygotowałam się na najgorszy atak ze strony Jace'a, a ona go zablokowała. Lubię to, że tak zrobiła.

Jace spogląda na nią zaskoczony.

- A ty kim jesteś? - pyta.

Kręcę głową. On dobrze wie, że to Kelsey. U nas w szkole każdy zna każdego, więc nie wiem po co on urządza ten, pieprzony, teatrzyk.

- Kelsey Mitchells - przedstawia się z sarkastycznym uśmiechem - A ty, dupku z ego wielkości kosmosu, kim jesteś?

- Nie znasz sytuacji. Nie wtrącaj się - warczy.

Baby, it's complicatedWhere stories live. Discover now