1

678 57 43
                                    

Wieczór był zimny, kropił deszcz. Wielki mur otaczający Mosfor może i był w stanie powstrzymać większość ciężkiej, szarej mgły, jednak chmur już nie... W końcu Mur miał tylko, albo aż, kilometr wysokości. A strach przed Mgłą był uzasadniony.

Zaczęło się około czterysta lat temu. Dolinę Lart nawiedziła gęsta mgła znad Wielkiego Słonego Oceanu i parła w głąb lądu nieprzerwanie przez następne lata. Wszystko, co znalazło się w okolicy oparów więdło i gniło, zaś ludzie wydłubywali sobie oczy ze strachu przed halucynacjami nawiedzającymi ich w snach i na jawie. Ci co usłyszeli o takich wypadkach najwcześniej, zaczęli działać, budować zasieki, palisady, a gdy te zawiodły, stawiali mury.

Ale nie zwykłe. Wielkie i majestatyczne, wysokie na kilometr, stanowiły najlepszą ochronę przed magiczną mgłą wysoką na tylko na kilkanaście metrów. Okalały największe miasta, które przeistoczyły się w samodzielne frakcje, zapominając o sojuszach i wspólnych wrogach. Same miasta dzieliły się większości na sektory, jak w przypadku Mosforu.

GÓRNE MIASTO - Siedziba bogaczy, przedsiębiorców, szlachty, inwestorów... Znajduje się tam wieli pałac należący do Huberta Balbdura II, aktualnego monarchy polis.

ŚREDNIE MIASTO - Jak nazwa wskazuje, żyje tam klasa średnia, rzemieślnicy, kramarze, sklepikarze i inni.

DOLNE MIASTO - Najbliżej wyjścia na Mgłę. - Mieszkają tam rolnicy i większość niżej sytuowanych.

Sektory oddzielone są punktami granicznymi, należy okazać aktualną przepustkę nadaną przez zarządcę sektora, z którego pochodzi interesant. Jeśli przepustka jest ważna, wystarczy opłacić przejście symboliczną kwotą i gotowe. Tak samo z powrotem do sektora pochodzenia.

Filip Treg szedł ulicami Średniego Miasta z kapturem naciągniętym na oczy. Był wysoki, miał długie ręce, nosił krótkie, blond włosy i gęstą brodę. Nosił kamizelkę, kaburę z rewolwerem oraz czarny, nieprzemakalny płaszcz. Był najemnikiem, zabijał swego czasu dla najpotężniejszych ludzi w półświatku. Wszedł do zatłoczonej karczmy i od razu skierował się do stolika w rogu, gdzie czekał już jego towarzysz.

- Ech... Spóźniony jak zawsze, Filip... Ale co tam, w końcu nie mamy czasu, nagli mnie klient i żona mnie rzuciła, spokojnie, ja mam czas... - zaśmiał się sarkastycznie Eryk Getwald, podając Tregowi kufel gęstego piwa.

- Wybacz, coś mnie zatrzymało, ważna sprawa.

Ważną sprawą była niejaka Martha, zwana Swawolną, to u niej Filip załatwiał "ważne sprawy"...

- Ech, przecież wiem... Dalej chadzasz do Swawolnej? Filip, Filip... Kiedyś któraś złamie ci serce...

Getwald był szeroki w barach, łysy, miał około pięćdziesiątki. Do tego nosił melonik, marynarkę z muszką i złoty monokl.

- Dobra, koniec żartów, czemu mnie wezwałeś?

- Pamiętasz czasy, gdy robiliśmy skok na fabrykę pocisków w zachodniej części dzielnicy? Uratowałem cię, to po pierwsze, przed śmiercią, po drugie, przed prawem. Zmieniłeś nazwisko i żyłeś incognito... Czas się odwdzięczyć, Filip... Może i żyłeś w przekonaniu, że coś jest we Mgle, jednak nie masz pojęcia co! Ja mam pewne... Domysły, które muszę uwiarygodnić od pewnego źródła. Jednak to źródło nie będzie chciało współpracować, niestety. Tu wkraczamy my. Albo ty... Albo razem, jeszcze tego nie planowałem...

- Spokojnie... Kim jest to źródło? - zapytał Treg.

- Święty Proktus I...

- No nie! Nie nie i jeszcze raz nie! Powaliło cię doszczętnie?! To prawie władza! Jeśli coś mu się stanie, wierni znajdą sprawcę, nas! Skończymy na stosie a z naszych jelit zrobią różańce...

- Hola, hola... Nie chcę go zabijać! Włamiemy się do jego rezydencji w Górnym Mieście i ukradniemy jedną rzecz, malutką, tycią, nie zauważy, że coś zniknęło... No dobra, zauważy... Ale my już będziemy daleko stąd...

- Jak to "stąd" ?!

- Wyjdziemy z tego miasta, przyjacielu. Mgła się dla nas rozstąpi...

UPADŁE KSIĘGI #1 Czasy MgłyNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ