50

40 5 0
                                    

- I jaki to ma związek?

- Z czym? - spytałem rozkojarzony.

- No z tą tytułową Mgłą?

- Wszystko się na niej opiera! Cała intryga, fabuła, wszystko... Postacie, historia  - zacząłem wyliczać, jednak ku mojemu przerażeniu nie ujrzałem żadnej reakcji czy oświecenia na licu pulchnego Afroamerykanina z czarnymi, kręconymi włosami i pomarańczowym uniformie osadzonego. Reszta współwięźniów też niebardzo rozumiała, o czym mówię.

- Gregor Levierhaut, proszony do sali przesłuchań. Wstań i nie stawiaj oporu, już i tak masz problemy - mruknął strażnik, po czym skuł mnie kajdankami i poprowadził korytarzem. Komisariat miasteczka Gradience był zadbany, niedawno po remoncie, na który sam wpłaciłem sporą sumkę, jako jeden z najbogatszych biznesmenów i inwestorów. W pokoju z wielkim lustrem weneckim stał aluminiowy stolik i trzy krzesła, z czego dwa po drugiej stronie były zajęte. 

Pierwszy mężczyzna, Bill Olter, starszy posterunkowy. Nosił mundur i czapkę, twarz miał ściągniętą. Był średniego wzrostu, tak jak jego towarzysz, aspirant Mark Harper. Ten był młodszy, przycięte blond włosy komponowały się z zarostem na jego twarzy.

- Witam, panie Levierhaut. Czy wie pan, co się stało? Czemu tu pan jest? Bo chcemy panu pomóc. Zależy nam na tym. Cholera, zrobił pan dla miasta tyle, ile nikt nie zdołał. Dlatego chcemy poznać podłoże, prawdopodobnie psychiczne, problemu. I może uda nam się wspólnymi siłami złagodzić wyrok, albo przenieść go w zawieszony pod nadzorem lekarskim... Ale potrzebujemy wskazówek. Słyszeliśmy o tej opowieści, którą pan opowiadał... Jeśli to pomoże, proszę dokończyć. Spokojnie, mamy czas

Uśmiechnąłem się do porucznika.

- Mamy czas. Jeszcze trochę historii, a wszystko się wyjaśni...

- Oby - dorzucił Bill. - Gadajcie sobie, ja pójdę po kawę. Chce pan kawę, panie Levierhaut?

- Poproszę. Czarna, bez mleka i cukru.

- Proszę bardzo - Olter wzruszył ramionami i wyszedł.

Zostałem sam na sam z porucznikiem Harperem. Zacząłem opowiadać tam gdzie skończyłem.

Traidelhall Zjednoczony powstał z przyłączenia poległego Południowego do Północnego. Rozbudowując się, tworząc nowe drogi i domy, oba wielkie miasta zamieniły się w ogromny gród rozległy na tysiące kilometrów kwadratowych. Było to zaiste imponujące dla kogoś, kto nie wychowywał się w Traidelhallu całe życie, bo ci dziwowali się raczej na widok malutkich wsi i miasteczek.

- Tu to jest życie... Tyle kryjówek... Swego czasu to właśnie tu spędzałem lata chowając się przed prawem - rozmarzył się Bertram. - Zaciągnąłem się nawet do gangu! W sumie to moja sława mnie wyprzedza, poprosili o pomoc w kilku skokach, zwą się Dzieci Ścieków. Znają sposoby, by przemieszczać się błyskawicznie po Traidelhallu, na drugi koniec w kilka minut! A przy okazji sprawdzę, co tam u nich...

- Czemu nie... - mruknął Andrew. Bolała go głowa, od kilku dni jego ślina stała się rzadka, kaszlał i smarkał krwią, wypadły mu wszystkie paznokcie a skórę miał siną. - Byle szybciej

- Niechaj będzie. Chodź do slumsów Północnego... Tam mają kryjówkę.

Szli ulicami, najpierw brukowanymi, potem z kolei żwirowanymi, aż dotarli do błotnistych. Były to rzeczone slumsy.

- Jak sama nazwa wskazuje, kryjówka znajduje się w ściekach. Daje to przewagę taktyczną, jeśli nie przeszkadza ci smród... Sam się długo przyzwyczajałem. Dobra, teraz tędy... w lewo, prawo... o! Hej! Trommy!

UPADŁE KSIĘGI #1 Czasy MgłyTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon