🌙 rozdział trzydziesty 🌙

5.8K 461 31
                                    

Louis podniósł się z krzesła, kiedy drzwi od gabinetu otworzyły się, a do środka wszedł Michael.

- Cześć, Lou. - Mike posłał Louisowi lekki uśmiech i zmarszczył brwi, kiedy zobaczył jak przez twarz Louisa przechodzi mały grymas. - Wszystko dobrze?

Szatyn pokiwał głową i posłał sztuczny uśmiech chłopakowi. Prawda była taka, że jego ręka coraz bardziej puchła i bolała, ale długie rękawy koszuli pomogały mu to ukryć.

Mike pokiwał głową, nie będąc zbyt przekonany, ale jeżeli Lou nie chciał mówić, nie będzie naciskał. W zamian tego, podniósł rękę i pomachał zieloną teczką.

- Tutaj mam twoje dzisiajesze zadanie.

- Dziękuję, Mike. Mogę tak na ciebie mówić? - spytał niepewnie, biorąc teczkę z dłoni zielonookiego.

- Jasne, ja na ciebie będę mówić Tommo. - zaśmiał się Michael.

Louis zachichotał cicho i otworzył teczkę.

- To jest grafik spotkań, które Luke, znaczy pan Hemmings odbędzie w tym tygodniu. Musisz o wszystkim pamiętać i przypominać mu. Masz jakiś laptop? Bo musisz jeszcze przepisać dane naszych klientów i zapisać je, a potem mi je wysłać.

- Uh... Taaa, chyba mam. W sensie, jest nieco poturbowany ale da się go używać. - Lou zaśmiał się niezręcznie. - Przynieść na jutro?

Mike pokręcił głową i posłał uspokajający uśmiech szatynowi.

- Nie, nie musisz. W tej pracy sprzęt jest bardzo ważny i musi działać bez zarzutów, dlatego oddam ci po starym pracowniku, dla którego Luke zakupił laptop, a już u nas nie pracuje.

Louis pokiwał głową i odłożył teczkę na stół.

- W takim razie chodźmy po niego. Im szybciej znaczne pracować, tym szybciej będę mógł w jakiś inny sposób pomóc panu Hemmingsowi.

Mike pokiwał głową i wyszedł z gabinetu z Louisem drepczącym mu po piętach.

Weszli do, prawdopodobnie biura Michaela, gdzie było jeszcze bardziej przytulniej niż u Louisa.

- Wow, ładnie tu masz. - odezwał się Tomlinson, uśmiechając się do uroczego chłopaka.

- Też będziesz tak miał, jak się u siebie zadomowisz. - Mike posłał mu uśmiech, po czym otworzył drzwi szafy, z której wyciągnął czarną torbę z laptopem w środku. - Prosze bardzo. Oto twój nowy najlepszy przyjaciel. Dbaj o niego.

- Jasne, możesz na mnie liczyć. Dziękuję. - odpowiedział z lekkim uśmiechem i złapał nieco ciężki laptop, przez co jego rany na rękach dały o sobie znać. Skrzywił się nieznacznie przez co Michael popatrzył na niego ze smutkiem.

- Może ci pomogę, hm?

Louis tylko pokręcił głową i zaśmiał się nerwowo.

- Nie trzeba, Mike. - Szatyn złapał drugą dłonią torbę, po czym wyszedł z gabinetu Clifforda. Nie chciał robić niepotrzebnego szumu wokół własnej osoby, dlatego wolał zostać cicho.

Niebieskooka omega wróciła do swojego gabinetu, w którym ułożyła wszystko na biurku i usiadła przy nim. Louis miał nadzieję, że reszta dnia minie bez zbędnych problemów.

***

- W środę ma pan spotkanie z panem Smithem i konferencje z sąsiednią firmą. - Louis czytał z małej karteczki, która pomogła mu w zapamiętaniu wszystkich ważnych informacji.

Luke Hammings pokiwał tylko głową i oderwał spojrzenie od laptopa.

- W porządku. Jeszcze jutro z rana możesz przynieść mi wszystkie dokumenty, które będą mi potrzebne. - Hemmings posłał omedze lekki uśmiech, na co Louis spuścił wzrok i pokiwał głową. Jego wzrok automatycznie powędrował na ścienny zegar, który wskazywał za piętnaście osiemnastą. Szatyn nie spodziewał się, że przepisywanie głupichy danych zajmie mu aż tyle. - Zrobiłeś już wszystkie swoje obowiązki?

- Tak, właśnie skonczyłem. - Louis pokiwał głową na potwierdzenie swoich słów. - Mogę już iść do domu? - zapytał cicho, mając nadzieje, że będzie mógł nałożyć na swój zraniony nadgarstek troche lodu, bo ledwo mógł ruszyć ręką, a praca z nią była utrudniona.

Hemmings pomyślał przez chwilę. Potarł swój podbródek, mówiąc:

- Dobrze, Louis. Możesz iść. Mógłbyś jutro przyjść na dziewiątą? Mam kilka papierów do uzupełnienia dla ciebie. - dokończył, na co Tomlinson jedynie kiwnął głową.

Podszedł do drzwi, otworzył je i już miał wyjść, ale zwrócił głowę ku Luke'u i powiedział.

-Do widzenia, panie Hemmings.

Louis prawie wybiegł z gabinetu szefa i szybko udał się do swojego gabinetu. Kiedy wchodził do środka, obiecał sobie, że przyniesie jakieś roślinki, aby nie było tak pusto. Szatyn wyłączył komputer i schował go do szafeczki pod biurkiem. Upewnił się, że wszystkie lampy ma wyłączone, po czym wyszedł na korytarz. Po drodze wyciągnął swój telefon i napisał wiadomości do Harry'ego. Było to trochę utrudnione przez spuchniętą rękę, ale dał radę. Powiadomił Stylesa, że już do niego jedzie i szybko wsiadł do windy.

h.s.x.
Właściwie, kochanie, skończyłem wczesniej i czekam na ciebie przed firmą xx

Louis uśmiechnął się lekko pod nosem, szczęśliwy, że ni będzie musiał jechać autobusem. Kiedy onega oparła się plecami o ścianę, poczuła ból w plecach. Prawdopodobnie w miejscu, w które się uderzył, pozostały duże siniaki. Naprawdę miał nadzieję, że Harry nic nie zauważy. Nie wie jak ukryje spuchniętą rękę, ale to zrobi.

Louis uśmiechnął się lekko, kiedy zobaczył swoją alfę przed budynkiem.

- Cześć, kochanie. - Harry nachylil się nad szatynem i ucałował wargi chłopaka. - Tęskniłem.

- Ja też. - Lou złapał Harry'ego za rękę, oczywiście ta zdrową i dał się zaprowadzić do samochodu.

Harry uśmiechnął się, kiedy omega posłała mu wdzięczny uśmiech, kiedy otworzył dla niego drzwi. Jednak przed ich zamknięciem, alfa złapała dłoń Tomlinson i ucałowała jej wierzch. Omega skrzywiła się lekko, kiedy Harry dotknął bolącego nadgarstka, ale ukryła to.

Harry szybko obszedł samochód i odjechał spod firmy. W samochodzie przez moment panowała cisza, podczas której Styles trzymał dłoń na udzie ukochanego.

- Może jak wrócimy do domu weźmiemy kąpiel? - zaproponował po chwili loczek i zerknął na swoją omegę.

Oczy Louisa rozszerzyły się w podekscytowaniu, jednak dopiero po chwili zrozumiał, że Harry zobaczy siniaki.




_______________________________________

Udanej majówki, kochani!

be my alpha, please ➙ larryWhere stories live. Discover now