🌙 rozdział piętnasty 🌙

7.4K 505 163
                                    

2/4

Szli wzdłuż oświetlanej alejki, uśmiechając się od czasu do czasu do siebie. Harry, chcąc wyjść na gentlemana, wyciągnął w stronę Louisa swój łokieć, uśmiechając się, gdy omega opatuliła go swoimi ramionami. Rozglądali się dookoła, zwracając uwagę tylko i wyłącznie na siebie.

Louis ścisnął ramię Harry'ego trochę mocniej, kiedy przed ich oczami pojawiła się alfa. Obcy mężczyzna zatoczył się lekko i zaśmiał, kiedy dostrzegł skuloną omegę przy boku Stylesa.

-Jaka... Urocza omega.. - czknął, zataczając się znowu. Louis pisnął niemęsko, chowając się za Harrym, po chwili jednak ogarniając się i z myślą, że nie może być takim tchórzem, puścił Harry'ego i wrócił na swoje miejsce.

Harry warknął cicho pod nosem i ponownie schował Louisa zza siebie. Upewnił się, że omega jest ukryta za jego szerokimi plecami, po czym spojrzał z pogardą na pijanego mężczyznę. Wiedział, że koleś jest pijany i nie stanowi dla niego jakiegoś zagrożenia, jednak Louis nie wyglądał na zachwyconego.

Harry postanowił w ostateczności zignorować mężczyznę, bo wiedział, że i tak nic nie zrobi. Złapał małą dłoń Tomlinsona, ciągnąc go za sobą. Odbiegli jak najdalej pijaka, chcąc kontynuować swój spacer.

- Wszystko w porządku? - zapytał Louisa, kiedy poczuł jak mała dłoń szatyna się trzęsie. Nie chciał żeby omega była zdenerwowana.

- Tak - mruknął cicho Lou i ścisnąl dłoń Harry'ego, nie chcąc jej puszczać. - Dziękuje.

- Nie masz za co, kochanie. To mój obowiązek, żeby ciebie chronić - dodał i posłał omedze uśmiech.

Louis odwzajemnia gest i pokiwał głową. Nawet jeżeli to był obowiązek Stylesa, Lou był wdzięczny.

Resztę drogi przebili w ciszy, aż do momentu, w którym zatrzymali sie przed dużym wieżowcem. Budynek był imponujący i Louis modlił się o windę.

- Jesteśmy na miejscu, Lou. - Harry podszedł drzwi wejściowych i wpisał kod. - Zapraszam - powiedział po raz drugi tego wieczoru i wpuścił omegę w wejściu.

- Tutaj mieszkasz? - zapytał Louis i zmierzył budynek zdziwionym spojrzeniem.

- Na najwyższym pietrze. - Harry przytaknął i zaśmiał się na minę omegi. W opinii alfy, Louis był rozkosznie uroczy. - Mam cie zanieść do windy? - zapytał rozbawiony Harry i złapał omegę za rękę. Louis zarumienił się i pokręcil głową. - Jesteś cholernie uroczy, kochanie.

Mimo nalegań Lou, Harry i tak złapał go w zgięciu kolan, także niósł go jak księżniczkę.

-Harry! Puszczaj! - pisnął młodszy próbując się wyrwać, mimo iż na nic się to zdało.

Styles poprowadził ich w stronę windy i gdy już tam byli, wcisnął odpowiedni przycisk, przez co chwilę potem winda poruszyła się gwałtownie.

Louis zachochotał cicho z rumianymi policzkami, kiedy poczuł w żołądku znajome uczucie.

- Harry - szepnął zażenowany w szyję alfy. - Puść mnie, proszę.

- Nie ma mowy, kotku. - Harry zaśmiał się i podrzucił Louisa w swoich ramionach. Był to lekki, ale niespodziewany gest, przez co Louis zapiszczał głośno.

- Jak ktoś będzie chciał wsiąść, to dopiero będzie zabawnie - bąknął szatyn i mocniej objął szyję Harry'ego. - Masz coś czekoladowego w domu? - zapytał. Pomimo faktu, że niedawno zjadł kawałek pysznego ciasta, miał potrzebę na coś słodkiego.

- Myślę, że coś się znajdzie.

Gdy winda się zatrzymała, Louis odczuwał już wyraźną potrzebę zjedzenia słodkiego. Chciał być na tej cholernej diecie, ale serio nie umiał.

-Daj mi coś słodkiego - wymruczał do ucha Stylesa, obejmując go znowu, gdy ten go puścił na podłogę.

- Już, już. Najpierw musimy wejść do mieszkania, kochanie. - Harry podszedł do ostatnich drzwi i szybko je otworzył. - Chodź księżniczko.

Louis zarumienił się lekko na nowe przezwisko i zachichotał cicho, kiedy zorientował się ile przezwisk Harry wymyślił dzisiejszego wieczoru.

- Rozgość się, a ja przyniosę coś smacznego, okey? - zapytał Styles, kiedy zobaczył jak rumiany jest Louis.

-Dobrze. - odpowiedział szybko, rozglądając się po wielkim pomieszczeniu. Prawopodobnie był to salon, o czym świadczył wielki telewizor plazmowy, duża kanapa i kilka foteli oraz wieża muzyczna. Szatyn niepewnie usiadł na skórzanym fotelu, patrząc na ściany, których kolor zdecydowanie urzekł Louisa.

Dostrzegł również kilka dużych i kolorowych poduszek, które niesamowicie go kusiły. Wstał z fotela i z zadowolonym uśmiechem rzucił się na kanapę.

- Jest ci wygodnie? - zapytał Harry, kiedy wszedł do salonu z rękoma zapełnionymi słodyczami.

Louis polował głową i korzystając z okazji, owinąl się w miękki koc. Styles ułożył wszystkie słodkości na stole i usiadł na końcu kanapy, kiedy Louis trzymał głowę. Szatyn ułożył się wygodnie na kolanach alfy i spojrzał na słodycze. Nie był pewny czy powinien je jeść, bo dzisiejszego wieczora i tak zjadł za dużo.

- Nad czym myślisz, kochanie? - zapytał Harry kiedy zobaczył niepewność omegi. Może i ta dwójka poznała się parę tygodni temu przez internet, ale Styles zdecydowanie czuł silną więź z niebieskookim.

- Wiesz... Po prostu chciałbym przejść na dietę. No ale mam zbyt słabą wolę. - mruknął smutno Louis, patrząc na alfe obojętnym wzrokiem. - Powinienem trochę schudnąć, nie uważasz?

Harry rozszerzył oczy w zdziwieniu i odkaszlnął.

- Kto ci takich bzdur naopowiadał? - zapytał ostrym tonem i na moment odwrócił wzrok od niebieskich oczu. Harry nawet nie chciał spotkać osoby, która wmówila takie brednie Louisowi.

Louis spuścił wzrok speszony i podniósł głowę z kolan alfy. Jednak duża dłoń zatrzymała sie we włosach niebieskookiego i ostrożnie podrapała skórę głowy.

- Mój były chłopak - mruknął Louis i stwierdził, że niepotrzebnie zaczął temat.

- Twój były chłopak to kutas i jeżeli naopowiadał ci takich bzdur, wyrwę mu jaja i zrobie z nich breleoczek do kluczy - warknął Harry i uśmiechnął się lekko, kiedy Louis się zaśmiał. - Jesteś idealny i nie potrzebujesz chudnąć ani grama.

Louis odetchnął z ulgą i uśmiechnął sie z wdzięcznością do alfy.

- Dziękuje Harry - mruknał cicho i schował twarz w brzuchu chłopaka. - Możemy obejrzeć Zaplątanych?

- Cokolwiek chcesz, Lou.

be my alpha, please ➙ larryWhere stories live. Discover now