🌙 rozdział dwudziesty trzeci 🌙

6.6K 485 186
                                    

Gdy tylko wyszli z mieszkania omegi, Hazz natychmiast złapał dłoń młodszego w swoją większą. Szczerze nie wiedział, jaka relacja ich łączyła. W głębi serca obaj z nich chcieli tego samego względem siebie.

- Ile czasu zajmie nam dojście? - spytał ciekawy Louis, a policzki Harry'ego poczerwieniały na to, jak dwuznacznie zabrzmiało to zdanie. Nie dziwcie się, Styles był młodą alfą, której zbliżała się ruja, takie zachowanie było całkowicie normalne.

Zielonooki odkaszlnął cicho i zerknął na mniejszą omegę.

- To niedaleko - mruknął i uśmiechnął sie lekko. - Mam nadzieję, że ci się spodoba - dodał, kiedy ostrożnie ścisnął dłoń Louisa.

- Bez obaw, kocham takie rzeczy. - Zapewnił szatyn, który rozbawiony był nagłym zamieszaniem Harry'ego na jego wcześniejsze słowa. On doskonale wiedział jak dwuznacznie zabrzmiała jego wypowiedź i jego uwadze nie uszły lekkie rumieńce loczka, ale nie skomentował tego. Louis myślał, że to całkiem urocze.

- Tak ostatnio myślałem o twoich studiach - zaczął ostrożnie Harry, wiedząc że temat nauki jest czułym punktem Louisa. - Jeżeli byś tylko chciał, to mogę bez problemu opłacić ci naukę. - Styles wypowiedział słowa bardzo szybko tak aby Louis nie bardzo zrozumiał. W głębi duszy trochę się denerwował rekacją szatyna. Domyślał się, że jego duma nie pozwoli omedze na przyjęcie propozycji, ale mała jego cząstka miała nadzieję, że Lou się zgodzi.

- Słucham? - Oczy Louisa rozszerzyły się lekko, kiedy usłyszał propozycje alfy. O mały włos, a potknąłby sie o własne nogi, ale w ostatnim momencie Harry złapał go w pasie.

-Hej, hej. Spokojnie. Nie wywal się. - zaśmiał się Styles, stawiając szatyna na proste nogi i znowu łącząc ich dłonie. - Co o tym sądzisz?

Louis chwilę zwlekał z odpowiedzią. Z jednej strony wiedział, że nie zasługuje na pomoc alfy, ale naprawdę potrzebował nauki, by cokolwiek osiągnąć w niedalekiej przyszłości.

Jednak jego duma nie pozwalała mu na przyjecie prozpocyji, dlatego zwyczajnie pokręcił głową.

- Przepraszam, ale nie mogę - wymamrotał cicho i nerwowo uścisnął dłoń alfy. - Jutro dzwonie do nowej firmy i jakoś sobie poradze, Harry. Ale dziękuje. - Louis nie był do końca przekonany czy dobrze zrobił odrzucając propozycje alfy, jednak na razie wolał nie poddawać się na starcie i postarać się o przyjęcie do pracy jak recepcjonista.

Harry westchnął cicho, ale pokiwal głową. Musiał uszanować wolę Louisa, ale nie miał zamiaru zaprzestać w namawianiu szatyna. Chciał dla niego jak najlepiej i chciał, aby Louis kontynuował naukę. I on tego dopilnuje.

- W porządku, kochanie. - Styles posłał Louisowi szczery uśmiech i przyciągnął go bliżej siebie, kiedy zobaczyli duży tłum ludzi na horyzoncie.

Na twarz Tomlinsona wpłynął szczęśliwy uśmiech, kiedy zobaczył przed sobą duży park, na którego terenie były rozstawione różne atrakcje. Zaczynając od kolejek, aż do wózków z watą cukrową. Louis lekko skrzywił się na ilość ludzi, ale kiedy poczuł silne ramiona Harry'ego, rozluźnił się.

Alfa zatrzymała się przy budce z biletami i od razu zakupił dwie wejściówki. Louis nawet nie zdążył otworzyć buzi, aby zaprotestować, a Harry już zaciągał go w kierunku atrakcji.

- Gdzie chcesz iść najpierw, słoneczko? - zapytał Styles i spojrzał na Louisa z góry.

Tomlinson pomyślał chwileczkę, pocierając brode w rozważaniu.

- Um... Może jakaś kolejka..? - spytał niepewnie, patrząc w zielone oczy alfy z niepewnością.

Harry uśmiechnął się po raz kolejny, wyciągając portfel i ciągnąć Lou do jednej z mniejszych kolejek.

- Co sądzisz o tej? Nie jest duża, później przejdziemy na te lepsze. - Puścił w kierunku młodszego oczko.

Louis przygryzł dolną wargę, bo nie chciał aby Harry wydawał na niego dużo pieniędzy. Jednak Styles miał coś w rodzaju szóstego zmysłu, bo już po chwili uścinął jego dłoń.

- Ja za wszystko płace, Lou. I nie martw się o to, bo to ja ciebie wyciągnąłem na randkę. - Oznajmił z uśmiechem i zaprowadził omegę na kolejke.

A Louis choć raz pozwolił sobie na chwilę radości i pokiwał głową w geście zgody.

***

Louis chichotał cicho pod nosem z kawałkiem różowej waty cukrowej w buzi, kiedy słuchał kolejnego nieśmiesznego kawału Harry'ego.

- To nie jest zabawne, Hazz - mruknął przez śmiech i posłał Harry'emu rozbawione spojrzenie. To był kolejny kawal typu "puk, puk" i Louis miał dosyć.

Styles wydął dolną wargę, przez co bardziej przypominał smutnego i zranionego pieska, zamiast silnej alfy. Louis zaśmiał sie i delikatnie wsadził palec w jeden z dołeczków, które pojawiły się w policzkach.

- Nie dąsaj sie, Harold. - Szatyn przysunął się bliżej Harry'ego i ułożył głowę na jego ramieniu. Po skończonych atrakcjach, które wywołały u dwójki aż za dużo śmiechu, przez co bolały ich potem brzuchy, zdecydowali że usiądą na trawie i odpoczną przy widokach zachodzącego słońca. Nawet nie zauważyli, kiedy czas zaczął tak szybko lecieć.

- Louis? - zaczął spokojnie alfa, szykując się na moment, który miał zadecydować o ich przyszłej relacji. Naprawdę bał się tej chwili, obawiał się, że omega odmówi, nie będzie chciał tego samego co on. - Mogę zadać ci pytanie?

Louis odsunął się lekko od trosu alfy i pokiwał głową. Jego serce zabiło trochę szybciej ze zdenerwowania, bo naprawdę nie miał zielonego pojęcia o co może zapytać Harry.

Harry wstał z trawy i złapał Louisa za ręce, przez co pociągnął za sobą omegę. Zdezorientowany szatyn zaczął nerwowo strzelać palcami, kiedy obserwował jak Styles bierze głęboki wdech i spogląda na niego.

Jednak nerwica Louisa była chwilowa, aż do momentu, w którym Styles w końcu zadał pytanie.

- Czy chcesz być moim chłopakiem?




_______________________________________

Jak się macie? 💦 miłego wieczorku

be my alpha, please ➙ larryWhere stories live. Discover now