🌙 rozdział dwudziesty dziewiąty 🌙

5.7K 437 131
                                    

Nieco mniej zestresowany Louis wszedł do budynku firmy, w której aktualnie pracował. Rozejrzał się z niemym uśmiechem, modląc się jednak, by nie spotkać znienawidzonego Dylana.

Szatyn poprawił swoje włosy, które były w lekkim nieładzie po nagłej sesji pocałunków z Harrym, po czym ruszył w kierunku windy.

Louis musiał się udać do gabinetu Luke'a, aby dowiedzieć się co ma ze sobą zrobić i gdzie się udać. Niebieskooka omega zaczęła bujać się w przód i tył, kiedy czekała na windę.  Szatynek odetchnął z ulgą, kiedy małe pomieszczenie nadjechało, po czym nacisnął odpowiedni guziczek i ruszył.

Louis był bardzo ostrożny, kiedy szedł korytarzem w kierunku gabinetu szefa. Nie chciał pomylić drzwi i wejść do jakiegoś innego gabinetu. Jednak nie dało się nie zauważyć tabliczki z nazwiskiem Hemmingsa. Omega zatrzymała się pod odpowiednimi drzwiami, po czym delikatnie w nie zapukała. Kiedy omega usłyszała pozwolenie, Louis nacisnął klamkę i wszedł do środka.

- Oh, dzień dobry, Louis. - powiedział uśmiechnięty Luke, zaprzestając rozmowy z, jak się okazało, Michaelem. Louis wiedział, że między tą dwójką coś się dzieje.

- Dzień dobry. - Szatyn posłał uśmiech Mike'owi i skierował się do biurka szefa. - Chciałem tylko zapytać gdzie jest moje stanowisko i jakie będę miał obowiązki.

- Oh. Musisz pójść schodami w górę, a później drugie drzwi od prawej. -Poinformował, spoglądając na papiery, które trzymał w dłoniach. - rozłóż swoje rzeczy, a za kilkanaście minut poślę do ciebie Michaela, który powie ci co masz robić.

Louis pokiwał głową i szybko opuścił gabinet. Odszukał schody i zacząć powoli wspinać się na górę. Jasne, że mógł skorzystać z windy, ale nie zaszkodzi, kiedy się przejdzie.

Był już prawie na szczycie schodów, kiedy usłyszał czyjeś kroki. Szatyn nie bardzo się nimi przejął i kontynuował swoja wspinaczkę. Tak było do czasu, aż w pewnym momencie nie zderzył z czyjąś klatka piersiową.

- Uważaj jak chodzisz, kochanie. - wyszeptał czyjś głos, a po chwili poczuł jak znienawidzona przez niego osoba przyciąga go do swojej klatki piersiowej.

Tomlinson zesztywniał w ramionach Dylana i gwałtownie pokręcił głową.

Louis gorączkowo odskoczył od Dylana, przez co potknął się o własne nogi i upadł o parę stopni niżej. To wszystko zadziało się tak szybko i niespodziewanie, przez co bedna omega nie mogła utrzymać równowagi. Szatyn jęknął cicho, kiedy poczuł jak jego ręką wygięła się pod dziwnym kątem, a plecy spotkały się z twardą podłogą. Na szczęście osłonił swoją głowę przed uderzeniem w któryś stopień.

- Oj kochanie. - Dylan szybko zbiegł do poobijanej omegi i złapał ja za ramiona. - Nic ci się jest?

- Nie dotykaj mnie. - Głos Louisa był cichy i lekko złamany, kiedy szybko wstał na nogi i odsunął się od alfy. Czuł jak przez jego ciało przechodzi fala bólu po upadku, ale nie zwrócił na to uwagi. Chciał tylko uciec od Dylana.

- Co ci jest? Chcesz, bym pomógł ci gdzieś dojść? - powiedział Dylan przesłodzonym głosem, mając nadzieję, że jego były chłopak po prostu mu ulegnie. Po raz drugi.

Louis pokręcił głową i szybko odsunął się od alfy. Nawet nie spojrzał w oczy Dylana, kiedy go wyminął i pędem ruszył w górę. Jego oczy lekko zwilgotniały przez ból w dole pleców i ręki, ale też przez okropne uczucie przytłoczenia, które pojawiło się wraz z Dylanem.

Niebieskooki chłopiec złapał za klamkę od gabinetu i szybko do niego wszedł. Louis miał nadzieję, że Dylan nie szedł za nim i po prostu zajął się swoimi sprawami. Omega przetarła swoje oczy rękawem koszuli i cicho pociągnęła nosem. Kiedy Louis odłożył swój telefon, który na szczęście nie ucierpiał i podciągnął rękaw koszuli. Jego oczom ukazało się mocno zaczerwienione przedramię, które powoli zaczynało puchnąć.

Louis pociągnął nosem i zakrył zaranioną rękę. Miał nadzieję, że uda mu się ukryć to przed Harrym.

Drobna omega rozejrzała się po gabinecie, chcąc odgonić od siebie myśli o Dylanie i ból. Ściany były w kolorze kremowym, a duże okno ukazywało panoramę Londynu.

"Jest tu całkiem przytulnie" pomyślał szatyn, podnosząc kąciki ust w górę, które jednak szybko opadły, gdy Louis przypomniał sobie o swoim byłym. Tak bardzo go nienawidził i tak bardzo nie chciał go już widywać. Ale cóż, mus to mus.

Szatynek podszedł do swojego biurka i dotknął ciemnego drewna, które idealnie komponowało się z kolorem ścian. Omega usiadła na czarnym obrotowym krześle i zachichotała cicho, kiedy zakręcił się dookoła własnej osi.

Szatyn zatrzymał się i otworzył każdą z szuflad. W niektórych znalazł bardzo przydatne rzeczy jak spinacze, kartki i notesy. Miał nadzieje, że komputer zostanie mu przydzielony, bo narobilby sobie wstydu gdyby przyszedł do pracy ze swoim starym laptopem.

Teraz wystarczyło czekać na Michaela.






_______________________________________

Hejka! Jak się macie? Jakieś plany na majówkę? 🙈

Miłego wieczoru, kochani xx

be my alpha, please ➙ larryWhere stories live. Discover now