🌙 rozdział piąty 🌙

8.8K 538 531
                                    

Louis skubał kawałek czekoladowej pyszności i wiercił się na krześle, kiedy czuł na sobie czujne spojrzenie kelnera. Zapach Harry'ego działał na niego inaczej niż wszystkie inne. Było w nim coś co przyciągało szatyna do silnej alfy.

Od czasu do czasu, Louis zerkał na wejście do lokalu i wyczekiwał na przyjście Jima. Przez moment obawiał się, że chłopak go wystawił albo przestraszył się tego jak wygląda, jednak wszystkie te myśli odeszły, kiedy drzwi kawiarenki otworzyły się, a do środka wszedł młody mężczyzna, którego zapach rozniósł sie po sali, ale nie był tak intensywny jak zapach Harry'ego.

Jimmy rozglądał się przez chwilę, przejeżdżając swoim wzrokiem po kilkunastu stolikach, cały czas szukając Tomlinsona. Gdy tylko go zauważył, jego uśmiech poszerzył się, ukazując białe, równe zęby.

Podbiegł do stołu cały w skowronkach. Ujął dłoń Louisa, po czym przystawił swoje wargi, delikatnie muskając jasną skórę.

-Witaj Louis - mruknął. Miał bardzo męski głos, co zdecydowanie podobało się szatynowi.

Na blade policzki omegi wdarł się niechciany rumieniec, kiedy poczuł miękkie usta na swojej dłoni.

- Hejka - mruknął cicho chłopiec i uśmiechnął się lekko. Jego karmelowa grzywka opadła na czoło, a umysł był lekko zamroczony przez przyjemny zapach.

Jimmy puścił dłoń Louisa, po czym usiadł naprzeciw chłopaka. Okulary alfy umieszczone były na czubku nosa, a ciemne oczy obserwowały drobną omegę zza szkieł.

- Jesteś uroczy - oznajmił w końcu i uśmiechnął się szeroko. - Widzę, że już zamówiłeś.

I w tym momencie do umysłu Louisa wkradły się wątpliwości. Jimmy widział jego twarz i powiedział, że jest urocza, ale co, gdy zobaczy jego ciało? Gdy wstaną z krzeseł, alfa zobaczy jego grube uda i wystający brzuch. I co wtedy?

-U-umm... Przepraszam, mogłem poczekać - szepnął, spuszczając swoją głowę w dół.

Jimmy spojrzał na niego niezrozumiale, po czym uśmiechnął się pokrzepiająco.

-Jest dobrze, Louis. Zawołam kelnera i zamówię osobno. - Pocieszył omegę, kładąc na jej ramieniu swoją dużą dłoń.

Alfa nie zdążyła nic zrobić, bo przy ich stoliku pojawił się Harry z ciemnymi, zielonymi oczami i zaciśniętymi zębami.

- Dzień dobry - mruknął cicho i spojrzał na Jimmy'ego. - Co podać? - Głos zielonookiego nie był zbyt przyjemny i Louis zmarszczył brwi na chłodny ton alfy.

Jimmy pokiwał głową i szybko rzucił spojrzenie na kartę dań, jednak zamknął ją.

- Poprosze to co ten uroczy chłopiec przede mną - oznajmił w końcu i puścił oczko omedze.

Louis zarumienił się, a na jego twarzy wylądował szeroki uśmiech, który chwilę potem zmarniał, gdy usłyszał warknięcie wychodzące z ust kręconowłosej alfy.

-Jasne, za niedługo przyjdę z twoim zamówieniem - mruknął cicho Styles, opuszczając ich stolik.

Szatyn odprowadził Harry'ego wzrokiem do lady i spuścił spojrzenie, kiedy zielonooki spojrzał na niego.

- Dziwny koleś - mruknął po chwili Jimmy i spojrzał na Louisa ze zmarszczonymi brwiami. - Znasz go?

Louis wzruszył ramionami i wlepił spojrzenie w swoje uda. Czuł się lekko nieswojo w towarzystwie alfy, ale może to było tylko głupie pierwsze odczucie.

- Jak się masz, Lou? - Jimmy ponownie zabrał głos, kiedy nie otrzymał odpowiedzi od omegi.

Tomlinson spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami, jakby nie rozumiał o czym mówi alfa.

-Mógłbyś powtórzyć? - spytał, uśmiechając się niepewnie.

-Jak się czujesz? - powiedział ponownie, przejeżdżając swoją dłonią przez włosy, co w jego wykonaniu wydawało się dla szatyna bardzo gorące.

-Oh... Całkiem okej, dziękuję. A ty? Wszystko okej? - dopytał, mieszając łyżeczką w swoim napoju.

- W porządku. Dzięki, że pytasz, kochanie. - Jimmy posłał czuły uśmiech w kierunki Louisa. Alfa naprawdę chciał zacząć rozmowę z chłopcem, ale nie wiedział o co pytać nieśmiałą omegę. - Jak ci idzie nauka? - zapytał w końcu i posłał nieprzyjemne spojrzenie do klenera, który postawił przed nim talerzyk i kubek, w którym gorąca czekolada zajmowała trochę ponad połowę kubka.

Niechętnie zamieszał w filiżance, po chwili biorąc małego łyka. Omedze znowu zrobiło się nieco nieswojo, gdy zauważył cichą wojnę pomiędzy dwoma alfami. Ale o co?

-Eh... Jest okej. Czasami trudno, a czasami z górki. Teraz mam więcej czasu na naukę, więc jest lepiej. - Odchrząknął, widząc jak kelner odchodzi, wyglądając na obrażonego.

- Pewnie ciężko pogodzić naukę i pracę, co? - Jimmy nabił kawałek ciasta na widelec i włożył do buzi.

Louis pokiwał głową i również zjadł następny kawałek ciasta. Omega mimowolnie oblizała swoje wąskie wargi, kiedy przełknęła czekoladową pyszność. Niebieskooki podniósł spojrzenie i dostrzegł czujny wzrok Jimmy'ego na sobie. Jego oczy były jeszcze ciemniejsze niż chwilę temu i z dużą dokładnością obserwowały poczynania Louisa.

Omedze zrobiło się gorąco przez to, w jaki sposób mężczyzna patrzył na niego. Schlebiało mu to, gdyż nikt nigdy nie pokazywał takiego zainteresowania Lou. Nawet Dylan.

-Czy coś jest nie tak? - spytał z grzeczności, obserwując jak ciasto powoli znika z talerzyka towarzysza, a ląduje w jego ustach.

-Hmmm? Co? - zdezorientowany Jimmy rozejrzał się dookoła, jakby szukając źródła głosu, mimo iż doskonale wiedział, skąd on pochodzi.

- Czy wszystko w porządku? - zapytał ponownie Louis i zachichotał, kiedy zobaczył zdezorientowany wyraz twarzy alfy.

- Oczywiście, że tak, kochanie. Smakuje co ciastko? - Jimmy uśmiechnąl się lekko i wskazał swoim widelczykiem na prawie pusty talerzyk Louisa. - Może zamówić ci jeszcze kawałek?

Louis uśmiechnął się szeroko, przez co w kącikach jego oczu ukazały się lekkie zmarszczki i pokiwał głową.

- Poproszę - mruknął cicho i ponownie spuścił spojrzenie, kiedy Jimmy wstał od stołu i ruszył w kierunku lady. Jego krok był pewny i energiczny, kiedy zobaczył Harry'ego.

Zielonooka alfa spięła się lekko, kiedy zobaczył Jimmy'ego. Za to Louis oglądał całe wydarzenie ze swojego stolika i wiercił się niespokojnie.

-Chciałbym zamówić dla mojego chłopca jeszcze jeden kawałek - powiedział, podkreślając drugie słowo. Harry zmrużył swoje oczy, jakby nie będąc pewnym, czy mężczyzna przed nim jest normalnym człowiekiem.

-Już się robi  -odpowiedział z grzeczności i z zasady. Odwrócił się do niego, gdy jego współpracownica zaczęła nakładać ciasto.

-Nie rób sobie jebanej nadziei, chuju. - Warknął przyciszonym głosem, tak, by omega, siedząca niedaleko, nie mogła ich usłyszeć.

-Bo co, panie - wielki - potężny - alfo? - Jimmy mruknął znudzonym głosem, przywracając oczami. Wkurzali go tacy ludzie.

-Uh, Louis jest - nie zdążył dokończyć, bo Lily przyniosła kolejny talerzyk z nowym kawałkiem. - To nie koniec. -powiedział na odchodne.






_______________________________________

Miłego wieczoru xx

be my alpha, please ➙ larryWhere stories live. Discover now