Rozdział 19

413 23 4
                                    

7 lutego

Andreas

Szybko wnoszę rzeczy do samochodu. Mam zamiar zrobić Justynie małą niespodziankę i przyjechać dzień wcześniej. Podczas naszej rozmowy coś tam wspomniała że mieszka na Brackiej w Krakowie. A z Krakowa do Wisły jest chyba nawet blisko. Mam nadzieję że się ucieszy. Przede mną długa droga, bo 9h bez przerwy.

Gdy wsiadam wreszcie do samochodu jest jeszcze ciemno. No tak, w końcu jest dopiero 3.00. Więc na 12.00 powinnienem już być w Krakowie.

Justyna

Powoli otwieram oczy. Patrzę na zegarek- 9.00. Cholera, cholera, cholera. Zaspałam. Miałam iść dzisiaj do szkoły na 8.00. Zajebiscie po prostu. Dobra, ale skoro nie idę na pierwszą lekcję to na resztę też nie. Łatwiej wymyślić wytłumaczenie dlaczego mnie nie było wcale niż dlaczego tylko na jednej lekcji.  Trochę sobie przyspieszę weekend.

Próbuję znowu zasnąć ale mi to nie wychodzi za bardzo. Wstaję więc z łóżka i zaczynam się ubierać. Zakładam czarne jeansy z wysokim stanem i bordową bluzkę. Zawsze chodzę po domu tak jakbym miała gdzieś wychodzić, w porównaniu do moich koleżanek które chodzą w dresach. Tak już mam.

Zaczynam szykować sobie śniadanie. Wczoraj zadzwoniła do mnie mama i powiedziała ze nie uda jej się przyjechać na weekend. W końcu praca jest najważniejsza, tak? Dobrze że chociaż... No tak przecież już jutro spotkam się z Andim! Dobra, to mi poprawiło humor.

Po śniadaniu muszę posprzątać trochę w domu. Zawsze robię to w sobotę, ale jutro mnie nie będzie. Więc  na początku muszę trochę wszystko ogarnąć, a pózniej odkurzyć.

Wreszcie skończyłam. Zeszło mi się chyba z 2h. No tak. Patrzę na zegarek- 12.00. Dobra, przydałoby się pójść do sklepu po składniki na obiad. Tylko co mam zrobić? Odpalam laptopa i szukam jakichś fajnych przepisów. Jak zwykle nic nie znajduję. Więc jak zwykle postanawiam że zrobię... spaghetti.

Zakładam płaszcz i wychodzę z domu. Po paru krokach widzę czarne BMW. Takie samo ma Andi. Dziwne trochę chociaż... milion ludzi na świecie ma ten samochód. Przechodzę i patrzę na rejestracje. Nie, to niemożliwe... w tej samej chwili z samochodu wysiada wysoki blondyn i podchodzi do mnie

- Andi!- krzyczę i rzucam mu się na szyję- tak bardzo tęskniłam!

- Ja też- szepta mi chłopak do ucha i podnosi do góry

- Co ty tutaj robisz?- pytam zdziwiona

- A co, nie cieszysz się?

- Pewnie że się cieszę. Tylko bardzo mnie tym zaskoczyłeś

- Stwierdziłem że przyjadę do ciebie wcześniej

- A jak tutaj wjechałeś? Przecież wjazd mają tylko mieszkańcy

- Mam znajomosci- Andreas uśmiechnął się tylko- a teraz chyba gdzieś szłaś prawda?

- Tak, do sklepu. Ale skoro przyjechałeś... chodź do mnie do domu. Pózniej może gdzieś wyskoczymy?

- Świetny pomysł- mówi i wyjmuje z bagażnika torbę. Wchodzimy po schodach na górę i otwieram drzwi do mieszkania.

- Mm, widzę że lubisz porządek.

- Powiedzmy...- odpowiadam i zaczynam się śmiać- chodź do salonu. Pewnie chciałbyś trochę odpocząć. O której wyjechałeś?

Przeznaczenie- Andreas WellingerWhere stories live. Discover now