Rozdział 155: Martwy Wybraniec

3.6K 427 221
                                    

Jully czując nadal tępe pulsowanie w głowie rozglądała się gorączkowo po błoniach, wyszukując jakiekolwiek ruchu.

-Tu go nie ma!- wrzasnęła, a po chwili podbiegła do niej Luna, która także rozglądała się dokoła wielkimi oczami.-Wracaj do zamku i powiedz, że z tej strony go nie ma. Ja wrócę do wejścia zamku.

Dziewczyna pokiwała głową i uśmiechnęła się do niej szeroko, a później zniknęła w bocznym wejściu niedaleko cieplarni.

-Harry, idioto, gdzie jesteś?- mruknęła pod nosem i jeszcze ostatni raz się obejrzała.

Biegiem ruszyła wzdłuż ścian zamku w stronę wielkich drzwi Hogwartu, kiedy nagle w jej głowie rozległ się zimny, czysty głos Voldemorta, który rozbrzmiał na całych błoniach, sprawiając, że zamarła.

-Harry Potter nie żyje. Został zabity, gdy uciekał, ratując siebie, podczas gdy wielu z was oddało za niego życie. Niesiemy wam jego ciało jako dowód na to, że wasz bohater zginął. Bitwa została wygrana. I to ja jestem zwycięzcą. Straciliście połowę waszych bojowników. Moi śmierciożercy przewyższają was liczebnie, a Chłopiec Który Przeżył został zgładzony. Wasz dalszy opór nie ma sensu. Zakończmy tę wojnę. Ktokolwiek będzie się dalej opierał, mężczyzna, kobieta czy dziecko, zostanie zgładzony wraz ze swoją całą rodziną. Wzywam was, wyjdźcie z zamku, padnijcie przed mną na kolana, a daruję wam życie. Wasi bliscy zostaną oszczędzeni, wasze dzieci, rodzice, wasi bracia i siostry będą bezpieczni. Wasze grzechy pójdą w zapomnienie. Połączcie się ze mną, aby wspólnie zacząć budować nowy świat.

Głos Voldemorta jeszcze przez chwilę roznosił się po błoniach odbity od murów zamku, a później zapanowała cisza. Przerwał ją dźwięk licznych kroków. Szybkich kroków. Biegu wielu ludzi. Dołączył do tego głos kroków Jully, która zerwała się do biegu. Z wrót zamku zaczęli się wylewać znani jej ludzi, wszyscy przerażenie i ściśnięci razem rozglądali się niespokojnie, każdy panicznie myśląc co teraz.

-Jully!- pani Weasley zawołała ją rozpaczliwe, wyciągając w jej stronę rękę.

Jully dobiegła do stopni schodów do całej rodziny Weasley, która stała na przodzie tłumu. Hermiona i Ginny płakały. Wszyscy mieli twarze przepełnione strachem.

-To chyba nie prawda... To przecież nie może być prawda...- wydyszała Jully, rozglądając się po wszystkich.

Jednak nikt jej nie odpowiedział. Hermiona wtuliła się w Rona, Ginny przytulał jej ojciec, trzymając jednocześnie żonę za rękę. George przytrzymywał bladego Freda, Percy stał za nimi, a jedno ze szkieł jego okularów było pęknięte. Charlie stał obok Billa i Fleur.

Przez tłum zaczął się ktoś przepychać i na sam przód wypadł Neville.

-O nie!- wyszeptał nagle chłopak, a Jully odwróciła się w stronę tam gdzie patrzył z przerażeniem.

Od strony zakazanego lasu niczym ironicznie żałobny kondukt szła liczna grupa śmierciożerców, prowadzona przed ...Voldemorta. Jully mimowolnie zadrżała widząc przerażającą postać wysokiego mężczyzny w czarnych szatach. Jego skóra była niemal biała, a twarz... Wychudzona, straszna, z jarzącymi się z daleka czerwonymi oczami. Na jego zapadniętej piersi wił się wielki wąż oplatając też jego ramiona. Tuż za nim, spętany za ręce i nogi szedł... Hagrid, którego wielka sylwetka trzęsła się od płaczu. Trzymał coś w dłoniach. W porównaniu z gajowym wiotkie ciało w jego ramionach wydawało się malutkie.

-NIE!- nikt nie spodziewał się, że z gardła profesor McGonagall może się wyrwać tak przerażająco przeszywający krzyk rozpaczy.

Wszyscy nagle zrozumieli, że Hagrid niósł martwe ciało Harry'ego. Jully przycisnęła rękę z różdżką do ust, kiedy w jej oczach wezbrały łzy. Z boku grupy śmierciożerców rozległ się głośny szyderczy śmieć Lestrange, która przeskakiwała między śmierciożercami slalomem, zbliżając się do swojego pana. Voldemort kroczył przez błonia dumny, wyprostowany, a śmierciożercy otaczali go z każdej strony gotowi rzucać zaklęcia.

Szlama W SlytherinieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz