Rozdział 30: Idziem w tany!

5.7K 554 246
                                    

Bez wątpienia wszyscy stali bywalcy szkoły chcieli pokazać wizytacji z Beauxbatons i Durmstrangu jak to się Hogwart bawi, bo naprawdę dosrali z dekoracjami i ozdobami na Boże Narodzenie. Kolumienki poręczy marmurowych schodów zostały ozdobione wiecznotrwałymi soplami lodu, dwanaście choinek w Wielkiej Sali migotało najróżniejszymi światełkami i lśniły od czerwonych jagód ostrokrzewu, za to liczne zbroje na korytarzach wykorzystano do nieudolnego darcia przyłbic w śpiewaniu kolęd.

Podczas sprawdzianu z antidotum, którego profesor Eliksirów nie mógł sobie darować tuż przed świętami była pewna siebie jak zwykle.

-Powyżej oczekiwań.- powiedział sucho zatrzymując się przy jej ławce.

-Jak to?!- krzyknęła na całą salę.-Czemu nie wybitny? Mój eliksir jest doskonały!

-Chcesz go wypróbować?- syknął groźnie, a dziewczynie przeszedł dreszcz po plecach.

-Nie.-mruknęła pod nosem.



Jej kiepski humor po niesprawiedliwej ocenie poprawił nie kto inny jak jeden z Weaslyów. Kiedy szła na obiad rudy szedł tuż przed nią. Zatrzymał się w pewnej chwili i stanął jak zamurowany. Jully okrążyła go i z ciekawością spojrzała w co się tak wpatruje.

Patrzył na drzwi wejściowe, w których stał Diggory razem z jedną z tych niebieskich prosiąt z blond włosami, a konkretnie ich reprezentantką.

Jully potargała włosy z zastanowieniem, a chwilę poźniej podskoczyła jak oparzona kiedy Weasley wydarł się na cały korytarz z pytaniem do Delacure czy pójdzie z nim na bal.

Zapanowała cisza. Wszyscy którzy stali w pobliżu spojrzeli na niego jak na idiotę. Sama zapytana obdarzyła go wzrokiem takim samym jak obdarza się gówno przyklejone do podeszwy drogiego buta.

-Uuuu...- syknęła Jully uderzając Weasleya w ramię i uśmiechając się z współczuciem.-Za bardzo na spontanie, chociaż byś jej kwiatek dał...

Chłopak nagle jakby odzyskał rozum. Rzucił się do schodów prowadzących do dormitorium Gryffindoru, a Jully z podziwem patrzyła jak przebiera długimi nogami. Dopiero po chwili ryknęła śmiechem, a w jej ślad poszli wszyscy.

Trzymając się za brzuch przeszła przez drzwi, w których przyjaźnie przywitał ją Diggory, za to długowłosa blondynka obdarzyła ją morderczym spojrzeniem.



Kiedy po obiedzie poszła do biblioteki by już wcześniej odrobić zadaną przez panią profesor pracę z Wróżbiarstwa ujrzała samotnie siedzącego Longbottoma przy jednym z okrągłych stołów przy oknie.

Rzuciła swoją torbę na blat sprawiając tym, że chłopak podskoczył wystraszony na krześle.

-No cześć, Longbottom.- powiedziała radośnie.-Z kim idziesz na bal?

-Z... Z nikim.- mruknął spuszczając głowę i czerwieniąc się ze wstydu.

-Jak to? Nikogo nie zaprosiłeś?

-Za... Zaprosiłem Hermione, ale... Już ją ktoś zaprosił...

-Tak? Hmm... Jak myślisz, kto to? Pewnie jakiś krukon... Granger nie wygląda na taką co by poszła z byle kim, nie?

Chłopak nieśmiało pokiwał głową. Jully miała coś powiedzieć, ale jej uwagę odwróciło trzaśnięcie drzwiami wejściowymi. Popatrzyła w tamtą stroną i zobaczyła rudą dziewczynę z naręczem książek.

-Czekaj... Jak to było? Ej!- powiedziała uderzając go w ramię.-A co powiesz na młodą Weasley?- zapytała wskazując dziewczynę znikającą pomiędzy regałami.

Szlama W SlytherinieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz