Rozdział 93: W Wielkiej Sali

3.8K 403 156
                                    

Powozem do Hogwartu jechała z Luną, Nevillem i jakimiś dwoma gryfonami, których nie znała. Co chwilę zerkali na ich trójkę i poszeptywali między sobą. Weasley i Granger zostali na peronie, by rozprowadzić pierwszaki i znaleźć Pottera, który nie wrócił ze spotkania od profesora Slughorna razem z Nevillem. Wielka Sala jak zwykle wyglądała pięknie. Przystrojona była jak zwykle latającymi świecami, których płomienie połyskiwały i drgały na błyszczących talerzach.

Usiadła przy stole Slytherinu i jak zwykle oberwała kilkoma obelgami, a wszyscy, którzy byli najbliżej obrzucili ją pogardliwymi spojrzeniami. Wzruszyła tylko obojętnie ramionami i popatrzyła na stół nauczycieli. Od razu zobaczyła Hagrida, który pomachał do niej zamaszyście, a siedząca obok niego profesor Trelawney rozglądała się na boki swoimi dużymi oczami. Dwa miejsca w drugą stronę od Hagrida były wolne. Zazwyczaj zajmowali je profesor McGonagall i profesor Snape. Dalej siedział dyrektor, a obok niego profesor Slughorn, którego wyłupiaste oczy barwy jasnej zieleni śmigały po Sali i kilkakrotnie zatrzymały się na Jully.

Nagle drzwi się otworzyły i przeszła przez nie dumnie profesor McGonagall prowadząc za sobą pierwszoklasistów. Tiara przydziału odśpiewała swoją pieśń, która nawoływała do zjednoczenia się w obliczu niebezpieczeństwa, które się zbliża. Później nastąpiła Ceremonia Przydziału i rozpoczęła się uczta.

Kończyła właśnie główne danie, z przyjemnością oblizując nóż z sosu pieczeniowego, kiedy drzwi Wielkiej Sali się uchyliły i wślizgnął się przez nie Potter. Zaraz wszyscy zwrócili na niego uwagę i tak jak Jully śledzili jego kroki, aż wcisnął się pomiędzy Granger i Weasleya. Wszystko to by było nawet normalne gdyby nie to, że twarz miał zakrwawioną. Jully opuściła sztuciec trzymany w dłoni na stół i w tym momencie talerze zalśniły i na stołach pojawił się deser.

Już w następnej chwili dyrektor Dumbledore podniósł się z miejsca i natychmiast umilkły wszystkie rozmowy i śmiechy.

-Dobry wieczór wszystkim! I oby ten był najlepszy! – rzekł, uśmiechając się szeroko i rozkładając ramiona, jakby chciał objąć całą salę.

Jully uniosła brwi widząc jedną z dłoni mężczyzny. Była ciemna i pomarszczona, jakby martwa, albo przypalona. Rozległy się ciche szepty. Dyrektor najwyraźniej zrozumiał, co je wywołało, ale uśmiechnął się tylko i strząsnął purpurowo-złoty rękaw swojej szaty, zakrywając dłoń.

-To nic wielkiego, nie przejmujcie się.– powiedział beztroskim tonem.-No więc... Zwracam się do naszych nowych uczniów: witajcie w Hogwarcie! A wy, starsi uczniowie, witajcie tu ponownie! Czeka was kolejny rok czarodziejskiej edukacji! Jak zwykle na początku roku pan Filch, nasz woźny, prosił mnie, żeby powiedzieć o ścisłym zakazie używania jakichkolwiek przedmiotów kupionych w Magicznych Dowcipach Weasleyów. Ci, którzy chcą znaleźć się w drużynach quidditcha, powinni jak zwykle podać nazwiska opiekunom swoich domów. Poszukujemy też nowych komentatorów meczów. Kto by miał na to ochotę, też powinien się zapisać.

Po tych słowach dyrektora, na ustach Jully wykwitł szeroki, szatański uśmiech.

-Miło mi powitać wśród nas nowego członka ciała pedagogicznego...-kontynuował dyrektor Dumbledore.-Profesora Slughorna.

Mężczyzna wstał ze swojego miejsca obok dyrektora, jego łysina zalśniła w chybotliwym blasku świec, a wielki brzuch rzucił cień na stół przed nim.

-Jest moim byłym kolegą i zgodził się objąć ponownie stanowisko nauczyciela eliksirów.

-Eliksirów?- powiedziała Jully z niepokojem, a uśmiech zszedł jej z twarzy.

-ELIKSIRÓW?

To słowo potoczyło się echem po całej Sali, ludzie nie byli pewni, czy się nie przesłyszeli.

-Ale Potter mówił...- wymamrotała, nie widząc gdzie patrzeć, na gryfona, dyrektora czy profesorów.

-Natomiast profesor Snape...- rzekł Dumbledore, podnosząc głos.-Obejmie stanowisko nauczyciela Obrony przed Czarną Magią.

-Nie! – wyrwało się z ust Pottera tak głośno, że wiele głów zwróciło się w jego stronę.

Jednak po chwili nikt już nie zwracał na niego uwagi.

-Tak!- krzyknęła Jully wskakując na ławę i zagwizdała głośno.-I wszyscy! Profesor Snape! Profesor Snape!- zaczęła skandować i klaszcząc rytmicznie, podskakiwać w miejscu.-Profesor Snape! Profesor Snape!

W Sali zapanowała głucha cisza i dosłownie wszyscy patrzyli na nią zaszokowani, rozbawieni lub z miną mówiącą: „Pojebana".

-No co? Nikt się nie ciesz, jak ja?- zapytała opadając z powrotem na ławkę, a jej słowa odbiły się głucho po Wielkiej Sali.

-Ależ oczywiście, że się cieszymy.- odpowiedział jej profesor Dumbledore uśmiechając się radośnie i zaklaskał delikatnie, a zaraz wybuchł aplauz, ale tylko od strony stołu ślizgonów.

Profesor Snape skwitował to tylko krótkim uniesieniem dłoni, a jego szara twarz była obojętna, choć w pewnym momencie na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Z pewnością był on wywołany zdobyciem wymarzonego stanowiska, a nie wybuchem szczęścia Jully.

Dyrektor musiał chwilę poczekać, a wszyscy się uspokoją i jakby w ogóle nie świadomy zamieszania, które wywoła tą wieścią kontynuował dalej.

-Jak wszyscy wiecie, Lord Voldemort i jego zwolennicy znowu są na wolności i zbierają siły.

Zapadła głucha, pełna napięcia cisza. Jully zerknęła na Malfoya, ale ten nie patrzył na dyrektora. Bawił się widelcem, który utrzymywał przed sobą w powietrzu, celując w niego różdżką, jakby uznał, że jego słowa nie są godne jego uwagi.

-Trudno przecenić zagrożenie, jakie niesie obecna sytuacja, i konieczność zachowania przez każdego z was wszelkich środków ostrożności i bezpieczeństwa. Magiczna ochrona zamku została w ciągu lata bardzo wzmocniona, chronią nas nowe i o wiele potężniejsze czary, ale musimy być wciąż uczuleni na jakikolwiek przejaw braku ostrożności ze strony każdego z uczniów i nauczycieli. Dlatego proszę was, żebyście ze zrozumieniem przyjęli wszelkie ograniczenia, jakie mogą na was nałożyć nauczyciele, choćby były dla was nie wiem jak uciążliwe, a w szczególności zakaz przebywania poza sypialnią w wyznaczonych godzinach. I proszę was, żebyście natychmiast donieśli któremuś z członków personelu o każdym przypadku zauważenia czegoś dziwnego albo podejrzanego w zamku lub poza nim. Ufam, że wszyscy zachowacie najwyższą ostrożność, dla własnego i każdego z waszych koleżanek i kolegów bezpieczeństwa.

Błękitne oczy dyrektora Dumbledore'a omiotły salę, zanim ponownie się uśmiechnął.

-Ale teraz czekają na was łóżka, tak ciepłe i wygodne, jak tylko możecie sobie wymarzyć, wiem, że myślicie przede wszystkim o tym, by jutro rano, kiedy zaczną się lekcje, być wypoczęci. Dlatego powiedzmy sobie dobranoc. No, to zmykajcie! Pa!

Jully podniosła się z miejsca, przemyślając sobie to co powiedział dyrektor i to co usłyszała od Pottera w pociągu. Malfoy śmierciożercą... Potter Wybrańcem... Profesor Snape nauczycielem Obrony przed Czarną Magią...

-Hej, Rogers!- usłyszała za sobą nieznajomy krzyk.

Odwróciła się i ujrzała Zabiniego. Czarnoskóry chłopak o wyraźnych kościach policzkowych i lekko skośnych oczach trzymał w dłoniach małą łyżeczkę. Wygiął ją lekko i wystrzelił jej zawartością prosto w twarz Jully. Agrestowa, zielona galaretka, z tarty owocowej, która była na deser, trafiła ją prosto w prawe oko. Ślizgoni, którzy to widzieli zarechotali zgodnie.

-To za bycie szlamą!- krzyknął ktoś z nich.

-Masz za swoje, brudasko!- dopowiedział ktoś inny.

Ale ona zupełnie nie zwracała na nich uwagi. Jednym okiem patrzyła na Zabiniego, który z widocznym w oczach wyzwaniem, czekał na to co zrobi. Zgarnęła galaretkę z twarzy i strzepnęła na ziemię.

-Patrzcie! Wydziela jakiś zielony szlam!- zarechotał Malfoy przechodząc obok niej z uwieszoną na ramieniu Parkinson.

-O!!!- wydała z siebie okrzyk oburzenia, nie wiedząc, na którego najpierw się rzucić.-Kurwa!- warknęła, kiedy resztka galaretki zapiekła ją w gałkę oczną.-Pożałujesz!-wrzasnęła do Zabiniego.-Nie myśl sobie, że ci to tak odpuszczę!-ryknęła z wychodzącym z Sali ślizgonem.

Szlama W SlytherinieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz