Rozdział 1

1.8K 147 34
                                    

Od tygodnia nie dostałam żadnego zlecenia. Byłam najlepsza, ale nie wiedzieć czemu nikt tego nie zauważał. Dobrze może nie mam 400 tyś lat i jestem kobietą, ale to nic nie znaczy! Z nudów postanowiłam przejść się na targ niewolników, by poprawić sobie humor widząc cierpienie innych. W pewnej chwili mój wzrok zatrzymał się na jednej z klatek i natychmiast zamarłam.
W środku oparty o kraty siedział blady mężczyzna, odrobinę starszy ode mnie. Miał czarne jak noc przydługie włosy i szmaragdowe oczy,
które przewiercały mnie na wskroś ponieważ nie wyrażały żadnych uczuć. Nie to jednak przykuło moją uwagę. Na policzku niewolnika dostrzegłam ledwo widoczny ślad. Runę. W pamięci miałam słowa Wenira: NIE każdy ślad na skórze jest blizną czy czymś takim. W naszej pracy musimy mieć umiejętność patrzenia. Znajdziesz runę, zarobisz i to dużo. Mam nadzieję, że nie cierpi zbyt wielkich katuszy w Niflheim.
-Jest coś wart? - spytałam od  niechcenie właściciela .
-Nie sądzę - odparł - ale nadaje się do pracy.
- Chm - mruknęłam śmiejąc się w duchu z głupoty sprzedawcy.
Gdyby tylko wiedział jak bardzo mógłby się wzbogacić.....ale no cóż,
jego strata.
- A ile by Pan przewidywał za niego?
- A jest pani zainteresowana?
- Zależy czy cena będzie adekwatna.
- 40 sztabek.
Co za śmieszne pieniądze!
- No nie wiem..... A może 30?
- 38
- 36
- Umowa stoi!

,,Umowa stoi" te słowa cały czas brzęczały mi w głowie. Jeszcze nie docierała do mnie ta wiadomość.

A jaka ona była? dobra? Czy zła? Czas pokaże, choć spodziewałem się niespodziewanego. Najgorszego, bo przecież byłem tylko pionkiem w grze mego Pana.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk otwieranej klatki w której się znajdowałem.

Do środka mojego więzienia wszedł mój stary właściciel. Bez słowa, czy choćby spojrzenia zaczął majstrować  przy obręczy na mojej szyji.

Jak podejrzwałem odpinał łańcuch, który zapewne byłe przymocowany do jednej z żelaznych krat.

- Wstawaj -  Warknął szturchając mnie nogą tak jakby brzydził się mnie dotknąć. Powoli uniosłem się z zimnej ziemi na, której tak długo spoczywałem. Zdrętwiałe od siedzenia w bezruchu nogi odmawiały mi posłuszeństwa, ale musiałem opanować drżenie mięśni jak i nieposłuszne kończyny.

Mężczyzna zwinnym ruchem zapiął mi na nadgarstkach ciężkie obskórne kajdany. Poczym jeszcze obwiązał mi już skute ręce sznurem tak, że dość długi kawałek trzymał w ręce. Jak się potem okazało owa lina była po to aby ciągnąć mnie jak psa na smyczy.

Powoli wyszliśmy z celi i zaczęliśmy zmierzać w kierunku nieznajome.

-proszę to pańska własność- powiedział zadowolony handlarz podawając sznur, który mnie krępował kobiecie. -A teraz opłaty i papiery- wymróczał sprzedawca do zwracając się do dziewczyny .

Szłam przed siebie ciągnąc za sobą więźnia.
- Umiem sam chodzić - mruknął.
Zdawało mi się, że usłyszałam nutkę kpiny w jego głosie, ale to
zignorowałam. 
- Masz jakieś imię o Pani? - ukłonił się nisko i zachichotał.
- Nie powinno cię to obchodzić- warknęłam - jesteś na mojej łasce.
- Czyżby? - zaśmiał się- A może Ty jesteś na mojej?
- O czym ty do..? - wzięłam dwa głębokie wdechy. 
Nie ma mowy, nie dam sprowokować się byle niewolnikowi!
- A Ty masz jakieś imię? - zapytałam od niechcenia.
Mężczyzna zamilkł.
- Odpowiadaj! - poleciłam.
- Gdybym coś pamiętał z chęcią bym odpowiedział. Uwierz mi.
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego zaskoczona. 
- O czym ty mówisz?
Więzień zignorował moje pytanie i próbował mnie wyminąć, ale pociągnęłam za sznur i upadł. Nie sprawiło mi to większej trudności, bo był bardzo słaby. Kto wie kiedy ostatnio coś jadł.
- Gadaj! - warknęłam.
- Tak bardzo chcesz mieć mnie u swoich stóp? Nie piszę się na to.
- Mam gdzieś na co się piszesz. Jestem teraz twoją panią i zadałam ci pytanie. Odpowiadaj!
Mężczyzna patrzył na mnie nie kryjąc rozbawienia,  a  ja z trudem powstrzymywałam się, żeby nie wpakować mu sztyletu w serce.
- A może proszę - wyszczerzył się w uśmiechu.
- Proszę- mruknęłam oschle.
- Tak lepiej - podniósł się z ziemi i zatarł ręce.
Wyglądał na podekscytowanego czego w ogóle nie rozumiałam.
- Otóż moja pani...
- Nie nazywaj mnie tak - przerwałam mu.
- A więc moja pani - kontynuował niezrażony - Moja historia jest krótka jak ten sznur. Obudziłem się w jakiejś zimnej krainie nie pamiętając kim byłem, ani jak się tam znalazłem. Chwilę później natknąłem się na handlarzy niewolników, którzy mnie porwali, a następnie jeden z nich oddał mnie w twoje ręce. Czyż to nie ciekawe?
- Nie - mruknęłam, a uśmiech na twarzy mężczyzny jeszcze się pogłębił.
- Czułem że tak właśnie powiesz - zachichotał.
Zupełnie nie rozumiałam jego wesołości. Stracił pamięć, został więźniem, a zachowywał się jakby to wszystko było wspaniałą przygodą. Trochę mnie przerażał,  ale nie dałam nic po sobie poznać. Przynajmniej tak mi się zdawało.
- Boisz się mnie - stwierdził- Myślisz, że jestem szalony.
Zaskoczył mnie, ale szybko się opanowałam i ignorując jego wypowiedź ruszyłam ponownie w wyznaczonym kierunku ciągnąc go za sobą.
- Czyli wracamy do punktu wyjścia- zaśmiał się- Powtarzam. Nie musisz mnie tak ciągnąć.

Łowczyni nagródWhere stories live. Discover now