Rozdział 18

625 78 11
                                    

- Liz?- zdziwił się Newt
- Co on tu robi? - spytałam nie odrywając wzroku od szczerzącego się wciąż zielonookiego.
- Wprosił się - mruknął chłopak - Znacie się?
- To przez niego omal nie zginęłam dwukrotnie!
- Wypraszam sobię - prychnął Loki
- Ciekawie nie powiem. Zostaniecie na noc?
- Coś taki uprzejmy?
- Zmuszając mnie do pomocy wybawił mnie od  Harpii,  więc w sumie może zostać, a co do Ciebie...wątpię żebyś tu przyszła gdybyś chciała spędzić noc w barze.
- Dobrze mnie znasz- westchnęłam- Chciałam Ci to oddać.
Wyciągnęłam z kieszeni kartkę i podałam mu. Przez chwilę patrzył na nią smutnymi oczami, by po chwili ukryć ją za pazuchą i obdarzyć nas wymuszonym uśmiechem.
Zanim się obejrzałam zapadła noc a ja siedziałam oparta o ścianę i patrzyłam na rzucającego się we śnie Lokiego. Ta sytuacja była niesamowicie dziwna i zdawać by się mogło że los uwziął się na mnie nie pozwalając zostawić go samego. Książe nie książe, ale muszę przyznać że poradził sobie całkiem nieźle. Nie został rospoznany, ani złapany i na dodatek załatwił sobie nocleg i opiekę. Siłą bo Siłą, ale w tym świecie to norma. A pomyśleć, że spisywałam go na straty.
Oblicze chłopaka przy blasku księżyca wydawało się bledsze niż zwykle, a na czole widniały kropelki potu. Byłam pewna, że właśnie śni mu się jakiś koszmar, ale nie chciałam go budzić. Pomyślałby jeszcze, że mi zależy, albo coś w tym guście. Jednak nie tylko dlatego nie chciałam mu ulżyć. Bowiem tylko walcząc ze s swoimi demonami wydawał się taki ludzki i bezbronny, natomiast za dnia był skałą, która nie dopuszczała do siebie słabości.

Obudziłem się z koszmaru, który od jakiegoś czasu nieustannie nęka mnie gdy tylko zamykam oczy.
Zerwałem się z miejsca na którym tkwiłem w niespokojnym spoczynku.
rozejrzałem się po pomieszczeniu, przerażony nie do końca zadawałem sobie sprawę gdzie się znajduję.
Moje oczy zaczęły błądzić po pokoju, aż natknęły się na znajomą twarz Liz.
Wtedy wszystko było jasne przypomniałeś sobie o mężczyźnie i o szklanym sztylecie, który apropo dalej mam przy sobie.
Dziewczyna spała choć za oknem już dawno świtało nie dziwię jej się skoro piła do późna wczorajszej nocy. Postanowiłem poczekać, aż domownicy łaskawie się obudzą, teoretycznie mogłem odejść, ale ostatecznie postanowiłem ich jeszcze trochę wykorzystać.
Zacząłem analizować całe moje podróżowanie z dziewczyną i fakty, które poznałem o swoim życiu, które odeszło w niepamięć. Cała układanka zdawała się ukończona, ale czy aby napewno?
Czułem jakieś powiązanie z tym całym Asgardem, starcem, który dalej jest dla mnie zagadką.

Obudziłam się dopiero gdy przedpołudniowe słońce wpadło przez okno do pokoju. Przestałam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu przypominając sobie wydarzenia ostatnich dni. Loki siedział na drugim końcu pokoju i patrzył w okno z nieodgadnionym wyrazem twarzy. To już nie był ten bezbronny chłopiec, którego widziałam w nocy. Teraz znowu stał się zagadką, której rozwiązanie było znane wyłącznie jemu.
- Długo zamierzasz tak mi się przyglądać? - spytał.
- Myślisz nad czymś.
- Owszem - przyznał - Chociażby nad tym dlaczego nasz gospodarz jeszcze śpi.
Zaśmiałam się.
- Newt wstaje dopiero późnym popołudniem.
- Jak można tyle spać? - jęknął.
- Niektórzy mogą.
Wzruszyłam ramionami i podniosłam się z ziemi.
- Chcesz coś zjeść?
- Bardzo chcę - wyznał.
Skinęłam głową i po chwili wróciłam z chlebem, świeżą wędliną i dwoma dzbanami wody, które rozłożyłam na dębowym stole.
- Częstuj się.
Loki podszedł niepewnie i przez chwilę bacznie mi się przyglądał.
- No co?  
- Jesteś...miła - powiedział - Dlaczego?
Wzruszyłam ramionami.
- Uznałam, że skoro świat uwziął się by wciąż splatać nasze losy to muszę się z tym pogodzić.
- To niczego nie wyjaśnia - zauwarzył, a ja westchnęłam.
- Jestem zmęczona. 2 razy otarłam się o śmierć i chcę mieć choć na chwilę trochę spokoju.
Chłopak skinął głową i zabraliśmy się za posiłek.

Chleb z mięsiwem rozpływał się w ustach, od dawna nie jadłem tak dobrego kawałka mięsa, które było idealnie zapeklowane i uwędzone a chleb o chrupkiej skórce z miękkim środkiem idealnie się komponował. Po zjedzeniu dwóch kromek popiłem wszystko krystaliczną wodą. Trzeba przyznać Liz wiedziała co dobre.
Obserwowałem zielonooką z zainteresowaniem, dziwił mnie jej stan dobrze się trzymała po nocnym piciu, cóż może jest już zachartowana w tych sprawach, nie jeden rosły mężczyzna jęczał by z bólu głowy, a ona je sobie w najlepsze i zachowuje się normalnie.
- Skoro los nas połączył a świat co chwilę splata nas ze sobą , wiesz rozpoczęłaś to kupując mnie to może...... doprowadzisz sprawę do końca pomożesz mi się z stąd wyrwać niezauważenie i znaleźć dom, który został mi odebrany przez zapomnienie? - zapytałem czarnowłosą, myślę, że była by pomocna w czasie podróży i zdaje się, że wie więcej niż mi się zdaje.

Na te słowa zesztywniałam. Moja wiedza była dostatecznie duża by mu pomóc, ale nie mogłam tego zrobić. Był księciem Asgardu, synem władcy wszechświata, który mógł skazać mnie na śmierć za samo złe słowo skierowane w stronę jego syna. Nie chciałam jednak zostawić chłopaka bez niczego. Byłam świadoma, że prędzej czy później odkryłby prawdę i z pewnością zamściłby się za wszystko co mu uczyniłam w ostatnim czasie. W końcu doszłam do wniosku że nie muszę podążać żadną z tych dróg. Jeśli pomogę mu odkryć prawdę tak, by nie zorientował się, że znałam ją już dawno, a wyłącznie go pokieruję, to może nie dość że uniknę kary to jeszcze mogę coś z tego zyskać. Pozostawało tylko wymyślić jak się za to zabrać.
- Wiesz Coś w ogóle? - spytałam by mieć jakiś punkt zaczepienia.
- Niewiele - wyznał - Opowiadałas mi o Asgardzie. Wydaje mi się, że mam z tym miejscem jakąś więź.
- Jotun i Asgard - zaśmiałam się - To się rzadko łączy.
- Ufam swoim przeczuciom.
- Skoro jesteś taki pewny to czemu po prostu się tam nie wybierzesz?
Zawahał się.
- Nie wiem jak - wyznał w końcu.
- To i tak zły pomysł.
- Dlaczego?
- To miejsce uchodzi za bezpieczną przystań i królestwo cnoty, ale tak naprawdę jest to miejsce równie haniebne jak każde inne. Król jest srogi i łatwo można wylądować na szubienicy.
- Nie pamiętam tego, ale jestem pewien, że wyolbrzymiasz.
- Pewnie tak - przyznałam- Mówię to co słyszę.
- Nie byłaś tam nigdy?
- Raz w dzieciństwie, ale to było wieki temu. Z resztą kto by cię tam zabrał?
- A Ty nie możesz?
Wybuchnęłam śmiechem.
- Do Asgardu? Chciałabym, ale tylko ważni przejdą przez bifrost.
- Bifrost?
- To..- urwałam gdy nagle poczułam dziwny ucisk w sercu.
Fala złej energii dotarła do mnie szybko i odebrała mi oddech.
- Liz co ci jest? - spytał zielonooki zaniepokojony.
Zacisnęłam pięści uspokajając się na tyle by mój głos przestał drżeć. 
- Muszę wracać do domu. Skradziono wyrocznie.

Łowczyni nagródOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz