Rozdział 29

511 62 6
                                    

Szłam i szłam, a z każdą sekundą coraz trudniej było się skupić na tym czego tak naprawdę szukam. A może niczego nie szukam? Stop! Liz skoncentruj się! Loki dotknął diamentu...a może to był szafir? A może brylant? Dość! To nie istotne! No dobrze, ale co się puźniej stało. O już wie...Ale piękny kryształ, aż chce się go dotknąć i...
Stop!
Odskoczyłam od kamienia, a zielonooki spojrzał na mnie zaskoczony.
- Coś nie tak? - spytał.
- Ta grota...Nie czujesz jakby cię rozpraszała?
- Trochę, tak jakby...- urwał i zapatrzył się na świecący kamień tak że musiałam mocno nim potrząsnąć, żeby skupił się spowrotem na tym o czym mówiliśmy.
A o czym mówiliśmy?
A racja! Jaskinia.
- Chyba wiem co to za miejsce - powiedział zasłaniając sobie oczy i każąc mi zrobić to samo.
- Skąd? - spytałam niechętnie wykonując jego polecenie.
- Nie wiem - westchnął - Mam przebłyski wspomnień i jakieś informacje ale nie pamiętam żebym się czegokolwiek uczył czy ktoś mi to opowiadał...Nie ważne. Coś pamiętam. Słyszałem, czy czytałem o przeklętej i zaginionej  jaskini która zwabia ofiary i rozprasza ich myśli tak że zapominają o wszystkim i zostają w niej na zawsze.
- Pięknie! Czyli się znalazła! Co teraz?
Książe milczał przez chwilę, a gdy już się odezwał powiedział coś na co kąpletnie nie byłam przygotowana.
- Ta jaskinia najpierw atakuje oczy. Bawiłaś się kiedyś w ślepca?

Nie widziałem reakcji dziewczyny na moje pytanie, ale miałem przeczucie że doskonale wie o jaką grę mi chodzi.
Ślepiec czyli... No właśnie, gra która nigdy nie została przezemnie zapomniana polegała na tym aby wydostać się z pomieszczenia nie otwierając oczu. Niestety nie pamiętam z kim bawiłam się w ową grę, ale napewno było niezmiernie ciekawie przemieszczając sie po ślepaku nadsłuchując jak osoba ci towarzysząca wpada na jakiś mebel czy przewraca się potykając o przedmiot na podłodze czy własne nogi.
Na samą myśl o tym uśmiechnąłem sie mimowolnie lecz uśmiech natychmiast zszedł mi z twarzy teraz to nie dziecinna zabawa lecz próba woli, wytrwałości wkońcu nie mam pojęcia ile będziemy tu błądzić nim znajdziemy jakieś wyjście jeśli wogule je znajdziemy.
- To co w drogę - powiedziałem i niepewny krokiem ruszyłem naprzód, poruszałem się pierwszy słysząc kroki za moimi plecami. Co jakiś czas uchylałem powieki, aby zorientować się czy aby napewno w coś nie wpadnę wiedziałem, że ryzykuję ale ryzyko jest zawsze obecne wkońcu zawsze oszukiwałem w tą grę co zostało mi do dziś. Po wielu godzinach wedrówki uznałem, że nigdy sie z stąd nie wydostaniemy miałem wrażenie że kręcimy sie w kółko a tu proszę otwieram oczy i.... nic zwykła jaskinia ale w moich uszach dalej pozostaje delikatny szum... Wody a ta ma zawsze swoje ujście dlatego znajdzmy wodę i spływajmy z stąd.

Usłyszałam szum wody i uśmiechnęłam się mimowolnie. Szliśmy tak już chyba 2 godziny a przez ten czas zdążyłam już chyba 12 razy wpaść na ścianę. Nie otwierałam jednak oczu. Za bardzo się bałam. Woda oznaczała, że gdzieś tu powinno być wyjście. Ale czy na pewno?
- Mówiłeś, że jaskinia najpierw atakuje oczy- przypomniałam - To chyba znaczy, że nie tylko prawda?
Chłopak jęknął. Najwyraźniej również miał nadzieję, że to co słyszymy to wyjście.
- Mówiłeś że już tu byłeś - ciągnęłam - Żyjesz, czyli musiałeś jakąś stąd wyjść. Przypomnij sobie.
Zielonooki uderzył pięścią w ścianę. Nie otworzyłam oczu, ale ten dźwięk był mi doskonale znany.
- Ciekawe jak? - warknął - Mam amnezje na brodę Odyna!
Wzięłam głęboki oddech żeby go nie udusić. Panikował. Ja też panikowałam. Nie mieliśmy jednak wyboru.
- Musisz się uspokoić - mruknęłam - Pomyśl.
Otworzyłam oczy i okazało się, że Loki również ma otwarte.
Fajnie.
- To nie takie proste - jęknął zagryzając dolną wargę.
- Wiem, ale musisz spróbować.
Westchnął przeciągle po czym ponownie zamknął oczy i zmarszczył czoło.
- Byłem tu z kimś - zaczął - Ten ktoś...on panikował i walił pięściami w jaskinie. Trzęsła się.
- Dobrze po kolei. Co było dalej?
- Ja...ja coś zrobiłem.
- Co?
- Nie mogę tego określić, ale...przeniosło nas gdzieś indziej i...chyba nie chciałem tego robić. Nie wiem dlaczego.
Teraz to ja jęknęłam. Teleportacja. Magia. No oczywiście! Jak ja mam mu teraz powiedzieć, że jest magiem?!
- Jak nas przeniosłeś?
- Nie wiem.
Otworzył oczy i spojrzał na mnie podejżliwie.
- Ale ty wiesz prawda?
Odwrócilam wzrok.
- Tylko nie panikuj - poprosiłam.
- Łatwo powiedzieć - mruknął krzyżując ręce na piersi.
Wzięłam głeboki oddech i zmusiłam się by spojrzeć mu w oczy.
- Chyba jesteś magiem - oświadczyłam

Czym? A raczej kim? Magiem? Słyszałem o nich, ale nigdy w życiu nie podejrzewałbym się o bycie jednym z nich. Gdy jeszcze byłem niewolnikiem spotkałem wielu  ludzi uważających się za magów, ale nigdy nie brałam ich na poważnie, gdy prezentowali swoje sztuki magiczne uważałem, że to zwykla iluzja, złudzenie które utwierdzać widza w przekonaniu, że owe czary są prawdziwe. A ci zadufani w sobie śmiali się w duchu jak naiwny jest tłum gapjów, który z podziwem i zaskoczeniem ogląda to całe przedstawienie. Żałosne.
-Nie chcę cię rozczarować, ale oni nie istnieją.- Odpowiedziałem dziewczynie, która spoglądała na mnie z wyczekiwanie. Po jej minie stwierdziłem, że nie takiej odpowiedzi się spodziewała.

Łowczyni nagródWhere stories live. Discover now