Rozdział 9

762 101 16
                                    

- Podziemne miasto - mruknęłam idąc dalej. Lokiemu na chwilę zaświeciły się oczy jakby znał skądś tę nazwę, ale równie szybko zgasły.

Niewolnik westchnął i ruszył za mną. Skierowałam się do świątyni. Potrzebowałam dwa dni na odzyskanie energii i mimo, że chciałam jak najszybciej pozbyć się zielonookiego to musiałam odpocząć.

W budynku walało się mnóstwo siana z którego ułożyłam sobie posłanie, a Loki poszedł w moje ślady.

- Długo tu zostaniemy? Skąd znasz to miejsce i co to w ogóle jest? Twój brat o nim wie?

Westchnęłam i położyłam się na sianie ignorując niewolnika, a raczej starałam się go ignorować, ale podszedł, usiadł po turecku obok mnie i nieustannie się gapił.

- Nie wolisz się położyć? - warknęłam.

- Mam dużo energii.

Uniosłam brew. Chłopak był głodzony, poniewierany i ogółem traktowany źle, a mimo to miał dość sił by zadawać miliony pytań i nie wydawał się ani trochę zmęczony.

- A jak odpowiem to dasz mi spokój? - spytałam.

- Postaram się.

Ponownie westchnęłam.

- Zostaniemy tu dwa dni, mój brat nic nie wie, a co do tego skąd ja wiem to nie twoja sprawa.

- No a mogę chociaż wiedzieć co to za miejsce?

- Mówiłam, podziemne miasto. Dawniej szkolono tu wojowników tajnych słóżb Odyna.
Uniósł brwi.

- Kogo?

- Odyna, pana wszechświata.

- Coś...coś mi to mówi, ale chyba nie pałałem do niego miłością.

- Nie ty jeden - odparłam - Niby jest dobrym władcą, ale zależy mu wyłącznie na Asgardzie inne królestwa są dla niego mało istotne.

- Uhm - mruknął.

Miałam wrażenie, że nad czymś się zastanawia, ale to zignorowałam. Chciało mi się spać, więc przekręciłam się na bok i nawet nie zauważyłam kiedy wpadłam w objęcia Morfeusza.

Siedziałem nieopodal dziewczyny przetwarzając słowa, które niedawno wypłynęły z jej ust. Asgard, Odyn czułem, że już kiedyś słyszałem te jeszcze puste wyrazy. Westchnąłem głośno wynurzając się z głębiny myśli.

Myśli dalej niedawały mi spokoju, dlatego postanowiłem popytać zielonookiej o te całe królestwo Odyna, może dzięki temu dowiem się kim jestem, a raczej kim byłem nim stałem się niewolnikiem.

- Liz?

Dopiero teraz zorjętowałem się, że kobieta smacznie śpi.

Pięknie.

Odrazu do głowy wpadł mi bardzo sadysystyczny plan, mianowicie zasztyletować czarnowłosą i uciec, niestety nie dokońca byłem pewien gdzie się znajduje i jak się wydostać z tego labiryntu skał.

Dlatego porzuciłem ciemne myśli i położyłem się na posłaniu z siana. Nie czułem zmęczenia, wierciłem się nie mogąc zasnąć, czułem ogarniającą mnie niewyżytą energię.

Ciekawiło mnie miejsce w którym obecnie się znajdowałem, dlatego nie pytając o zdanie śpiącej udałam się na krótką wycieczkę krajoznawczą, z nadzieją, że sobie coś przypomnę.
Swoje kroki skierowałem do ruin zamku.

Uliczki były wąskie. W swojej podświadomości widziałem tętniące życiem miasto, plac pełen bazarów, ludzi, drzew, gwaru, ludzkiej uprzejmości i rzyczliwości, dzieci biegających pomiędzy stoiskami z owocami.

W tym momęcie czułem się taki spełniony, szczęśliwy, bezpieczny jak w domu. Na moment zapomniałem o szarej rzeczywistości.

Nogi poniosły mnie przed bramy prowadzące do zamku, po jej bokach stały ogromne pomniki gwardzistów, którzy zapewne symbolizowali dawną potęgę tego miejsca.

Gdy próbowałem pchnąć ogromne wrota dziwna siła odrzuciła mnie na spory kawałek. Zamczysko zapewne chroniła barjera pozostawiona przez byłych mieszkańców.

Ciekaw byłem co skrywa opuszczona forteca skoro została pozostawiona dobrze skryta pomiędzy skałami oraz chroniona ogromną energią. Postanowiłem, że nie poddam się tak łatwo i włamię się jakoś do tych ruin.

Obudziłam się i ujrzałam, że Loki zniknął. Nie przejęłam się, bo beze mnie nie byłby w stanie wyjść z labiryntu podziemnego miasta.

Czułam się już trochę lepiej, ale dalej byłam osłabiona. Wykorzystywanie... zdolności zawsze wysysało ze mnie energię.

Podniosłam się z posłania i postanowiłam pokręcić się trochę po podziemiu. Spacerowałam zastanawiając się co dalej. Musiałam skądś wziąść dwa konie i jedzenie, którego powoli zaczynało brakować, a nie znałam dobrze okolicy.

Problem stanowiła też bliskość bandy mojego brata złożonej wprawdzie z samych idiotów, ale uzbrojonych idiotów. Głowa zaczęła boleć mnie od myślenia i nagle...usłyszałam niesamowity huk.

Brama nie ustępowała dzielnie trzymała się, mimo mojego ciągłego napierania na nią z coraz to większom siłom.

Każda próba otworzenia wrót kończyła się moim niepowodzeniem, nieznośiłem przegrywać.

Wkońcu po ponownym odrzuceniu mnie o kilka metrów przez silną energię, poddałem się. Usiadłem zrezygnowany pod ogromnymi zdobionymi kratami bramy.

Nie mogłem uwierzyć, że nawet głupie drzwi mnie pokonały, Liz miała rację do niczego się nie nadaję.

Nagle stało się coś bardzo dziwnego, poczułem ogarniające mnie przeraźliwie zimno. Runa znajdująca się na moim lewym policzku zaczęła rozprowadzać po moim ciele coś....sprawiając, że dostałem impuls do dalszego działania.

Ogarnięty tajemniczą energią podniosłem się i odwróciłam do krat.

- Skoro nie da ich się otworzyć siłą musi być inny sposób. - wymruczałem do siebie.

Spojrzenie skierowałem na chroniących wejścia gwardzistów, z tego co wiem strażnicy mają za zadanie strzeżenia bram to muszą je otwierać i zamykać.

Podeszłem do jednej z statuły, aby uważnie się jej przyjżeć. Kamienna postać dzierżyła w ręce ogromny miecz sięgający do jego nóg.

Delikatnie dotknąłem czubka ostrza, który znajdował się na tyle nisko, że dałem radę do niego sięgnąć. Z moich rąk wydobyła się zielona wiązka światła zaraz po styknieciu się czubka dłoni z kamieniem.

Zdenerwowany szmaragdową energią wydobywającą się z moich palców automatycznie chciałem cofnąć rękę, zapewne bym to zrobił gdyby nie pojawiający się napis na broni gwardzisty.

"Znajdź to czego zawsze szukałeś".
Otwórz oczy a zobaczysz
Otwórz uszy a usłyszysz
Otwórz serce a pokochasz
Otwórz umysł a pamiętasz

-Otwórz .... Otwórz - chwilę zastanawiałem się nad treścią.

Wkońcu Postanowiłem działać podeszłem do bramy, która dalej pozostawała zamknięta. Naszczęście mojej uwadze nie umknął fakt. Mianowicie drugi gwardzista bezgłośnie obrucił głowę w lewo i wskazał rękom zejście pod kamieniem tuż pod jego stopami.
Ciekawość zawładnęła moim ciałem, nogi same poniosły mnie przez podziemia. Ku mojemu zdziwieniu to było wejście prowadzące za wrota.

Po zejściu schodami w dół był dwu metrowy korytarz i schody w górę. Tym sposobem dostałem się za tą przeklętą bramę.

Na moje szczęście od wewnątrz dało się otworzyć ogromne kraciane drzwi, co zrobiłem, aby przypadkiem nie utknąć tu na zawsze bo przejście, którym się tu dostałem zniknęło.

Łowczyni nagródWhere stories live. Discover now