Rozdział 10

799 99 16
                                    

Szłam przez labirynt nasłuchując uważnie, ale dźwięk już się nie powtórzył. Pozostawało mi więc tylko iść do miejsca skąd prawdopodobnie się wydostał. Dotarłam spowrotem do świątyni i zamarłam widząc leżące wszędzie kawałki sufitu, a wśród nich...człowieka. podeszłam bliżej, ale mężczyzna ani drgnął. Był Jotunem i był  martwy. Zwłoki pokrywały runy, które przestawały powoli lśnić czerwonym światłem. Spojrzałam w górę. Oprócz sufitu w okół było też dużo ziemi co znaczyło, że mężczyzna przebił się przez warstwę ziemi do podziamnego miasta i przez sufit do świątyni. Tylko jak?  Odpowiedzi postanowiłam poszukać u wyroczni. W zamku

Gdy znalazłem się za bramą poczułem mocny powiew wiatru, który z ogromnym hukiem otworzył wrota opuszczonych ruin zamku.
Ciekawość była silniejsza od zdrowego rozsądku, bez większego namysłu przekroczyłem próg zamczyska.
W środku panował półmrok, jedynym oświetleniem wnętrza były strugi promieni słonecznych przedostających się przez szczeliny w murach.
Przemierzałem długie mroczne korytarze cały czas miejąc wrażenie, że kiedyś już miałem okazję tu być.
Intuicja zaprowadziła mnie do ozdabianych złotem drewnianych drzwi, niepewnie złapałam za klamkę, aby następnie nacisnąć na nią i wejść do środka. Komnata była ciemna wręcz mroczna, żadne światło niemiało dostępu to jej wnętrza. Jakby dawny właściciel wolał ukrywać się w cieniu niż wyjść na światło dzienne. Złapałem za pochodnie, która umieszczona była na korytarzowej ścianie. Trochę się pomęczyłem aż końcu udało się wskrzesić ogień. Gdy światło pochodni pozwoliło mi baczne opserwowanie pomieszczenia zauwarzyłem okno, które zostało szczelnie zakryte materiałem o barwie jadowitego szmaragdu. Chwyciłem materiał i stanowczym ruchem zerwałem zasłonę oświetlając przy tym pomieszczenie. Teraz mogłem zobaczyć więcej szczegółów, pięknie zdobione meble zrobione z ciemnego drewna, łóżko z szmaragdową pościelą i poduszkami, kominek oraz drzwi zapewne do łazienki.
Kojarze to miejsce, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd. Mogę śmiało powiedzieć, że jeśli miałbym zamieszkać w zamku to właśnie tak wyglądałaby moja komnata. Odkąd pamiętam zawsze miałem sentyment do różnych odcieni zieleni. Nagle stanął mi przed oczami  sen w, którym jak teraz siedziałem na wygodnym królewskim łożu, poczym odwróciłem wzrok zaraz po tym jak usłyszałem chałas dochodzący zza moich pleców, źródłem hałasu okazało się otwierane przejście ukryte w ścianie gdy chciałem już wejść do środka obudził mnie ten przeklęty handlarz. Pomyślałem, że co mi szkodzi sprawdzić czy sen był proroczy podeszłym do ściany i ........

Tajne przejście się otworzyło, ale nie weszłam od razu. Dawno mnie tam nie było. W ogóle w podziemnym mieście byłam ostatnio gdy...Dawno temu. Wzięłam głęboki oddech policzyłam w myślach do dziesięciu i ruszyłam. Ciemny korytarz pełen pajęczyn i kurzu nie był zbyt miłym miejscem. Poświeciłam pochodnią, by zobaczyć podłogę i natychmiast przyspieszyłam widząc odbite w brudzie odciski butów. Słyszałam szczury w ścianach i mój oddech, ale poza tym w korytarzu panowała cisza. Nie mogłam pozwolić, by intruz...kim kolwiek był...dostał się do wyroczni. Była ona najpilniej strzeżonym sekretem podziemnego miasta. Zastanawiałam się kto mógł tu wejść, bo z tego co pamiętałam tylko strażnicy królestwa oraz Odyn i jego synowie...jak im tam było? Tylko oni znali tajne wejście do pałacu, a poza nimi o podziemnym mieście wiedziało może z 5 osób. W końcu korytarz się skończył i tajne przejście zamknęło się za moimi plecami. Stałam przez chwilę nasłuchując, ale gdy żaden dźwięk do mnie nie doszedł ruszyłam biegiem w stronę wyroczni w obawie, że ktoś zdążył już ją sobie przywłaszczyć.

Pomyślałem, że co mi szkodzi sprawdzić czy sen był proroczy czy może nic nie warty. Zacząłem błądzić po ścianie swoimi długimi, sprawnymi palcami. Szukałem, ale problem w tym, że nie jestem do końca pewien czego.
Przeszukałem całą ścianę, każdy jej najmniejszy zakamarek i nic się nie wydarzyło, żadnego tajnego przejścia nic.
Zrezygnowany swoim niepowodzeniem wróciłem na dawne miejsce na łóżku.
Czułem, że w tej komnacie jest coś tajemniczego a rosnąca we mnie ciekawość i dociekliwość nie dawały spokoju. Pozostając na łożu obserwowałem i nasłuchiwałem wszystkiego w tym jakże niezwyczajnym pomieszczeniu. Moją uwagę przykuł kominek stojący przy ścianie, którą niedawno przeszukiwałem.
Nie wiem czemu, ale zaimponował mi ten ceglany kominek. Powoli zwlekłem się z wygodnego posłania i powędrowałem w stronę obiektu mego zainteresowania. Coś mi tu nie pasowało skoro kominek nie ma drewna ani nie widać żadnych odznak użytkowania po co komu taki obiekt w pokoju? Oczywiście robi on wrażenie na odwiedzającym i spełnia jakieś funkcje ozdobne, ale ja napewno wykorzystał bym go do innych celów.
Przysunąłem palcem po cegłach i...... Bingo. Kominek przesunął się w bok ukazując przejście do tajnej komnaty.

 Kominek przesunął się w bok ukazując przejście do tajnej komnaty

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Z szerokim uśmiechem wślizgnąłem się przez otwarte wrota.
Mój uśmiech znacznie się poszerzył gdy ukazała mi się ogromna biblioteka.
Jestem w raju.

Weszłam do pokoju. Był pusty, ale kominek stał otworem.
- O nie - wyszeptałam.
Weszłam do biblioteki i...
- Loki? - zdziwiłam się.
Zielonooki spacerował między kredensami przejeżdżając dłonią po okładkach.
- Witaj Liz - uśmiechnął się - Co cię sprowadza?
- Jak...jak ty tu wszedłeś? Tylko nieliczni wiedzą jak dostać się do pałacu, a co dopiero tutaj.
- Macie tu strasznie dużo tajnych przejść, ale no cóż nie są zbyt dobrze ukryte.
- Podczas najazdu przez 3 lata szukano wejścia do pałacu - mruknęłam.
- Oj widocznie nie byli to zbyt inteligętni ludzie.
- A Ty jesteś niby od nich mądrzejszy? - prychnęłam.
- Skoro znalazłem to przejście to chyba tak.
- Przyznaj, ile razy bariera cię odepchnęła?
Odwrócił się, ale czułam, że jest zażenowany.
- Niewiele - mruknął.
- To znaczy?
- Co to za miejsce? - zmienił temat.
- Biblioteka - prychnęłam.
- To to wiem - odparł poirytowany.
- Powiem jak Ty powiesz ile razy cię odepchnęło.
Obdarzył mnie złym spojrzeniem, ale ja tylko skrzyżowałam ręce na piersi. Westchnął.
- 8 - mruknął, a ja wybuchnęłam śmiechem.
Mój niewolnik widocznie nienawidził być pośmiewiskiem dlatego wysłał mi kolejne złowrogie spojrzenie.
- Dobra nie obrażaj się - parsknęłam - mnie za pierwszym razem odepchnęło 12 razy.
Uśmiechnął się lekko, a ja podeszłam bliżej.
- To miejsce to kryjówka wyroczni.
- Kogo?
- Czego - poprawiłam go - Zna odpowiedzi na każde pytanie.
- Każde? - spytał zaintrygowany.
- Nawet o tym nie myśl - ostrzegłam- Nie powinno cię tu być.
- A tobie już wolno? - mruknął.
- Mnie tak.
- A czemuż to tobie wolno?
- Bo jestem strażniczką.

Łowczyni nagródWhere stories live. Discover now