Rozdział 22

630 71 17
                                    

Dziewczynka przemykała korytarzem pałacu zachwycona bogactwem złoceń i pięknymi obrazami na ścianach. Wystarczyła chwila podczas, której mama nie zwracała na nią uwagi, a ta już zdążyła zniknąć. W pewnym momęcie z czymś się zderzyła. Upadła na ziemię i przyłożyła ręce do czoła. Uniosła wzrok i zobaczyła czarnowłosego chłopca z intensywnie zielonymi oczami otrzepującego ubranie.
- Patrz jak chodzisz! - warknął.
- Przepraszam - wymamrotała podnosząc się z ziemi.
- Nie powinno cię tu być. Odyn się zdenerwuje.
- Dlaczego?
- Bo to nasz dom, a Ty jesteś obca.
- Zaprosił tu moją mamę - oburzyła się.
- Gości przyjmuje w specjalnej sali. Nie wolno ci się tu pałętać. Lepiej wracaj do mamy.
Zielonooka rozejrzała się po korytarzu.
- Tylko, że nie wiem jak - wymamrotała.
Chłopak westchnął.
- Chodź - polecił - zaprowadzę cię...
- Liz wszystko gra? - głos Lokiego wyrwał mnie z zamyślenia.
- Tak, tak - wychrypiałam - jedźmy już.
- Jesteś pewna?
- Jasne, że tak! No ruchy! Nie mamy całego dnia

Jechaliśmy stępem pomiędzy bazarami spoglądając na sprzedawców, handlarzy oraz ich nedznych niewolników. Ludzie przyglądali  nam się z zaciekawieniem nagle do moich uszu dobiegły krzyki jakiegoś mężczyzny uśmiechnąłem się mimowolnie bo domyślałem się kto to może być.
Po chwili na drogę wybiegł prowodyr całego zgiełku od razu go rozpoznałem.
Zatrzymał konia Liz i zaczął coś do niej mówic wymachując przy tym rękami. Dziewczyna od momentu rozmowy z tajemniczym blondynem zaczęła się dziwnie zachowywać co nie uszło mojej uwadze, nie mam pojęcia skąd ale wydawał mi się dziwnie znajomy.
Z zamyślenie wyrwały mnie ponowne wrzaski.
Miałem nadzieję, że nie wpakowałem nas w tarapaty... Znowu.

- Człowieku mówię po raz setny, że mam gdzieś, że zniknęło ci 30-tu niewolników - warknęłam poirytowana upewniając się przy okazji, że Thor dalej leży nieprzytomny kawałek dalej.
Nie chciałam tu być gdy się obudzi.
- Ale madam.
- Na brodę Odyna! Odwal się człowieku, bo skończysz jak ten blądas kawałek dalej.
Mężczyzna spojrzał w tamtą stronę, a jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu.
- Tak jest pani - skłonił się niezgrabnie i natychmiast wziął nogi za pas potrącając przy okazji stoisko jakiejś kobiety.
Ruszyliśmy dalej stępa przy krzykach i przekleństwach rzucanych pod adresem handlarza. Spojrzałam na Lokiego i zauważyłam, że przypatruję mi się z rozbawieniem i...czy to nutka podziwu?
- No co?
- Nic, nic - parsknął.
Przez jakiś czas jechaliśmy w ciszy zostawiając w daleko w tyle przeklęte miasteczko. Wiedziałam wprawdzie, że Thor zapewne wyśle za nami pościg gdy się zbudzi, nie było wątpliwości, że rozpoznał zaginionego brata, ale gdybym teraz nagle przyspieszyła zielonooki nabrały podejrzeń. No trudno, w podziemnym mieście i tak nas nie dopadną...
Chyba.
Loki nucił pod nosem jakąś piosenkę. Chciał wyglądać na wyluzowanego, ale widziałam, że coś go męczy.
- Ta buźka mnie nie przekona - odezwałam się - Co cię martwi?
- To nic, tylko...ten blądyn z którym rozmawiałaś...Nie wiem. Wydaje mi się, że skądś go znam.
No oczywiście! Byłam głupia myśląc, że nie pozna własnego brata.
- Tak? - powiedziałam.
- A ty skąd go znasz?
- O patrz! - zawołałam - To już prawie tu!
Przyspieszyłam konia doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że uciekam od tematu, ale czy pozostało mi coś innego?

Ruszyłem galopem za dziewczyną od początku widziałem, że coś mi tu nie gra a pewny byłem że czarnowłosa ukrywa wszystkie odpowiedzi na moje  niewiadome. Oj kochana wrócimy do tej rozmowy później. Dotarliśmy do podziemnej drogi przez którą przeszliśmy trzymając konie za wodze gdyż sufit był dość nisko, dlatego jazda wierzchem była niemożliwa. Gdy przedarliśmy się przez kamienny labirynt byliśmy na miejscu zostawiliśmy konie przy wejściu do miasta i ruszyliśmy w stronę naszego celu, zamku.
Liz otworzyła ogromną bramę z którą ostatnio meczyłem się z dwie godziny, aż odnalazłem inne wejście.
Zamczysko na pierwszy rzut oka było w nienaruszonym stanie ale tym bardziej w głąb się zapuszczaliśmy naszym oczom ukaazywały się wyraźne ślady poszukiwania wyroczni jak się okazuje skutecznego. Wszystkie pobliskie komnat oraz biblioteka były splądrowane. Zacząłem szukać jakich kolwiek poszlak jak to mówią nie ma zbrodni doskonałej złodziej musiał popełnić choćby najmniejszy błąd. Bingo.
-Liz patrz....

Łowczyni nagródWhere stories live. Discover now