Rozdział 20

617 69 10
                                    

Zastanowiłam się przez chwilę, myśląc co mu mogę powiedzieć żeby się nie zdradzić.
- To kraina skąpana w złocie. Jest piękna, ale przepowiedziano jej straszliwą zgubę z rąk ognistego demona Surtura.
- Coś kojarzę, ale...
- Długo by wyjaśniać- uciełam - Władcą Asgardu jest Odyn, który jednocześnie sprawuje pieczę nad wszystkimi światami. Ma dwuch synów i...w sumię na tym moja wiedza się kończy.
- Ile miałaś lat gdy tam byłaś? - spytał niespodziewanie.
Zdziwiło mnie nieco to pytanie, ale mimo to odpowiedziałam.
- Chyba 9 a co?
- A ile w ogóle masz lat? Zdałem sobie sprawę że nigdy cię nie pytałem.
- Bo zadajesz zdecydowanie za dużo pytań- mruknęłam.
- A Ty mi odpowiadasz -wyszczerzył się w uśmiechu.
Zaśmiałam się mimowolnie.
- 24 - odparłam.
- Hmm.
- No Co?
- Nic nic. Wyglądasz na mniej.
- Dzięki?
Zielonooki zatracił się w myślach więc weszłam do śpiworu i pozwoliłam żeby otoczyły mnie ramiona Morfeusza.

Dziewczyna zasnęła postanowiłem czuwać dzisiejszej nocy, wolałem dmuchać na zimne.
Siedziałem oparty plecami o drzewo nieopodal śpiącej, wcześniej już zasypałem żarzące się ognisko, aby nikt nas nie zauważył.
Sytuacja zdawała się komplikować i to bardzo ja jestem poszukiwany jeśli cokolwiek pójdzie nie tak napewno nie będzie już tak łatwo i przyjemnie a Liz..... nie oszukujmy się ma swoje problemy skradziona wyrocznia jest jednym z nich.
Ogarniała mnie wszechobecna ciemność, noc była zimna, przykryłem się kocem, który znalazłem w torbie Liz.
Było spokojnie od czasu do czasu słychać było dudnienie kopyt i zgrzytanie wozów, które na szczęście zaraz cichy a my dalej pozostawalismy niewidoczni.
Obserwowałem gwiazdy na niebie, księżyce i planety, zastanawiałem się jak
potoczą się moje dalsze losy wiem jedno, napewno będzie ciekawie.

Mam 10 lat. Stoję na środku głównego placu patrząc jak wszystko wokół trawi ogień. Na początku słyszałam krzyki i płacz moich koleżanek i kolegów ze świątyni, ale te szybko ucichły zastąpione przez nienasycony inferno.
- Lizi idziemy - matka pociągnęła mnie za rękę, ale ja dalej stałam w miejscu zalewając się łzami.
Westchnęła i przytuliła mnie do piersi głaszcząc moje włosy.
- Już cicho kochanie - wyszeptała - Wszystko będzie dobrze.
Wiedziałam, że kłamie...
Otworzyłam oczy i podnioslam się do siadu. Drżałam, a w oczach kłębiły mi się łzy. Wzięłam głęboki oddech uspokajając się i rozejrzałam się dookoła. Zielone tęczówki przyglądały mi się z zaciekawieniem. Szybko odgarnęłam włosy i przybrałam swój zwykły wyraz twarzy.
- Coś nie tak? - spytałam jak gdyby nigdy nic.
- Mógłbym Cię spytać o to samo - odparł Loki - zły sen?
- złe wspomnienie.
- Masz takie?
- Bardzo zabawne - prychnęłam, ale uśmiechnęłam się mimowolnie.
Jakim cudem ten idiota zawsze wie jak poprawić mi humor?

Po naszej małej wymianie zdań usiadłem na swoim starym miejscu, Kątem oka zerknąłem na dziewczyne, która przeszukiwała swoją torbę.
- Liz czego szukasz?- zapytałem zaciekawiony nagłym gwałtownym zachowaniem dziewczyny, jeśli można tak nazwać rozrzucanie i wyrzucanie wszystkiego z bagażu, który mieliśmy przy sobie, włącznie z zapasami żywności i ubraniami.
- Nie twoja sprawa! - wykrzyknęła kontynuując dalsze prądrowanie torby.
Na moje oko czegoś szukała, ale nie do końca się tym przejąłem, postanowiłem ignorować wybuchy złości czarnowłosej i zatopiłem się w swoich myślach.
Niestety nie dane mi było odpocząć bo zielonooka rzuciła we mnie plecakiem. Nie powiem śmieszyło mnie jej zachowanie bo w tej chwil wyglądała jak mała bezbronna dziewczynka, która zgubiła swoją ulubioną zabawkę i próbuje ją znaleźć za wszelką cenę.

Ogarnęła mnie panika, a zielonooki tylko patrzył na mnie rozbawiony. W końcu zrezygnowana skuliłam się pod drzewem i ukryłam twarz między kolanami, a w głowie pojawiło mi się stare wspomnienie...
- Nie płacz córeczko - powiedział tata okrywając mnie kocem - Wszystko będzie dobrze.
- Skąd...skąd możesz to wiedzieć? To tak bardzo boli.
- Wiem kochanie, ale w końcu nie będzie bolało aż tak. Czas leczy rany, a Ty jesteś silna. Poradzisz sobie.
Wtuliłam się w rodzica, a on pocałował mnie w czoło.
- Jesteś dzielna Lizi - szepnął jeszcze, po czym już nic nie pamiętałam, bo odpłynęłam w sen...
- Powiesz w końcu co zgubiłaś? - spytał Loki lekko poirytowany wyrywając mnie z zamyślenia.
- Koca - mruknęłam.
- I o to ta histeria? - zaśmiał się i po chwili wrócił z moją własnością.
Przytuliłam do siebie koc dalej czując na nim ( chociaż wiem, że to nie możliwe ) zapach taty. Jotun przyglądał mi się z ciekawością.
- To nie jest zwykły koc - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Ruszajmy już - powiedziałam, żeby ukryć ulgę i wsiadłam na konia.

Łowczyni nagródWhere stories live. Discover now