17.

564 55 7
                                    

REY'S POV

Przełknął ślinę. Słyszałam to z dala. A może tylko mi się wydawało, gdy robiłam to ja. Miałam wrażenie, że zajęło mu wieki, żeby do mnie dojść. Szczerze, w ogóle nie pamiętałam, jakim sposobem zdołał zebrać na tyle odwagi, by obok mnie stanąć i zrobić te wszystkie rzeczy, które wtedy zrobił. I powiedzieć te, a nie inne słowa. Sama nie wiedziałam, jak wtedy tego dokonałam. Nie wiem do dziś.
- Rey... Ja...
- Cii... - położyłam palec na moich ustach. - Nie musisz mi się tłumaczyć.
Gdy patrzyłam w jego świdrujące oczy, nie tylko się w nich zanurzałam, lecz tonęłam bez ratunku. Nie mogłam się tak czuć. To było absolutnie niedopuszczalne.

- Wchodzisz czy nie? - spytałam zniecierpliwiona, zaniepokojonafaktem, że być może zorientuje się, jak bardzo intensywnie się w niego wpatruje. Założywszy rękę na rękę, wycofywałam się z brzegu. Moje czyny były sprzeczne z moimi myślami. Wszystko było sprzeczne. Nie byłam już pewna czy to on znów miesza mi w głowie, czy to ja po prostu tracę kontrolę. - Bo jeśli nie... To się utopię, a jak zostanę duchem, będę nawiedzać cię do końca twojego życia. - wymyśliłam na poczekaniu, nie mając lepszego pomysłu, który zarazem byłby błyskotliwy.

- Nie ma takiej potrzeby. - odwiązał wiązadła koszuli i odrzucił ją w bok. Nagle się zawstydziłam. Nie przygotowałam się na takie rzeczy. Czy na takie rzeczy w ogóle da się jakkolwiek przygotować? Cholera. Moja maska pewności siebie upadła. Ciało ogłosiło odwrót i wycofałam się w cień. Boso i jedynie w luźnych spodniach, wkroczył w odmęty wód i ponownie stanął przy mnie. Próbowałam zebrać siłę na to by mu coś powiedzieć. Poległam sromotnie. On jednak wziął sprawy w swoje ręce.
- Nie, Rey. Nie rozumiesz. Nie mogę ot tak milczeć. Ja muszę się wytłumaczyć. Zachowałem się jak ostatni dureń.
- Temu nie mogę zaprzeczyć. - wycofałam się zaskoczona, prawie zachłysnąwszy się powietrzem.
- Powinienem był cię objąć, gdy tylko cię ujrzałem tego ranka. I obcałować. A gdybyś mnie wtedy za to skarciła- trudno. Wtedy mówiłbym wszystko, co zechcesz usłyszeć. Prosto do twoich uszu, jeśli byś tylko tego zapragnęła. Szeptem. Rey, ja... Cię cholernie przepraszam. I proszę... - ująłem jej dłoń. - Proszę byś mi wybaczyła.

Ciarki pulsowały przez moje ciało, niczym rozprzestrzeniające się robactwo. Tyle, że jak bardzo chciałam, żeby mnie to do niego zraziło, tylko mnie przyciągało. Co się dzieje... Nocą wszystko wydawało się łatwiejsze. Był to jeden z tych przypadków, kiedy dwa negatywne bieguny się przyciągały.

- Ale ja nie mam ci czegokolwiek do wybaczenia. - przeraziłem się na dźwięk własnego, dziwnie zobojętniałego głosu. - Ani zarzucenia. Sama zachowałam się idiotycznie. Sprawiłam, że oboje weszliśmy w tą niezręczną atmosferę i... - przerwałam.
- Rey?

- To... To jest nie do pomyślenia. - westchnęłam, łapiąc się gorączkowo za czoło. Odwróciłam się, pragnąc dystansu.
"Powoli, ciężkim krokiem, ostrożnie, żeby jej nie spłoszyć" słyszałam jego myśli.
- Ja, ja...
- O co chodzi? - przełknął ślinę. "Była jak mgła, która w każdej chwili mogła się ulotnić. Rozsypać w dłoniach. Odejść." Chciał, żebym to słyszała. Każde słowo.
- Przestań! Nie widzisz jakie to wszystko jest pokręcone?! - krzyknęłam rozpaczliwie, trzymając się za głowę.
-Co takiego? Co? - zapytał zmartwiony. "Czułem, jakby obcinała mi skrzydła. A przecież to dzięki niej latałem."

Darłam się, jak opętana, rzucając się w pieniste fale.

Machałam rękami w rozpaczy. Byłam rozdarta. Przecież powinnam być dobra, a tymczasem bratam się z aktualnie największym wrogiem Ruchu Oporu. Nawet nie bratam, ja się zakochuję. W dodatku w mordercy. Nie teraz... To mnie przytłacza... Ben wyłowił mnie z wody. Woda kapała w ciemną wodną powierzchnie. Słońce zaginęło za horyzontem. Błysk w jego oku także. Zaczynał ogarniać mnie strach. Tak, jak wtedy w lesie, gdy ujrzałam go po raz pierwszy. Coś było nie tak.
- Rey?
Zaczęłam się rozglądać w panice. Dźwięki iskrzących się mieczy szumiał mi w uszach.
- Zostaw mnie! - odpychałam go od siebie raz za razem.

Krzywdził mnie. "Jestem potworem."

Dalej chciał mnie skrzywdzić. "Daj przeszłości umrzeć. Zabij ją, jeśli trzeba. To jedyny sposób na stanie się tym kim jest ci przeznaczone się stać."

Od początku. "Bo coś mi się zdaję, że posiedzę w twojej głowie trochę dłużej"
Poniżyć. "Nie masz miejsca w tej historii. Pochodzisz z niczego. Jesteś niczym."
Zabić. "Byłabyś dobrym użytkiem dla Pierwszego Porządku"

Wypatroszyć. "Rozbierz się!"
Ale mimo wszystko...

Krok za krokiem... "Widzisz moje otoczenie? Ja nie widzę twojego. Jedynie ciebie"
Powoli... "Czemu Moc nas łączy? Ciebie i mnie"
Coraz... "Po prostu mi zaufaj."

Bliżej... "Nie jesteś sama."
W ten sposób... "Nie będę z tobą walczył."

Naprawił wszystko. "Jesteś jedyną osobą przy której nie czuję się skazańcem, który zasługuje jedynie na publiczną egzekucję."
Dopiero teraz zaczerpnęłam świeżego powietrza, jakby dano mi się wreszcie wynurzyć.
Czarnowłosy trzymał mnie w swoich ramionach. Płakałam. Zdołałam tylko wyszeptać, łkając.

- Przepraszam.
Czas mijał, łzy rzewnie się lały, a on wciąż tulił mnie do siebie. Otaczał mnie ciepłem. Był bezpieczną przystanią. Trochę uszkodzoną, której brakowało parę desek, ale wciąż- był. Dopiero teraz to wszystko do mnie dotarło. Cała ta zagmatwana łamigłówka, zwana zauroczeniem, zamieniła się w labirynt, którego wejście wiązało się z wielkim ryzykiem na które nie byłam przygotowana, z czymś większym, czego nie pojmowałam. Do teraz.
- Oh, Ben, proszę. - ścisnęłam jego napięte ramiona. Patrzył na mnie swymi szklistymi oczyma. - Zrób te wszystkie rzeczy, o których mówiłeś. Obejmij mnie. Całuj. Szepcz te wszystkie słodkie słówka.

Moje wątpliwości zostały rozwiane. Jego chyba też. Przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej. Jej ciało drżało. Ciężko było mi odgadnąć czy tego przyczyną było zimno czy może to właśnie on był czynnikiem sprawczym. Tyle, że na zewnątrz było ciepło, a on stał tuż przy mnie. A w dodatku ujął mnie za podbródek i z początku cmoknął delikatnie w usta, zanim zaczął łapczywie je penetrować. Nie odepchnęłam go. Byłam spragniona. Jego skórę zawładnęła gęsia skórka, mnie pochłaniał najgorętszy z płomieni. Ciężko dyszałam. Wydawało mi się, że nawet krople potu były słyszalne, gdy wpadały do wody.
- I nigdy nie przestawaj.

----------

Zostawcie coś po sobie! Gwiazdki i komentarze mile widziane! To dla Was jedynie parę sekund, a mi daję silną motywację, żeby pisać dalej! <3


Zapraszam także do czytania innych opowiadań mojego autorstwa! Od kryminałów, przez dramaty, sci-fi, superbohaterów, aż po amatorską poezję!

Feel me || Reylo [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz