12.

631 47 13
                                    

KYLO REN'S POV

Ocknąwszy się na sali sam ze swoimi myślami, załamałem się. Ona zostawiła mnie. Nawet nie raczyła zabić. Jedynie... Opuściła. Generał Hux po krótce wytłumaczył mi sytuację, a ja nie omieszkałem dorzucić największego kłamstwa jakie przeszło mi przez gardło.
- Dziewczyna uciekła statkiem Snoke'a. Znajdź go i zniszcz. A ją...
- Uprowadzić?
- Nie zależy mi na niej w takim stopniu, by dostąpiła tego zaszczytu. Przyprowadź. Ja dokończę sprawę.
Ciężko było mi żyć z samym sobą. Taką zdradziecką żmiją, jak ja. Jak mogłem tak skłamać? Z drugiej strony- dzięki temu czułem się lepiej. Jakby ta nienawiść zastępowała pustkę w sercu, które rzeczywiście istniało.
Przełknąłem ślinę, gdy zbierałem się z podłogi.
Zaciskałem dłonie, zbliżając się do Crait.
Krew burzyła się we mnie, gdy pociski uderzyły w niezniszczalne ciało mistrza Jedi.
Poległem straszliwie w walce z Luke'iem.
Wiedziałem, że dotrzyma obietnicy i nawiedzał mnie będzie, aż do końca mych dni.
Co gorsza zawiodłem swą żyjącą matkę.
Zawiodłem też Rey, a ona wciąż wierzyła we mnie. Jedyna osoba, która chciała właśnie tego bydlaka, który chciał z zimną krwią zamordować swego wuja i jej przyjaciół i nawet ją; ostatnią nadzieję galaktyki. Jakim idiotą muszę być, żeby nie odpowiedzieć absolutnie nic, kiedy ona wypruwa sobie żyły, żeby wydusić z siebie prawdę. Nie potrzebuję nawet grzebać jej w głowie, żeby znać jej najskrytsze pragnienia. Dziewczyna o której tyle słyszałem. Która splunęła na mnie wszelkimi możliwymi bluźnierstwami wróci. Zrobi wszystko by zmieść mnie z powierzchni tego świata. A ta która zwróciła do mnie pomocną dłoń i obdarzyła... Tym, tym niewytłumaczalnym, niepojętym i niezrozumiałym uczuciem teraz bezpowrotnie zniknie na wieki.
Statek Snoke'a uległ destrukcji. Ja uległem osamotnieniu. Czemuś co towarzyszyło mi tak długo, dopóki nie zobaczyłem tych kasztanowych oczu. Czy byłoby zdradą przyznać, że mi jej brakowało? Czy kłamstwem, że nie? Hipokryzja zdawała się łapać mnie na każdym kroku, przed którym nie znajdowałem ucieczki.
Dni mijały. Rey nie odpowiadała na moje próby połączenia. Właściwie sam nie byłem pewien czy też ich chcę.
- Sn-znaczy... Ren. Musisz zasiąść na... - zaczął przemądrzale Hux.
- Najwyższy Przywódca Ren. - poprawiłem go.
- Tak, Wodzu. - odpowiedział lekceważąco. - Żeby pokazać swe aktualne stanowisko w szeregach...
- Masz na myśli miejsce na czele?
- Pierwszego Porządku... Nie zapominaj, Ren. Wciąż stanowię tu nie lada autorytet, więc wstrzymaj się z tymi swoimi gierkami. - rudzielec był tak wyprowadzony z równowagi, że nie musiałem go dusić, żeby zrobił się czerwony, a ślina sama opuszczała jego jamę gębową, opluwszy mnie gniewem.
- Jesteś zabawny, Hux. Odejdź.
- Zanim Snoke został zamordowany przez tę szmatę... - zaczął mruczeć pod nosem, gdy wychodził.
Chwila moment, a jego ciało przygwożdżone było do ściany.
- Nie testuj mnie, Hux. Moja cierpliwość się kończy. - syknąłem przez zęby. -  Mogę cię zmiażdżyć, jak robaka. Wypatroszyć, niczym drapieżnik swą ofiarę. Bo tak jesteś ofiarą. I sprawienie tobie krzywdy nie sprawi mi najmniejszego problemu. - oddychałem głośno. - Dla twojego dobra, A r m i t a g e... - oderwałem z jego sukna jedną z przyszywek, świadczących o wysokim stanowisku - Zrób sobie trochę wolnego.
- A-ale... - wykrztusił, a po jego brodzie spływała strużka krwi
- Cii... To przecież wcale nie tak, że byłeś jakimś świetnym generałem. Powszechnie wiadomym jest, że wszelkie twoje ingerencje kończyły się fiaskiem.
- Ja...
- Wychodzisz. - machnąłem ręką, a jego ciało bezwładnie sunęło się po podłodze, mocno opadając na ścianę u końca korytarza. Drzwi z trzaskiem zatrzasnęły się, a ja wreszcie zdołałem odetchnąć z ulgą, w kompletnym spokoju.
- To tak bronisz honoru dam, co?
Niemal zakrztusiłem się, popijając kawu. Od razu odrzuciłem napój na bok, a dłoń zacisnąłem na rękojeści. Jej broń także się iskrzyła.
- Tylko jedną.
Zawahała się, ale moment później zamachnęła i wreszcie nasze miecze się spotkały.
- Dawno cię nie widziałem. - zagadałem.
- Nie bez powodu.
- Czy zawsze tak będzie? - zapytałem, przekrzykując dźwięk niszczących się wokół przedmiotów.
- Ja po jednej stronie, a ty...
- Po drugiej. - odetchnąłem, gdy jeden z ciosów pozwolił mi zbliżyć się do jej ucha. - Nie chcę tego. - wyznałem, licząc na jej potulną reakcję, lecz ona zapalczywie kontynuowała walkę.
- Nie będę z tobą walczył. - odrzuciłem miecz w bok.
- Nie! No dalej! Weź go i stań do walki! - wydzierała się, a jej oczy ogarnął gniew.
- Zabij mnie, jeśli musisz. Jeśli naprawdę tak potwornie mnie nienawidzisz. - padłem na kolana, chyląc ku niej czoło.
- Co?
- Zabij mnie. - uniosłem głos. - Jestem potworem, tak? Zabiłem ludzi.
- Ja też. - dyszała nade mną, niepotrzebnie usprawiedliwiając wszystkie moje czyny.
- Zamordowałem niewinnych. Swojego ojca. Moja matka nie żyje... Chciałem zabić ciebie. - głos niespodziewanie mi się załamał. Przełknąłem ślinę, próbując się pozbierać. - Ja nigdy nie chciałem cię skrzywdzić... Chciałem tylko mieć cię przy sobie. - po moich policzkach spłynęły łzy.
- Nie nienawidzę cię... - rzuciła miecz w dal.
- Hę?
- Za każdym razem... Gdy czuję cię w pobliżu. Nawet teraz, kiedy jesteś przede mną, czuję... Czuję tą silną emocje. A-ale to nie nienawiść. Ja... Nie potrafię tego wytłumaczyć.
- Wiem. - odparłem bezradny. Byłem przed nią nagi z kłamstw. Pozostała sama prawda, którą tak usilnie starałem się zabić. Pozwoliłem sobie oprzeć swą głowę o jej łono. Nie odsunęła się pod naporem mego dotyku.
- Jak to wiesz? - stała, jak sparaliżowana.
- Bo... Czuję to samo.
Dziewczynie na moment zabrakło tchu. Obsunęła się, uklęknąwszy przede mną. Zanurzyła swe drżące,  drobne dłonie w burzę moich włosów i ujęła moją udręczoną twarz. Zrównała ją ze swoją. Jej spojrzenie iskrzało. Niepewność, wstyd i wzruszenie. Czułem to w powietrzu.
- Jeśli powiem ci gdzie jestem; zabijesz mnie? - oparła się o moje czoło.
- Co? Nie. Nie chcę cię zabijać. - odpowiedziałem, zaskoczony.
- Ja też.
Cisza szumiała w naszych uszach. Wdychałem jej oddech, a ona mój. Nigdy nie byliśmy tak blisko. Nigdy nie czułem się... Właśnie tak, jak teraz. Pogładziła mój policzek, a gdy nasze wargi znalazły się blisko, rzekła:
- Znajdź mnie.
I zniknęła.

----------

Zostawcie coś po sobie! Gwiazdki i komentarze mile widziane! To dla Was jedynie parę sekund, a mi daję silną motywację, żeby pisać dalej! <3


Zapraszam także do czytania innych opowiadań mojego autorstwa! Od kryminałów, przez dramaty, sci-fi, superbohaterów, aż po amatorską poezję!

Feel me || Reylo [Zawieszone]Where stories live. Discover now