5.

802 50 6
                                    

REY'S POV

Chewie zajmował w Sokole dawne miejsce Hana. Nic nie mówił, ale udręczony wyraz jego twarzy nazbyt rekompensował milczenie. Przez okna widziałam, jak rebelianci pakują się do ewakuacyjnych statków. Mam nadzieję, że Moc ich wesprze, podobnie jak i mnie. Gładko wystartowaliśmy, a odbiwszy się od ziemi, błyskawicznie zniknęliśmy z chmury kurzu i pobliskich pyłów, zostawiając bazę za sobą.
- Chewie, włącz hipernapęd. - poprosiłam, gdy opuściliśmy atmosferę i znaleźliśmy się w przestrzeni kosmicznej. Mój futrzasty towarzysz począł kręcić pokrętłami, wybrał odpowiednie współrzędne, po czym nacisnął, co trzeba, abyśmy wznieśli się ponad czasoprzestrzeń, owiani aureolą gwiazd. Niespodziewanie usłyszałam dźwięk, przypominający otwierane drzwi śluzy.
- Zamknąłeś wszystko zanim wylecieliśmy? - zapytałam, zrywając się z miejsca drugiego pilota, na co pierwszy odpowiedział twierdząco. Pewnie tylko mi się wydawało.
Usiadłam uspokojona, z zapartym tchem, spoglądając na miejsce do którego dotarliśmy. Woda. Mnóstwo wody, której tak brakowało na Jakku. A na środku tej pofalowanej tafli, znajdowała się dość pokaźnych rozmiarów, kamienista, lecz wciąż zazieleniona soczystą trawą, wyspa. Sokół wylądował, wraz z nim wyszłam ja.
- Zostań tu. Poradzę sobie.
Chewie zaryczał, opierając się o statek. Uśmiechnęłam się do niego i wzięłam głęboki oddech. Co jeśli go tu nie będzie? Czemu mi powierzono zadanie, od którego ważą się losy galaktyki? Szłam jednak, otoczona dziwnymi małymi stworkami, których urok osiągał tak wysoki poziom, że aż stawały się podejrzanie niebezpieczne. Schodek, po schodku, wspinałam się coraz wyżej, a te dziwaczne pomarańczowawe kulki z wielkimi oczami, co moment unosiły się nade mną, trzepocąc drobnymi skrzydłami. Wreszcie osiągnęłam szczyt i... Ujrzałam go. Wielkiego Luke'a Skywalkera. Ostatniego Jedi, który naznaczony tym tytułem, stał się mitem, w którego wiarę traciło coraz więcej. Stał na krawędzi klifu, wpatrując się w dal. Wyglądał majestatycznie, ale zarazem tajemniczo. Podeszłam bliżej, ostrożnie dobierając kroki. Mężczyzna usłyszał mnie, gdy przystanęłam metr za nim, po czym odwrócił się. Jego mistyczna postać, wcale nie wyglądała tak podniośle, jak mi się to wydawało. Był ubrany w szare szaty, co sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać czy to z brudu czy po prostu takie miały być. Ściągnął kaptur, a jedna z jego dłoni okazała się być metalowa. Wyglądał na zaniedbanego podstarzałego gościa, który nie golił swej brody zdecydowanie za długo, przez co zlewała się z burzą siwych włosów. Szybka analiza nie wywołała na mnie takiego wrażenia, jakiego się spodziewałam. Tak czy inaczej przyszłam tu między innymi, żeby oddać mu jego miecz świetlny. Z pewnością będzie chciał go z powrotem. Odłożyłam swój kij na ramię, żebym mogła odwinąć rękojeść z torby i wystawiłam rękę, aby mógł po nią sięgnąć. Nie odzywał się, a wyraz jego twarzy był wprost nieodgadniony. Wreszcie odebrał swoją prawowitą własność, na co odetchnęłam z ulgą, uśmiechając się lekko na widok tęsknoty w jego oczach, gdy powoli obracał w dłoni miecz. Chciałam coś powiedzieć, kiedy on po prostu wyrzucił za siebie miecz i ot tak odwrócił się ode mnie z obojętnością, oddalając się. Co do...?
- Mistrzu Luke?
Szedł naprawdę prędko. Musiałam za nim biec.
- Jestem tu z polecenia pana siostry, Lei Organy. Prosi o pomoc...

- Nie obchodzi mnie to.

- A-ale... 

Wszedł do jakiegoś niskiego, kamiennego domku i zamknął metalowe drzwi przed nosem. Zapukałam niepewnie krańcem kija, po czym zrobiłam to jeszcze raz, ale bez odzewu. Zbulwersowana wezwałam do siebie Chewbaccę, który, obeznany w sytuacji wyważył drzwi. Wparowaliśmy do wnętrza, gdzie "czekał" zaskoczony Luke.

- Nie po to przyjechałem na tę wyspę, żeby z niej odchodzić. Chewie? 
Futrzasty kompanion zaryczał.
- Wróć z nami Sokołem, a wtedy zobaczysz, że...
- Sokołem? - zapytał bardziej samego siebie. - Czekaj, gdzie jest Han?
Na jego twarzy namalował się smutek. Już sam zdążył odpowiedzieć sobie na to pytanie.
- Kylo Ren. On... - wzięłam głęboki oddech. - Ten potwór; Ren. To jego wina.

Feel me || Reylo [Zawieszone]Where stories live. Discover now