14.

762 56 13
                                    

KYLO REN'S POV

Będąc świadkiem, jak widok palącej się budowli, zmroził Rey krew w żyłach, pobiegłem po wzgórzu, zostawiając ją w tyle. Z ciężkim sercem rozstałem się z jej dotykiem, ale nie miałem zamiaru puścić całej wyspy z dymem. Dostałem się tu cudem tylko, żeby marnie zginąć? To było niedopuszczalne.
Chatka była w opłakanym stanie. Doszedłem za późno. Pozostało tylko trochę czasu, żeby powstrzymać rozprzestrzenianiu się ognia. Z pobliskiej studzienki wypompowałem wodę. Kilkukrotnie powtórzyłem moje działanie, dopóki nie uzbierałem wystarczającą jej ilości. Udało mi się zatamować rozproszenie płomienia. W środku jednak dalej płonęło ognisko. Zerwałem z siebie szatę i przykryłem palące się drewno, tym samym kończąc panujące wszechobecnie, diabelskie fiasko.
Padłem zmęczony tą akcją.
Wzdrygnąłem się na dotyk czyjejś ręki na ramieniu.
- Musisz się przyzwyczaić, Ben.
- Ty też, Rey.
Podkreśliliśmy nasze imiona. Czułem się tak, jakbym dopiero co ją poznał. Jakby nigdy nie było między nami ciemnych chmur. Jakby zawsze było tak magicznie. Miałem nadzieję, że i tak będzie.
Spojrzałem na nią w górę, kładąc swoją dłoń na jej.
- Dziękuję.
Odważyłem się ucałować jej zziębnięte palce. Natychmiastowo się zarumieniła, gwałtownie odwracając tylko po to, by napotkać na swojej drodze drobne istoty o nieprzyjemnym wyrazie twarzy.
- Jak mniemam nie jest dobrze?
- Gorzej mogło nie być.
Starła ze swego czoła krople potu i poczęła się tłumaczyć. Bez powodzenia. Istoty były uparte. A pewnej chwili chciały nawet mnie pobić. Ja z kolei przez moment miałem ochotę po prostu je zamordować. Problem odszedłby w mgnieniu oka, ale czując, jak dziewczyna ściska mnie za dłoń, wiedziałem, że to nic nie pomoże, a tylko pogorszy drogę do odkupienia.
- Rey chciała powiedzieć. - wtrąciłem się. - Że własnoręcznie naprawi dokonane szkody. - potulnym sposobem zawłaszczyłem sobie ich aprobatę, a gdy się wycofały, brunetka głośno odetchnęła z ulgą.
- Jak ja mam to naprawić?
- To oczywiste; z moją pomocą.
Nadzieja zapaliła się w jej oczach, niczym radosne ogniki. Przez chwilę byłem pewien, że wyskoczy w moje ramiona, ale zamiast tego puściła moją dłoń i zatarła swoje, mówiąc radośnie:
- Więc bierzmy się do roboty.
Praca nie była lekka. Fundamenty domu były osmalone do cna. Niczego nie dało się uratować, a spruchniałe deski były kompletnie bezużyteczne. W dodatku w powietrzu dalej unosił się popiół. Musieliśmy poszukać więcej nowych materiałów.
- Pójdę poszukać jakichś desek. - oznajmiła Rey, oddalając się w świetle słońca. Prażyło tak niemiłosiernie, że dziwem było dla mnie jej wytrzymałość w tak szczelnym okryciu. Chyba, że to właśnie tak wiele lat życia na Jakku robi swoje. Ja z kolei nie mogłem już oddychać w swej ciężkiej zbroi. Poza tym przemokła i blokowała moje ruchy. Nie liczyłem na zwrot peleryny. Naszła mnie fala nostalgii. Ja będący tutaj. Z Rey. Czy to na pewno nie sen?
Dziewczyna odchrząknęła podając mi deski. Stałem, jak posąg już od porządnej minuty. Musiałem się zagapić, skoro dopiero teraz się obudziłem. Ciemnowłosa starała się nie patrzeć na moją nagą klatkę piersiową. Czasem zdawało mi się, że słyszę jej przyspieszone tętno i pędzące serce, ale uznałem, że muszą być to złudzenia słuchowe. Lub zmęczenie. Nosiłem sporej ilości kamienie, które spokojnie podchodziły już pod kategorię głazów, już od co najmniej trzech godzin. Pot lał się ze mnie i nawet nie wsiąkał do brwi, utrudniając mi widoczność. W dodatku jeszcze coś wpadło mi do oka.
- Wszystko w porządku? - zapytała mnie moja towarzyszka, patrząc jak siadam na pobliskim głazie.
- Tak. Nie ma żadnych powodów do obaw.
Przeszyła mnie wzrokiem, a po krótkiej wewnętrznej potyczce z samą sobą, moich uszu dotarł dźwięk jej zbliżających się kroków.
- Więc jak uciekłeś? Skąd wiedziałeś, gdzie jestem? - założyła ręce na biodra. Jej odkryte ramiona połyskiwały potem. Zignorowałem jej słowa.
- Rozbierz się. Jest gorąco.
Tarłem oko, chcąc wyzbyć się nieprzyjemnego uczucia obecności ciała obcego.
- Powiedz mi.
- Rozbierz się.
Prychnęła głośno.
- Zachodzi słońce, geniuszu. Zaraz zrobi się zimno. - potuptała w miejscu stopą. Wyglądała przezabawnie. - Oh, pokaż mi to. - powiedziała zniecierpliwiona, obejmując moją twarz.
- Poradzę sobie. - odpowiedziałem spokojnie.
- Wątpię. - zarzekła się zarozumiale.
Zaczęła grzebać mi w oku. Ja z kolei zaczynałem się denerwować.
- Rey. Puść.
- Nie.
- R e y... Tracę cierpliwość.
Spojrzała na mnie niepewnie, lecz dalej ryzykowała.
- Powiedziałem coś.
- "Coś" mnie nie przekonuje.
Oko zaczęło diabelsko szczypać. Zacisnąłem dłoń, powstrzymując burzącą się we mnie krew.
- Już prawie. - zajęczała leniwie.
Noga zaczęła mi dygotać. Stukałem palcami o kolano. Jej działania nagle poskutkowały ostrym bólem mej gałki ocznej. Krzyknąłem z bólu, w gniewie mówiąc:
- POWIEDZIAŁEM, ŻE SOBIE PORADZĘ!
Rey leżała na ziemi. Przerażony pochyliłem się nad nią. Była jak najbardziej przytomna, kiedy kopnęła mnie w brzuch.
- Patrz- drzazga! - oznajmiła dziwnie głośno i radośnie, kiedy zwijałem się z bólu. Jej obecność mnie osłabiała. Z kolei jej ironia bawiła do łez, choć nigdy bym tego na głos nie przyznał. Zebrałem siły i wstałem, chcąc przeprosić za moją impulsywność:
- Ja nie chciałem, przepra...
Dostałem ponownie. Tym razem prosto w twarz. Niezły prawy sierpowy.
- A tu mamy drania pierwszej klasy, który krzywdzi i odpycha od siebie ludzi, którym mu na nim zależy!
Krew polała się z moich ust. Splunąłem nią w bok, wstając.
- Tak masz zamiar to rozwiązać?
- A powiesz mi, jak się tu dostałeś?!
- Czemu pytasz?!
- Bo zaczynam ci ufać!
Z frustracją rozpędziła się i z impetem wleciała w moją klatkę piersiową. Tym razem się nie dałem. Tym razem wiedziałem, że to walka.
- Ach tak?! To dlatego boisz się ściągnąć z siebie te przemoczone szaty?!
Warknęła, okładając mą pierś raz za razem.
- Dziecinada. Istna dziecinada.
- To ty jesteś dziecinny!
- Ja?! - rzuciłem się z nią na soczystą, świeżo wydeptaną trawę. Owiał nas jej zapach.
- Tak ty! Powiedz mi!
- Rozbierz się!
Oboje byliśmy rozśwcieczeni.
- Powinnam cię zabić, gdy miałam okazję! - darła się w niebogłosy, blokując moje nadgarstki, gdy znalazła się na górze.
- To ja powinien to zrobić jeszcze wcześniej! - przełożyłem ją na dół, ciężko dysząc.
Wydawało się, że ta jatka nie ma końca.
- Nienawidzę cię!
- Ja ciebie też!
Próbowała się wyrwać z mojego uścisku.
- Powiedz mi, gnoju!
- Rozbierz się, babo!
Jestem pewien, że już dawno zdarła sobie gardło. Skutecznie pozbawiłem ją możliwości ruchu.
- Ty pierwszy!
- Nie, ty!
Nastała cisza. Wreszcie odetchnąłem. Jej rozszalała klatka piersiowa trochę się uspokoiła.
- Ja... Nie mogę pozwolić sobie na takie pokusy. Takie są zasady.
Krople potu z moich włosów leniwie spływały na jej falującą pierś.
- Nie za bardzo rozumiem... - zamrugała kilkukrotnie. Czułem się, jak kretyn. Wreszcie spojrzałem na nią spod rzęs, próbując odgonić włosy wpadające do oczu.
- Rycerze Ren, jak każdy inny rycerz Mocy, wliczając i ciebie, nie mogą pozwolić sobie na takie przyjemności.
- Jakie? - spytała słabo.
- Cielesne. - przełknąłem ślinę, odwracając wzrok.
Gdy znów na nią spojrzałem, pozbawiona była grubej narzuty, a zamiast tego do jej ciała przylegała cienka koszulka. Posłałem jej zdziwione spojrzenie. Wyciągnęła dłonie z moich luźnych szpon i wodząc opuszkami palców po moich ramionach, podciągnęła się i ucałowała me spiechrznięte wargi. Byłem w konsternacji.
- Chodzi ci o to? - zapytała delikatnie. Na jej policzkach wykwitły rumieńce. Zachodziło słońce, a jej włosy błyszczały, jak gwiazdy. Była taka piękna.
- Nie. - potrząsnąłem głową. - Chodziło mi o to.
Pochyliłem się nad nią i wpiłem w jej wargi. Nie odepchnęła mnie. Zacisnęła dłonie na mych ramionach, niepewna co robi i czemu to robi. Sam tego nie wiedziałem. Ale mimo to nie mogłem oderwać się od jej ust. Były tak słodkie... Najlepszy owoc, jaki kiedykolwiek miałem okazję skosztować. Długo nie otwierałem oczu. Będąc tak zaaobsorbowany jej zapachem, widokiem i samą obecnością, nie mogłem się powstrzymać i zignorować burzących się zmysłów oraz rozszalałych hormonów. Dlatego właśnie musiałem to zatrzymać. Jak bardzo cudowne to było. Gdy oderwałem się od jej warg, dalej miała zamknięte oczy. Leżała tak jeszcze moment i wtedy rozchyliła powieki.
Nie musieliśmy nic mówić. Wiedzieliśmy.



__________

Hejka ^^ jak tam wrażenia po pierwszym pocałunku? c;

----------

Zostawcie coś po sobie! Gwiazdki i komentarze mile widziane! To dla Was jedynie parę sekund, a mi daję silną motywację, żeby pisać dalej! <3


Zapraszam także do czytania innych opowiadań mojego autorstwa! Od kryminałów, przez dramaty, sci-fi, superbohaterów, aż po amatorską poezję!

Feel me || Reylo [Zawieszone]Where stories live. Discover now