REY'S POV
- Potrzebujesz nauczyciela! - wykrzyczał Kylo Ren przez dźwięk skrzyżowanych mieczy świetlnych, których iskry tliły się w zimnej atmosferze. Jego twarz pokrywały krople potu, śnieg topił się na jego ciemnych, niczym heban włosach, a oczy ukazywały determinację, jakiej nigdy wcześniej nie miałam okazji doświadczyć. Jego zamiary były szczere, ale propozycja absolutnie nie do przyjęcia. - Mogę ukazać ci ścieżki Mocy! - dodał, a jego postać została oświetlona czerwienią i błękitem broni.
- Mocy? - wyszeptałam, niedowierzając. Zamrugałam kilkukrotnie zanim się otrząsnęłam, a wystarczyłaby chwila i prawie bym zapomniała o dzierżeniu miecza w dłoni. Dzieliły mnie dosłownie centymetry od upadku w przepaść. Serce biło mi niemiłosiernie. W jednym momencie ogarnęły mnie naraz: gniew do mojego wroga za śmierć Hana, samotność z powodu braku rodziców i trwoga o niepewne losy Ruchu Oporu. Po tej wybuchowej mieszance uczuć nastąpił pokój. Całe otoczenie zniknęło. Pozostałam tylko ja i miecz świetlny, z którym na ulotną chwilę stałam się jednością. Ogarniała mnie nieopisana siła, którą tłumiłam w sobie od tak dawna, ale nigdy nie udało mi się jej opisać. Teraz odnalazłam słowo: Moc.
Wyślizgnęłam się z potrzasku Rena, oddalając się od klifu. Naparłam na niego, zadając mu ciosy raz za razem z nadzieją, że w końcu się ugnie. Wykonywaliśmy różne sekwencje ruchu, dziwnie przypominające taniec. Krzyknęłam zdenerwowana, gdy dokonał uniku, ale niemal odetchnęłam z ulgą, gdy udało mi się przeciąć jego szatę z pewnością parząc część jego nogi. Stracił równowagę, wydając z siebie zbulwersowany ryk, kiedy upadał na kolana. Niemal od razu wstał, z chęcią odparcia ataku, ale osłabiony nie miał szans. Ugodziłam go końcem miecza w okolicę ramienia z nadzieją, że być może dokonam większych szkód i nawet go zabiję. Z jego wcześniejszej rany sączyła się krew, plamiąc białe podłoże. Zaczął się zataczać, a ja zamiast uciekać, zbliżałam się do niego wolno, krok za krokiem. Skorzystałam z chwili i zamachnęłam się, wydobywając z siebie krzyk, po czym mój miecz zetknął się z jego. Równocześnie wymierzyłam mu kopniaka w klatkę piersiową, dzięki któremu wreszcie upadł. Zaczął jęczeć z bólu, podczas gdy ja przyglądałam się jego marnej i żałosnej postaci. Byłam gotowa na jego powstanie. Odparłam jego silny, rozpaczliwy cios, zebrany z resztek jego kończących się sił. Z trudem próbowałam odepchnąć jego napierające na mnie ciało. Oboje trzymaliśmy ręce na rękojeściach mieczy przeciwników i w pewnym sensie stanowiliśmy odbicie lustrzane. Jego klinga, była przywarta do mroźnego śniegu, który pod jej naporem, topił się. Ostatkami energii, niebezpiecznie pulsującej w moim ciele wyrwałam miecz z jego dłoni i wytrząsnęłam jego broń z jego uścisku, parę metrów obok. Zdezorientowany, nie zdążył zareagować kiedy dokonałam ostatniego czynu. Rozgrzana klinga zetknęła się ze skórą chłopaka, zostawiając na jego twarzy rysę, z której lała się krew. Spojrzałam w oczy mego przeciwnika. Nie było to już dłużej wściekłe spojrzenie, a smutne oczy jakby zagubionego chłopca. Nie zdążyłam zareagować. Ziemia zatrząsła się pod moimi stopami, a grunt uległ łamiąc się i krusząc kamień po kamieniu, głaz po głazie. Planeta pękała, zwiększając dystans pomiędzy mną, a Renem. Pomimo tego, wiedziałam, że to nie ostatni raz gdy się spotykamy. Prędzej czy później- zabiję Kylo Rena.
-----
Zostawcie coś po sobie! Gwiazdki i komentarze mile widziane! To dla Was jedynie parę sekund, a mi daję silną motywację, żeby pisać dalej! <3
Zapraszam także do czytania innych opowiadań mojego autorstwa! Od kryminałów, przez dramaty, sci-fi, superbohaterów, aż po amatorską poezję!
YOU ARE READING
Feel me || Reylo [Zawieszone]
FanfictionRey wybiera się w podróż na wyspę Luke'a, żeby odnaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania i przy pomocy mistrza Jedi odkryć swoje możliwości i rozwinąć umiejętności w manipulowaniu Jasną Stroną Mocy. Kylo Ren porzucony niemal na pastwę losu, po pora...