Rozdział trzydziesty piąty

11K 589 160
                                    

Poruszam dłonią szybciej, szybciej i szybciej, rozkoszując się ochrypłymi jękami wydobywającymi się spomiędzy pełnych warg Reubena jeden za drugim. Doprowadzanie go do białej gorączki wprawia mnie w wyborowy nastrój i już po chwili czuję się zupełnie swobodnie. Na tyle, by drażnić go w taki sposób, jak jeszcze nigdy nikogo. Uśmiecham się dumnie, znienacka spowalniając swoje ruchy do koszmarnie leniwego tempa, i obserwuję, jak źrenice chłopaka dwukrotnie się powiększają, wypełniając praktycznie całą powierzoną im powierzchnię. Sekundę później moje poczynania przybierają na szybkości, tym samym wydobywając z gardła Bennetta kolejny chrapliwy dźwięk, który natomiast pobudza do życia cały mój organizm.

— Kurwa mać, Caroline — gani mnie zduszonym głosem, pełnym niewypowiedzianego pożądania.

Nie zważam na jego słowa i zabawiam się w ten sposób jeszcze raz, co doprowadza go na skraj przytomności. Po jego spiętych rysach twarzy, rozmierzwionych od wielokrotnego przeczesywania włosach i klatce piersiowej poruszającej się w szaleńczym tempie, jestem w stanie stwierdzić, że podoba mu się, a jednocześnie nienawidzi każdej pojedynczej sekundy z naszych małych igraszek. 

Podoba mu się, bo sprawiam mu przyjemność. Nienawidzi, bo igram ze swoimi fantazjami, nie pozwalając mu się zaspokoić.

Mam doskonałą świadomość, że jest niesamowicie sfrustrowany moim postępowaniem, więc chwilę później postanawiam pozwolić mu dojść. Już pochylam się, by objąć językiem główkę jego naprężonego penisa, gdy drzwi pokoju otwierają się, a do środka wpada Bijou, owinięta białym puchatym ręcznikiem. W okamgnieniu odrywam dłoń od fiuta i odsuwam się z czerwonymi od zażenowania policzkami, podczas gdy Bennett z wyraźnie niezadowoloną miną, acz błyskawicznie chowa swój sprzęt do bokserek i zapina spodnie. 

Odwracam się do współlokatorki, w gonitwie myśli usiłując wymyślić pieprzoną wymówkę, a tymczasem Bijou stoi z ustami układającymi się w idealne kółeczko i wybałusza oczy w oszołomieniu.

— Co tu...? Caroline? — odzywa się, zdezorientowana.

Głośno przełykam ślinę.

— Bijou, to...

Usiłuję się wykaraskać, ale nie bardzo mi to wychodzi, ponieważ w pół słowa Reuben chwyta mnie za dłoń i jestem zmuszona zejść z łóżka. Specjalnie ustawia mnie przed sobą, aby nieco osłonić nadal sterczącego pod materiałem dżinsów kutasa, a po moim kręgosłupie przebiegają ciarki, kiedy przysuwa się do mnie. Jego penis wbija się w mój pośladek, a w uchu rozbrzmiewa jego głęboki jak diabli jęk, przez co muszę zapleść ramiona na piersi, by moja współlokatorka nie spostrzegła moich sterczących z podniecenia sutków.

— Bijou, wszystko ci wytłumaczę — mamroczę, starając się za wszelką cenę kontynuować naszą rozmowę. Mój głos jest jednak chrapliwy i wyraźnie można wyczytać z niego, jakie emocje mną miotają.

Reuben, najwyraźniej kompletnie nie przejmując się zaistniałą sytuacją, zaciska palce na moich biodrach i nie przestaje na mnie napierać, przez co nie jestem w stanie się skoncentrować — w moim umyśle panuje chaos i na ten moment nawet nie próbuję go uporządkować.

— Sypiasz z nim?! — Wskazuje palcem na chłopaka, a jej mina jest tak zbaraniała, jakbym przynajmniej powiedziała jej, że zamierzam zostać wyznawcą latającego różowego jednorożca.

— Co? Ja nie... Nie, to tylko... — Wzdycham. — My tylko...

— Caroline — przerywa mi hardo, więc zamykam gębę na kłódkę. — Właśnie zastałam cię między nogami Bennetta. Nie wmówisz mi, że mi się przywidziało.

Kurka wodna.

— Ja...

— Dobra, porozmawiamy na osobności. Odprowadź go, jeśli chcesz — nakazuje.

PonurakOnde as histórias ganham vida. Descobre agora