18

6.4K 775 85
                                    

Od spotkania z panią Paterson minął prawie tydzień. A prawie dwa, odkąd Holly wróciła ze szpitala do domu. Spotkanie z przyjaciółką nie wypaliło, bo Lori jak zwykle utknęła na uczelni. Holly nie miała o to pretensji, przecież przez najbliższy czas nigdzie się nie wybierała. A co do ich sąsiadów... Wiedzieli tylko, że Preston prowadził i był na haju, o sobie nic nie wspomniała.

Od momentu wyjścia z ich domu, nie widziała się z Cainem. Wyglądało to tak, jakby raptem zapadł się pod ziemie albo bardzo starał się jej unikać. Tak czy inaczej z Deanem też się nie widziała, nad czym ubolewała. Nie chciała być namolna. Wiedziała, gdzie trenował. Danny czasem opowiadał, co się działo w klubie, ale ona udawała, że ją to nie interesowała. Ale prawda była inna. Tylko, że wychodziło, że Dean powinien się skupić na karierze. A to był drugi powód, dla którego ona się z nim nie kontaktowała. Nie chciała mu przeszkadzać, kiedy był zajęty treningami, a ona na nowo próbowała układała wszystko z resztek swojego życia.

Codzienne treningi jej pokiereszowanej nogi przynosiły efekty, chociaż miewała niekiedy przykurcz mięśni, to było coraz lepiej. Włosy powoli odrastały, a koszmary coraz rzadziej ją prześladowały. Było dobrze, naprawdę dobrze. Zwłaszcza po tym, kiedy obudziła się w szpitalu i ogarnęła ją panika. Tak wielka panika, że do tej pory pamiętała, że miała problem z oddychaniem. Po przebudzeniu ze śpiączki nie czuła nóg. Mogła okładać je pięściami, nic nie czuła. Świadomość, że nie będzie mgła chodzić przygniotła ją, ale całe szczęście jej rokowania były dobra, ale paraliż ustąpił. Chociaż nie nastąpiło to z dnia na dzień. Teoretycznie mogła wrócić do szpitala w swoim mieście, ale w Bostonie mieli lepszych specjalistów, którzy postawili ją na nogi. Chodziła i każdego dnia, z każdym krokiem cieszyła tym niczym dziecko, bo wizja jeżdżenia na wózku przerażała ją. Ale udało się. Żyła i miała się dobrze. Fakt, nie było jak dawniej, ale to nie miało znaczenia. Cieszyła się, że oddychała. Że każdego ranka otwierała oczy. Tylko wielkie stojące w jej pokoju lustro nie potrafiło ukryć prawdy. Nie było dobrej wróżki ani magicznego zaklęcia, żeby pozbyć się tej szpecącej szramy. Nie była kopciuszkiem i nie miała wróżki chrzestnej, który za pomocą machnięcia różdżką zmieniłaby ją w księżniczkę. Była po prostu zwykłą dziewczyną, która przeżyła wypadek samochodowy i miała w ciele tyle żelastwa, że mogłaby chyba uchodzić za Terminatora.

Spojrzała na swoje odbicie i przejechała po nodze. Długa, poszarpana wciąż czerwona blizna zaczynająca się w dole pleców, wiła się przez prawe biodro, udo ikończyła na kolanie, zdobiąc jej ciało niczym bluszcz oplatający mur. Kolejna blizna była tuż nad kostką tej samej nogi. A kiedy przejechała palcami po głowie, wyczuwała pod opuszkami długie, niewielkie zgrubienie idące prawie przez pół głowy, a kończące się na czole. Przed zszyciem rany, obcięli jej długie, ciemne włosy i ogolili na zero. Ale to przecież tylko były włosy, odrastały. Naprawdę cieszyła się, że przeżyła.

Oderwała wzrok od lustra, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Pospiesznie wciągnęła na siebie długi, satynowy szlafrok, który dawno temu dostała w prezencie od Prestona. Związała go porządnie. Nie chciała nikogo straszyć.

– Proszę – zawołała, a w progu jej pokoju stanęła przyjaciółka w przebraniu.

– Cześć, ty zarazo. – Lori rzuciła się na Holly.

– Cześć – przywitała się z nią, starając utrzymać równowagę. – Dawno się nie widziałyśmy. I zgadnij czyja to wina?

– Nas obu? – zapytała słodko Lori.

– Bardzo nie zabawne – prychnęła.

– Dobra, dobra, ale dlaczego ty jesteś jeszcze nieubrana? – zapytała, wskazując na Holly będącą w szlafroku.

– Nie jestem pewna, czy powinnam iść – odpowiedziała, wyswobadzając się z uścisku przyjaciółki.

– Żartujesz?! – W głosie Lori zabrzmiała nutka gniewu. – O nie. Nie wymigasz się. Nic z tego, ptysiu. Wskakujesz w ciuszki i idziemy. Nikt się nie oprze takim dwóm seksownym diablicom na balu Halloween.

– Ptysiu?

– Mhm. – Pokiwała głową. – No idź, nie marudź. Sio. – Machnęła ręką na przyjaciółkę.

– Boże, jaki dyktator. – Holly wytkała jej język i ruszyła do łóżka, gdzie leżało jej przebranie.

Zostawiła Lori w pokoju, a sama zaszyła się w łazience, nie będąc do końca przekonaną czy powinna gdziekolwiek wychodzić. Po chwili namysłu, zrzuciła szlafrok i zaczęła wkładać swoje przebranie. Całe szczęście, że mogła włożyć rajstopy.

Dziesięć minut później wyszła z łazienki. Nie podobała się sobie w tym, ale obiecała, że pójdzie. Nie do końca czuła się komfortowo w przebraniu, mimo że nic nie było widać.

– No, i to rozumiem. – Lori klasnęła w ręce. – A teraz idziemy, bo taksówka czeka. – Pociągnęła Holly za rękę w kierunku wyjścia.

– Bawcie się dobrze! – krzyknęła za nimi mama Holly.

– Będziemy, pani Carmichael. Będziemy!

Obie wyszyły z domu i wsiadły do czekającej na ulicy taksówki. Lori podała kierowcy adres, gdyż Holly nie miała pojęcia, dokąd zabierała ją przyjaciółka, ponieważ ta nie chciała zdradzić. Ale kwadrans później podjechały taksówką przed klub, w którym miała odbywać się impreza, i który Holly dobrze znała. Wyciągnęła gotówkę. Była szybsza i zapłaciła taksówkarzowi, po czym obie wysiadły.

Do klubu waliły tłum ludzi. Odzwyczaiła się od takiego spędu. Miała ochotę uciec, mimo że była z Lori w dobrze im oby znanym miejscu. Nie miało znaczenia, że nigdy nie była cichą myszką. Imprezowała w liceum i na studiach, ale ten wypadek zrobił jej coś z głową. Przyjaciółka zapewniła ją wcześniej, że wszyscy mieli spotkać się na miejscu. Ale, co oznaczało „wszyscy" tego mogła się domyślać.

Podeszły do ochroniarza, który je zlustrował. Lori wyciągnęła zaproszenia i podała je mężczyźnie, który od razu wpuścił je do środka. Holly myślała, że to impreza dla każdego, kto przyjdzie, a okazało się inaczej. Po przekroczeniu progu, dość głośna muzyka leciała z głośników, a tłum z minuty na minutę gęstniał, ukazując ludzi w różnorakich przebraniach. Wolnym krokiem podeszły do baru, zajęły dwa ostatnie wolne miejsca i zamówiły drinki. Holly poprosiła o mniejsza ilość alkoholu. 

Serca z papieruWo Geschichten leben. Entdecke jetzt