12

7.4K 832 124
                                    

Dean miał odebrać lunch, który zamówił Wesley, a który miał zostać niebawem dostarczony, ale zamiast jedzenia usłyszał rozmowę trenera z Danny. Wystarczyło mu imię, które już wcześniej słyszał, a chcąc sprawdzić, o co chodziło, ruszył do wyjścia. Pchnął drzwi i dostrzegł Holly oraz jakiegoś typa, który zachowywał się w stosunku do niej zbyt agresywnie, jak na jego oko. Nie myśląc długo, wypadł z budynku i ruszył szybkim krokiem w ich kierunku niczym rozjuszony byk. Poczuł, jak krew w nim zakrzepła na widok skurwiela trzymającego Pszczółkę, na której twarzy dostrzegł grymas. Znał ten widok, aż za dobrze. Coś w nim niebezpiecznie się napięło. Nawet jeśli to nie byłaby Holly, tylko jakaś inna kobieta, zareagowałby tak samo. Ale to dlatego, że to była właśnie ona, nie miał zamiaru być szczególnie miły w stosunku do frajera, który był od dziewczyny znacznie wyższy i miał nad nią przewagę fizyczną.

– Zabieraj do niej ręce – powiedział niskim, ostrzegawczym tonem, lecz koleś chyba nie zrozumiał, bo Holly skrzywiła się. – Zabieraj od niej pierdolone łapy! – ryknął.

– Kim ty, kurwa, jesteś, żeby mówić mi, co mam robić? – zapytał Cain mierząc wzrokiem osobnika, który wciął się w ich rozmowę. Kiedy dostrzegł jego spojrzenie, puścił była przyjaciółkę brata i ją odepchnął, na co o mało się nie potknęła.

Dean zmierzył sukinsyna lodowatym spojrzeniem. Posyłał je tylko swoim przeciwnikom na ringu. Kimkolwiek ten typ przed nim był, nie miał zamiaru dać się mu zastraszyć. To, że był wyższy ode niego, nie oznaczało, że był prócz gęby mocny w czymś jeszcze.

– Kimś, kto nie pozwoli, żebyś dotykał Holly w taki sposób – odezwał się. – Holly, podejdź do mnie – poprosił zmieniając ostry ton na łagodny, żeby jej czasem nie wystraszyć. Wyglądała dość blado i bez tego.

– Na nic lepszego nie zasługuje. – Cain ostentacyjnie założył ręce na piersi. – A tobie nic do tego, skurwielu.

– Nic ci nie zrobił, pszczółko? – Dean spojrzał dziewczynie w oczy, w których kryło się wiele emocji. Chciał się upewnić, że z nią wszystko było dobrze.

– Nie – odpowiedziała, pocierając swoje odkryte ramiona, co wywołała w nim jeszcze większy gniew.

– Pszczółko? – zaszydził Cain. Miał ochotę wpieprzyć temu frajerowi, który zwracał się tak do Carmichael. Kipiał gniewem, co było irracjonalne.

– Proszę, idź do środka – poprosił ją Dean. – Mam pewną sprawę do załatwienia i raczej nie chcesz oglądać finału – uprzedził.

– Nie. – Położyła mu dłoń na przedramieniu. – Proszę, zostaw go.

– Mam go zostawić? – zapytał nie wierząc, o co go poprosiła.

– Tak. – Potaknęła głową.

– Na pewno nic ci nie zrobił? – Delikatnie przejechał dłonią po jej ramieniu, czując, jak pod wpływem jego dotyku się wzdrygnęła.

– Nie.

Dean chciał przypierdolić facetowi, ale skoro Holly protestowała, to miał zamiar uszanować jej prośbę. Co nie oznaczało, że tak zostanie. Był w cholerę pamiętliwy. Ale jeżeli jeszcze raz zobaczy, jak ten fagas ją tak dotknie, czy chociażby pojawi się w jej pobliżu, to nie będzie się hamował.

– Idziemy – wychrypiał. Objął ramieniem jej plecy i delikatnie przyciągnął do swojego boku, po czym ruszył z nią w kierunku wejścia bez oglądania się na skurwiela.

Dzieliło ich jakoś dwa metry od drzwi budynku, kiedy poczuł szarpnięcie za ramię, w wyniku czego puścił Holly. Odwrócił się i na dzień dobry zarobił prosto w szczękę. Cios padł z zaskoczenia. Dean nigdy poza ringiem nie był, skory do używani pięści, ale wychodziło na to, że jednak nie będzie mu dane dotrzymać danego słowa. Przyszedł czas, żeby skopać skurwielowi dupę. Zasłonił Holly własnym ciałem.

Serca z papieruWhere stories live. Discover now